poniedziałek, 23 grudnia 2013

Something new :D

Nie wiem czy zauważyliście, czy nie, ale.. niestety pojawił się już OSTATNI (jak na razie) rozdział Friend Zoning :( Autorka dodaje nowe rozdziały, ale baaardzo rzadko. Oczywiście, gdy tylko pojawi się oś nowego od razu to przetłumaczę i was powiadomię ;) Na tę chwilę, pragnę was zaprosić na... MÓJ NOWY BLOG! Juuhuu :D Wiem, że wszyscy się cieszą :D → KLIKNIJ I ZACZNIJ CZYTAĆ :D (Blog o Harry'm, cos innego niż Friend Zoning)

A teraz kilka slow ode mnie...
Chciałabym z całego serduszka podziękować wam za te wspólne 6 miesięcy :') Dziękuję za każdy komentarz( a było ich sporo bo aż 375 ) za każde wejście na bloga (21 322 ). dziękuję za wsparcie i za cierpliwość. I w ogóle kocham was za to, że jesteście <3

I tak przy okazji .
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam... duuużoooo kasy, miłości, spełnienia marzeń i spotkania waszych idoli <3 A i bogatego mikołaja :D Pijanego sylwestra i żeby 2014 był lepszy niż 2013 :D



Rozdział 68 - Ja będę twoim domem

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przytargałam swoje walizki, czułam w klatce ucisk na myśl, że zaraz spotkam się z mamą i tatą. W połowie drogi chciałam się odwrócić. Oczywiście, że byłam zadowolona, że zaraz ich zobaczę, ale w mojej głowie panowała, można powiedzieć, wojna między emocjami, jedne były zadowolone drugie wręcz przeciwnie, okropne.... że muszę opuścić Harry'ego. Właśnie po długim locie samolotem wylądowałam w Ameryce i czekam na mojego tatę, który zabierze mnie do domu.

Na parkingu szukałam czerwonego, trochę zardzewiałego pickup, którego mój tata darzył wielką miłością od kiedy tylko pamiętam, nazywał się Carla. Chociaż to głupio brzmi, on na prawdę zakochał się w tym ponadczasowym pojeździe. Kiedy nie mogłam odnaleźć samochodu, usłyszałam głośny klakson, powodując że odwróciłam się na swoich obcasach aby zobaczyć skąd dobiega dźwięk. na szczęście, to był mój tata. Okna Carli były otworzone a w środku radośnie machał tata z mamą.

W tym momencie, wszystkie moje zmartwienia zniknęły, i potruchtałam szybko do wozu. Słońce w Teksasie radośnie świeciło.

-Emily, kochanie, jak się masz?- mama wesoło zapytała wyskakując z samochodu aby pomóc mi z bagażem. Pomimo jej dużego uśmiechu, wiedziałam, że jest zmęczona. Moja nieobecność przez te kilka miesięcy wymęczyła ją... ale ciągle się uśmiechała.

-Wszystko super wsiadajmy do samochodu, chce pojechać do domu. - westchnęłam obojętnie. Lot tutaj, składał się z kopania mojego siedzenia przez czterolatka przez pół lotu, kiedy podczas druga połowa lotu składał się z jego pytań pod tytułem 'dlaczego' . Już po chwili jazdy wjechaliśmy na podjazd do domu, za którym tak bardzo tęskniłam. Wyszłam z samochodu a zaraz za mną mój tata, który wziął moje bagaże.

-Oh, tak bardzo za tobą tęskniliśmy - tata złapał moją głową i zostawił na moim czole słodkiego buziaka.Zachichotałam, kiedy poczułam jak znajome uczucie zalewa moje roztrzęsione ciało. Ruszył w kierunku drzwi, w okół, których zaczęły rosnąć różę, podczas mojego wyjazdu. Usłyszałam znajome pobrzękiwanie kluczy i zaraz odrzwi otworzyła moja mama

-Lepiej zacznę robić obiad. Skarbie idź się rozpakuj. Po wszystkim, to ciągle jest twój dom. - zachichotała, i pobiegła do kuchni, i założyła swój różowy, własnoręcznie robiony fartuch.

Pokiwałam i krok po korku ruszyłam w stronę mojej sypialni, gdzie wszystko stało na swoim starym miejscu, poza telewizorem, który zazwyczaj stał na komodzie,  ale teraz w tamtym miejscu była pusta przestrzeń. Zaciągnęłam się znajomym powietrzem, które pachniało szyszkami sosny. Byłam strasznie głodna, a mój żołądek odzywał się za każdym razem kiedy pomyślałam o jedzeniu.

Siedziałam na łóżku i patrzyłam się w pustą przestrzeń, nie myśląc o niczym. Nie byłam tutaj przez jeden semestr, który wydawał się dekadami. Ostatnim raz, kiedy tutaj siedziałam, pakowałam swoje rzeczy razem z Brandonem. Obiecywał mi świat i wszechświat. Obiecał mi wspaniałe życie. A na koniec, chyba dotrzymał obietnicę, bo... wepchnął mnie w ramiona kochanego Harry'ego. Nigdy nie będę żałowała mojej wyprowadzki do Londynu. Gdybym tego nie zrobiła, nie poznałabym Harry'ego i chłopców.

Minute mijały jak sekundy i nie zdążyłam zamknąć oczu a usłyszałam głos mamy.

-Obiad gotowy!

***

Minął zaledwie tydzień od kiedy jestem w Ameryce i już wciągnęłam się atmosferę, która mnie wychowała. Mój tata, chociaż myślałam, ze będzie nudny i nie będzie przyjazny, ogrzewał moje serce nieznacznymi gestami. Zabrał mnie na lunch, do centrum handlowego i na ryby, nas stary staw nad wybrzeżem jak za starych dobrych czasów. Moja mam była taka sama. W domu miała wszystko poukładane i zawsze była gotowa aby gdzieś wyjść, i oczywiście wszędzie brała mnie ze sobą.

Spotkałam się ze starymi znajomymi ze szkoły, którzy ciągle zadawali te same pytania 'Gdzie jest Brandon? Jak się czuje Brandon? Kiedy się pobierzecie z Brandonem?'. Nie mieli zielonego pojęcia...Nie chciałam aby wiedzieli o moich słabych momentach. .. wystarczyło, że sądzą, że wszystko jest ok a ja jestem szczęśliwa.

Był zwykły wtorek, kiedy nagle do moich myśli wpadła Rosie, i oh nie, zapomniałam o niej. A co z nami rozmowami przez skype i telefon. Kompletnie zapomniałam.

Natychmiast, otworzyłam telefon i wybrałam numer do mamy Rosie. Na szczęście od razu odebrała.

-Emily?- odpowiedziała, w jej głosie słyszalna była słabość.

-hej, chciałam sprawdzić co tam z moją rosie Posie. Jak się czuje?- oddychałam w miarę szybko, po drugiej stronie usłyszałam jak kobieta przełknęła ślinę. Szukając odpowiednich słów, usłyszałam odpowiedź.

-Rosie nie czuj sie najlepiej, zwłaszcza kiedy ciebie tu nie ma. Kilka dni temu założyłyśmy skype'a więc jeśli chcesz możemy zadzwonić, Ale tylko na chwilę, bo u nas jest prawie północ. - powiedziała niepewnie.

-Tak- powiedziałam, nie zamierzając mówić szeptem - Tak, chciałabym. - wyjąkałam, dreszcz przeszedł mnie po kręgosłupie.Nic nie odpowiedziała przez chwilę.

-Wyślę ci nasz nick.

***

-Tak, strasznie za tobą tęsknie Rosie Posie, ale lepiej jak teraz trochę wypoczniesz, skarbie.

-Nie idź Emily, nie idź- Rosie zaczęła szlochać. Taki widok przyprawiał o ból serca i chyba nie mogłabym normalnie żyć, gdyby ona ciągle tak wyglądała. Jej żółto niebieska bandana była ciasno zawiązana na jej głowie, na jej czole były widoczne żyły. W jej oczach błyszczał strach, a ja dokładnie wiedziałam skąd pochodził. Bała się stracenia tej ciężkiej bitwy.

Jej małe ciało napięło sie kiedy zaczęła ziewać. Pomimo tego, że nie chciała się wylogować, była śpiąca.

-Emily, chyba pogadamy innym razem. Żałuje, że tu cie nie ma.- zaśmiała się przez łzy.

-Też tak sądzę Rosie Posie- zachichotałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy tylko zobaczyłam mały uśmieszek na jej buzi.

-Cześć- wyjąkała swoim głosikiem. Oczyściłam gardło i pokiwałam głową zanim wyłączyłam rozmowę i pozwoliłam łzom lecieć po policzkach.

-Rosie Posie? Co to za imię?- spytała sympatycznie moja mama wchodząc. do mojej sypialni i siadając obok mnie. czy słyszała całą rozmowę? -Co się dzieje, skarbie?- próbowała się dowiedzieć, czesała palcami moje włosy, tak jak robiła to w dzieciństwie, kiedy miałam zły dzień.

-Nic mamo. Ja.. ja pójdę do łóżka.- zamrugałam kilka razy aby odrzucić niechciane łzy.

***

Miesiąc mijał za miesiącem, a po między nimi ciągle utrzymywałam kontakt z Harry;m. . Ciągle za nim tęskniłam, za jego ciepłem, które mnie otulało, kiedy leżeliśmy razem w łóżku. Boże, jak ja tęskniłam za tym nieskończonym lenistwem z nim, lekkimi dotykami naszych ciał.

W końcu nadszedł czas, aby zaryzykować ponownie, i aby ponownie powiedzieć do widzenia rodzicom, którzy byli dla mnie tacy dobrzy.

Tak bardzo jak bolało mnie opuszczanie rodziców, tak bardzo chciałam znaleźć się już w ramionach Harry'ego. Kolejnym plusem było zobaczenie się z Rosie Posie. Wyszła ze szpitala, i czuła się już o wiele wiele lepiej. Nawet włosy trochę jej odrosły. To nie jest dużo w tej długiej drodze, ale jest to już duży krok do przodu.

Te kilka miesięcy bez Harry'ego były trudne, ale myśl, że już za kilka godzin znowu się z nim spotkam włączały radosne dzwoneczki. Przed moimi oczami pojawiły się nasze wspólne wspomnienia.

Jazda autobusem, która doprowadziła mnie do mężczyzny moich marzeń. Spotkanie w restauracji, kilka godzin po magicznej jeździe. I to jak chłopcy wygadali się, że Harry nie mógł skończyć o mnie opowiadać.

Harry powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, kiedy powiedziałam mu, że nie opuszczę Brandona. Ale prawda jest taka, że z Brandonem nie byłoby lepiej. teraz jest lepiej. Z Harry'm.

Osiem godzin i będę z nim w trasie.

Osiem godzin i wszystko będzie tak jak kiedyś.

Nie wiem jak mogłam pominąć tyle czasu, ale najlepszą opcją byłoby przespanie się gdzieś na krzesłach z boku lotniska. Oczywiście, to wyglądałoby dziwnie, ale to jest najlepsze wyjście.

Wyciągając torbę spode mnie, sprawdziłam czy ktoś czegoś nie ukradł kiedy spałam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej aby poczuć ciepło, ale tylko ciepło Harry'ego mogło mnie pocieszyć.

W końcu wszystkie szare odcienie zniknęły, gdy nagle zostałam wyrwana ze snu, nie mogłam być bardziej szczęśliwa.

jego sylwetka była prawie taka samo jak poprzednio, z różnicą, że pod oczami miał 'wory' i ciągle ziewał, ale ciągle to był mój Harry - ten sam Harry.

-Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłem - wykrzyczał, tuląc mnie do siebie. Słyszałam bicie jego serca, kiedy przyłożyłam głowę do jego klatki. Zostawiał buziaki od mojego czoła, na nosie aż w końcu dotarł do ust. Po całej wieczności kiedy się witaliśmy, w końcu usiadł obok mnie na krzesełku. Położyłam głowę na jego kolana i zamknęłam oczy.

-Nawet nie wiesz jak - odpowiedziałam.

-Coś się działo, kiedy mnie nie było?- w jego głosie słyszalne było 'umph' kiedy próbował dowiedzieć się czy zrobiłam coś głupiego. Albo czy ktoś głupi, Brandon, próbował się ze mnę kontaktować.

-Nie

Opuszczanie domu moich rodziców nie było tak bardzo ekscytujące, załzawione oczy mojej mamy powodowała, że w połowie chciałam zostać w domu.

-Wyglądasz zupełnie inaczej - stwierdził retorycznie.

-Nie, jestem tylko zmęczona. Nie sądzisz, że powinniśmy pójść do naszego lotu? - zapytałam, zmieniając temat.

-Taa, to po drugiej stronie lotniska- zaśmiał się, powodując u mnie uśmiech. Ten sam stary Harry. Kochałam to.

-Więc co się stało kiedy mnie nie było?- ciągle w połowie jeszcze spałam i zapomniałam wszystko co powiedział Harry.

-Cóż, Niall został aresztowany--najwyraźniej nie można świecić tyłkiem przed córką ambasadora Brazylii. Było zabawnie, ale oczywiście management zrobił nam piekło.

Zaczęłam się śmiać na samą myśl o wszystkich fanach, którzy strasznie by chcieli aby ich ręka była na zdjęciu tamtego dnia.

-Niall nie tylko nie miał spodni, był też w kajdankach i wiele fanek już zaczęło planować dla niego pogrzeb.

-Nie robiłeś żadnych zdjęć, no nie?- zapytałam i zaczęłam się śmiać, kiedy Harry wyjął swojego iPhone'a i rozejrzał się czy nie zaatakują go żadne fanki.

-Taa, ale nie mów nikomu. Każą mi to skasować i już nie będzie tak śmiesznie - na policzku pokazał się dołeczek co sprawiło, że moje serce zatrzymało się na minute może dwie. Tęskniłam za tymi dołeczkami. Tęskniłam za trzymanie mnie za rękę i mówieniem, ze wszystko będzie okay. Jego usta na moich, Jego ramiona tulące mnie.. tęskniłam za nim.

Spojrzałam na zdjęcia, zobaczyłam rozczochrane blond włosy i jego ciało popchnięte przez policjanta na samochód, czerwone i niebieska światła odbijały się na zdjęciu, a najlepszą częścią było to, że jego spodnie były ciągle na jego kostkach. Jego twarz było niezwykła. Jeśli nie wiedziałabym, że jest w One Direction pomyliłabym go z jakimś modelem. Miał przekrzywioną szyję i patrzył oczami prosto w twoją duszę. Był oszałamiający.

-Ta, w ogóle nie byłoby zabawy.- zaśmiałam się patrząc na Harry'ego.

Harry odwrócił wzrok na mnie, a ja sie zarumienił różnymi odcieniami różu.

Przysunął głowę do mojej i przechylił w lewo. Jego słodkie usta to to czego brakowało mi najbardziej, teraz wiem, że wszystko przez co przeszliśmy razem, opłacało się.

Z nim mogę wszystko.

***

Dźwięk wiatru uderzającego o szyby samolotu,  nieświadomie wysłał mnie jeszcze raz abym zasnęła, tylko po to aby zostać obudzoną przez czyjeś usta na moich, a moje oczy natychmiast się otworzyły. Harry siedział obok mnie, a na jego twarzy był zmieszany uśmieszek, jego roztrzepane loki opadały bezwładnie na czoło.

-Za co to?- ziewnęłam. Spojrzałam na jego zielone oczy,

-Cóż, dopiero przelecieliśmy 3 godziny a ty już na mnie zasnęłaś. Dalej kochanie, wstań i porozmawiaj ze mną. Znajdźmy jakiś temat- poprosił.

-Okay, więc o czym chcesz porozmawiać?- leniwie się uśmiechnęłam. Mój kucyk zakołysał się kiedy niecierpliwe skinęłam głową.

-Wydajesz się taka .... swobodna? Co się dzieje? - oblizał górną wargę i złączył razem brwi, na jego policzkach pojawił się róż. Ok, to jest to. Harry Styles jest całkowicie uroczy. Nie mogę tego dłużej znieść. Powinnam mu powiedzieć? Powinnam mu się przyznać, że się boję? To był Harry... mój Harry. Mogę mu powiedzieć.

-Nic...To tylko .. Cóż - bałam się odezwać.

-Powiedz mi kochanie - ścisnął mi rękę, zapewniając że wszystko będzie w porządku.

-Cóż, ostatnim razem kiedy leciałam z domu do Londynu...poleciałam z chłopakiem, z którym myślałam, że mnie kocha...którzy potem rzucił wszystko dla jakiejś pięknej dziewczyny i mnie pobił. - wykrztusiłam ostatnie słowa. Wiedziałam, że Harry nigdy ze złości nie położyłby ręki na mnie. -Zapewne, nie mam za dużo szczęścia w wyjazdach z domu.

-Hej hej - zaczął mówić szeptem - Jesteś moim domem Emily. Nigdy cię nie skrzywdzę. Nie opuszczasz domu, ze względu na mnie. Pamiętaj, ja będę twoim domem. - pocałował mnie delikatnie - A teraz skończ z zamartwianiem się i pokaż mi trochę miłości.

 Uśmiechnęłam się bez entuzjazmu i oparłam głowę.

-Jesteś taki słodki kiedy się denerwujesz. - powiedział i nachyliłam się aby cmoknąć go w usta.

Ale on miał inne plany co do pocałunku. Zaczął pogłębiać pocałunek a ja przyłapałam się na ściskaniu jego uda co wywołało jęk z jego ust. Przerwałam pocałunek i pokręciłam głową.

-Jesteśmy w samolocie, głuptasie - pokręciłam głową. Zaśmiał się i pokiwał głową.

-Wiem, po prostu strasznie za tobą tęskniłem. - wybełkotał po czym potarł nosem a mój, ale ja odmówiłam i odwróciłam głowę. Znowu zmarszczył brwi i wydął usta.

-Czy teraz mogę wrócić do snu? Obiecuje, że jak dotrzemy do celu będziemy mogli grać jak dwa zakochane ptaszki., ale teraz idę spać- zaśmiałam się po czym pocałowałam jego policzek, czoło, nos i w końcu usta.

-Możesz, ale nie zapomnij o obietnicy. - wymamrotał, prawie jak szept i puścił mi oczko.