poniedziałek, 23 grudnia 2013

Something new :D

Nie wiem czy zauważyliście, czy nie, ale.. niestety pojawił się już OSTATNI (jak na razie) rozdział Friend Zoning :( Autorka dodaje nowe rozdziały, ale baaardzo rzadko. Oczywiście, gdy tylko pojawi się oś nowego od razu to przetłumaczę i was powiadomię ;) Na tę chwilę, pragnę was zaprosić na... MÓJ NOWY BLOG! Juuhuu :D Wiem, że wszyscy się cieszą :D → KLIKNIJ I ZACZNIJ CZYTAĆ :D (Blog o Harry'm, cos innego niż Friend Zoning)

A teraz kilka slow ode mnie...
Chciałabym z całego serduszka podziękować wam za te wspólne 6 miesięcy :') Dziękuję za każdy komentarz( a było ich sporo bo aż 375 ) za każde wejście na bloga (21 322 ). dziękuję za wsparcie i za cierpliwość. I w ogóle kocham was za to, że jesteście <3

I tak przy okazji .
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam... duuużoooo kasy, miłości, spełnienia marzeń i spotkania waszych idoli <3 A i bogatego mikołaja :D Pijanego sylwestra i żeby 2014 był lepszy niż 2013 :D



Rozdział 68 - Ja będę twoim domem

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przytargałam swoje walizki, czułam w klatce ucisk na myśl, że zaraz spotkam się z mamą i tatą. W połowie drogi chciałam się odwrócić. Oczywiście, że byłam zadowolona, że zaraz ich zobaczę, ale w mojej głowie panowała, można powiedzieć, wojna między emocjami, jedne były zadowolone drugie wręcz przeciwnie, okropne.... że muszę opuścić Harry'ego. Właśnie po długim locie samolotem wylądowałam w Ameryce i czekam na mojego tatę, który zabierze mnie do domu.

Na parkingu szukałam czerwonego, trochę zardzewiałego pickup, którego mój tata darzył wielką miłością od kiedy tylko pamiętam, nazywał się Carla. Chociaż to głupio brzmi, on na prawdę zakochał się w tym ponadczasowym pojeździe. Kiedy nie mogłam odnaleźć samochodu, usłyszałam głośny klakson, powodując że odwróciłam się na swoich obcasach aby zobaczyć skąd dobiega dźwięk. na szczęście, to był mój tata. Okna Carli były otworzone a w środku radośnie machał tata z mamą.

W tym momencie, wszystkie moje zmartwienia zniknęły, i potruchtałam szybko do wozu. Słońce w Teksasie radośnie świeciło.

-Emily, kochanie, jak się masz?- mama wesoło zapytała wyskakując z samochodu aby pomóc mi z bagażem. Pomimo jej dużego uśmiechu, wiedziałam, że jest zmęczona. Moja nieobecność przez te kilka miesięcy wymęczyła ją... ale ciągle się uśmiechała.

-Wszystko super wsiadajmy do samochodu, chce pojechać do domu. - westchnęłam obojętnie. Lot tutaj, składał się z kopania mojego siedzenia przez czterolatka przez pół lotu, kiedy podczas druga połowa lotu składał się z jego pytań pod tytułem 'dlaczego' . Już po chwili jazdy wjechaliśmy na podjazd do domu, za którym tak bardzo tęskniłam. Wyszłam z samochodu a zaraz za mną mój tata, który wziął moje bagaże.

-Oh, tak bardzo za tobą tęskniliśmy - tata złapał moją głową i zostawił na moim czole słodkiego buziaka.Zachichotałam, kiedy poczułam jak znajome uczucie zalewa moje roztrzęsione ciało. Ruszył w kierunku drzwi, w okół, których zaczęły rosnąć różę, podczas mojego wyjazdu. Usłyszałam znajome pobrzękiwanie kluczy i zaraz odrzwi otworzyła moja mama

-Lepiej zacznę robić obiad. Skarbie idź się rozpakuj. Po wszystkim, to ciągle jest twój dom. - zachichotała, i pobiegła do kuchni, i założyła swój różowy, własnoręcznie robiony fartuch.

Pokiwałam i krok po korku ruszyłam w stronę mojej sypialni, gdzie wszystko stało na swoim starym miejscu, poza telewizorem, który zazwyczaj stał na komodzie,  ale teraz w tamtym miejscu była pusta przestrzeń. Zaciągnęłam się znajomym powietrzem, które pachniało szyszkami sosny. Byłam strasznie głodna, a mój żołądek odzywał się za każdym razem kiedy pomyślałam o jedzeniu.

Siedziałam na łóżku i patrzyłam się w pustą przestrzeń, nie myśląc o niczym. Nie byłam tutaj przez jeden semestr, który wydawał się dekadami. Ostatnim raz, kiedy tutaj siedziałam, pakowałam swoje rzeczy razem z Brandonem. Obiecywał mi świat i wszechświat. Obiecał mi wspaniałe życie. A na koniec, chyba dotrzymał obietnicę, bo... wepchnął mnie w ramiona kochanego Harry'ego. Nigdy nie będę żałowała mojej wyprowadzki do Londynu. Gdybym tego nie zrobiła, nie poznałabym Harry'ego i chłopców.

Minute mijały jak sekundy i nie zdążyłam zamknąć oczu a usłyszałam głos mamy.

-Obiad gotowy!

***

Minął zaledwie tydzień od kiedy jestem w Ameryce i już wciągnęłam się atmosferę, która mnie wychowała. Mój tata, chociaż myślałam, ze będzie nudny i nie będzie przyjazny, ogrzewał moje serce nieznacznymi gestami. Zabrał mnie na lunch, do centrum handlowego i na ryby, nas stary staw nad wybrzeżem jak za starych dobrych czasów. Moja mam była taka sama. W domu miała wszystko poukładane i zawsze była gotowa aby gdzieś wyjść, i oczywiście wszędzie brała mnie ze sobą.

Spotkałam się ze starymi znajomymi ze szkoły, którzy ciągle zadawali te same pytania 'Gdzie jest Brandon? Jak się czuje Brandon? Kiedy się pobierzecie z Brandonem?'. Nie mieli zielonego pojęcia...Nie chciałam aby wiedzieli o moich słabych momentach. .. wystarczyło, że sądzą, że wszystko jest ok a ja jestem szczęśliwa.

Był zwykły wtorek, kiedy nagle do moich myśli wpadła Rosie, i oh nie, zapomniałam o niej. A co z nami rozmowami przez skype i telefon. Kompletnie zapomniałam.

Natychmiast, otworzyłam telefon i wybrałam numer do mamy Rosie. Na szczęście od razu odebrała.

-Emily?- odpowiedziała, w jej głosie słyszalna była słabość.

-hej, chciałam sprawdzić co tam z moją rosie Posie. Jak się czuje?- oddychałam w miarę szybko, po drugiej stronie usłyszałam jak kobieta przełknęła ślinę. Szukając odpowiednich słów, usłyszałam odpowiedź.

-Rosie nie czuj sie najlepiej, zwłaszcza kiedy ciebie tu nie ma. Kilka dni temu założyłyśmy skype'a więc jeśli chcesz możemy zadzwonić, Ale tylko na chwilę, bo u nas jest prawie północ. - powiedziała niepewnie.

-Tak- powiedziałam, nie zamierzając mówić szeptem - Tak, chciałabym. - wyjąkałam, dreszcz przeszedł mnie po kręgosłupie.Nic nie odpowiedziała przez chwilę.

-Wyślę ci nasz nick.

***

-Tak, strasznie za tobą tęsknie Rosie Posie, ale lepiej jak teraz trochę wypoczniesz, skarbie.

-Nie idź Emily, nie idź- Rosie zaczęła szlochać. Taki widok przyprawiał o ból serca i chyba nie mogłabym normalnie żyć, gdyby ona ciągle tak wyglądała. Jej żółto niebieska bandana była ciasno zawiązana na jej głowie, na jej czole były widoczne żyły. W jej oczach błyszczał strach, a ja dokładnie wiedziałam skąd pochodził. Bała się stracenia tej ciężkiej bitwy.

Jej małe ciało napięło sie kiedy zaczęła ziewać. Pomimo tego, że nie chciała się wylogować, była śpiąca.

-Emily, chyba pogadamy innym razem. Żałuje, że tu cie nie ma.- zaśmiała się przez łzy.

-Też tak sądzę Rosie Posie- zachichotałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy tylko zobaczyłam mały uśmieszek na jej buzi.

-Cześć- wyjąkała swoim głosikiem. Oczyściłam gardło i pokiwałam głową zanim wyłączyłam rozmowę i pozwoliłam łzom lecieć po policzkach.

-Rosie Posie? Co to za imię?- spytała sympatycznie moja mama wchodząc. do mojej sypialni i siadając obok mnie. czy słyszała całą rozmowę? -Co się dzieje, skarbie?- próbowała się dowiedzieć, czesała palcami moje włosy, tak jak robiła to w dzieciństwie, kiedy miałam zły dzień.

-Nic mamo. Ja.. ja pójdę do łóżka.- zamrugałam kilka razy aby odrzucić niechciane łzy.

***

Miesiąc mijał za miesiącem, a po między nimi ciągle utrzymywałam kontakt z Harry;m. . Ciągle za nim tęskniłam, za jego ciepłem, które mnie otulało, kiedy leżeliśmy razem w łóżku. Boże, jak ja tęskniłam za tym nieskończonym lenistwem z nim, lekkimi dotykami naszych ciał.

W końcu nadszedł czas, aby zaryzykować ponownie, i aby ponownie powiedzieć do widzenia rodzicom, którzy byli dla mnie tacy dobrzy.

Tak bardzo jak bolało mnie opuszczanie rodziców, tak bardzo chciałam znaleźć się już w ramionach Harry'ego. Kolejnym plusem było zobaczenie się z Rosie Posie. Wyszła ze szpitala, i czuła się już o wiele wiele lepiej. Nawet włosy trochę jej odrosły. To nie jest dużo w tej długiej drodze, ale jest to już duży krok do przodu.

Te kilka miesięcy bez Harry'ego były trudne, ale myśl, że już za kilka godzin znowu się z nim spotkam włączały radosne dzwoneczki. Przed moimi oczami pojawiły się nasze wspólne wspomnienia.

Jazda autobusem, która doprowadziła mnie do mężczyzny moich marzeń. Spotkanie w restauracji, kilka godzin po magicznej jeździe. I to jak chłopcy wygadali się, że Harry nie mógł skończyć o mnie opowiadać.

Harry powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, kiedy powiedziałam mu, że nie opuszczę Brandona. Ale prawda jest taka, że z Brandonem nie byłoby lepiej. teraz jest lepiej. Z Harry'm.

Osiem godzin i będę z nim w trasie.

Osiem godzin i wszystko będzie tak jak kiedyś.

Nie wiem jak mogłam pominąć tyle czasu, ale najlepszą opcją byłoby przespanie się gdzieś na krzesłach z boku lotniska. Oczywiście, to wyglądałoby dziwnie, ale to jest najlepsze wyjście.

Wyciągając torbę spode mnie, sprawdziłam czy ktoś czegoś nie ukradł kiedy spałam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej aby poczuć ciepło, ale tylko ciepło Harry'ego mogło mnie pocieszyć.

W końcu wszystkie szare odcienie zniknęły, gdy nagle zostałam wyrwana ze snu, nie mogłam być bardziej szczęśliwa.

jego sylwetka była prawie taka samo jak poprzednio, z różnicą, że pod oczami miał 'wory' i ciągle ziewał, ale ciągle to był mój Harry - ten sam Harry.

-Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłem - wykrzyczał, tuląc mnie do siebie. Słyszałam bicie jego serca, kiedy przyłożyłam głowę do jego klatki. Zostawiał buziaki od mojego czoła, na nosie aż w końcu dotarł do ust. Po całej wieczności kiedy się witaliśmy, w końcu usiadł obok mnie na krzesełku. Położyłam głowę na jego kolana i zamknęłam oczy.

-Nawet nie wiesz jak - odpowiedziałam.

-Coś się działo, kiedy mnie nie było?- w jego głosie słyszalne było 'umph' kiedy próbował dowiedzieć się czy zrobiłam coś głupiego. Albo czy ktoś głupi, Brandon, próbował się ze mnę kontaktować.

-Nie

Opuszczanie domu moich rodziców nie było tak bardzo ekscytujące, załzawione oczy mojej mamy powodowała, że w połowie chciałam zostać w domu.

-Wyglądasz zupełnie inaczej - stwierdził retorycznie.

-Nie, jestem tylko zmęczona. Nie sądzisz, że powinniśmy pójść do naszego lotu? - zapytałam, zmieniając temat.

-Taa, to po drugiej stronie lotniska- zaśmiał się, powodując u mnie uśmiech. Ten sam stary Harry. Kochałam to.

-Więc co się stało kiedy mnie nie było?- ciągle w połowie jeszcze spałam i zapomniałam wszystko co powiedział Harry.

-Cóż, Niall został aresztowany--najwyraźniej nie można świecić tyłkiem przed córką ambasadora Brazylii. Było zabawnie, ale oczywiście management zrobił nam piekło.

Zaczęłam się śmiać na samą myśl o wszystkich fanach, którzy strasznie by chcieli aby ich ręka była na zdjęciu tamtego dnia.

-Niall nie tylko nie miał spodni, był też w kajdankach i wiele fanek już zaczęło planować dla niego pogrzeb.

-Nie robiłeś żadnych zdjęć, no nie?- zapytałam i zaczęłam się śmiać, kiedy Harry wyjął swojego iPhone'a i rozejrzał się czy nie zaatakują go żadne fanki.

-Taa, ale nie mów nikomu. Każą mi to skasować i już nie będzie tak śmiesznie - na policzku pokazał się dołeczek co sprawiło, że moje serce zatrzymało się na minute może dwie. Tęskniłam za tymi dołeczkami. Tęskniłam za trzymanie mnie za rękę i mówieniem, ze wszystko będzie okay. Jego usta na moich, Jego ramiona tulące mnie.. tęskniłam za nim.

Spojrzałam na zdjęcia, zobaczyłam rozczochrane blond włosy i jego ciało popchnięte przez policjanta na samochód, czerwone i niebieska światła odbijały się na zdjęciu, a najlepszą częścią było to, że jego spodnie były ciągle na jego kostkach. Jego twarz było niezwykła. Jeśli nie wiedziałabym, że jest w One Direction pomyliłabym go z jakimś modelem. Miał przekrzywioną szyję i patrzył oczami prosto w twoją duszę. Był oszałamiający.

-Ta, w ogóle nie byłoby zabawy.- zaśmiałam się patrząc na Harry'ego.

Harry odwrócił wzrok na mnie, a ja sie zarumienił różnymi odcieniami różu.

Przysunął głowę do mojej i przechylił w lewo. Jego słodkie usta to to czego brakowało mi najbardziej, teraz wiem, że wszystko przez co przeszliśmy razem, opłacało się.

Z nim mogę wszystko.

***

Dźwięk wiatru uderzającego o szyby samolotu,  nieświadomie wysłał mnie jeszcze raz abym zasnęła, tylko po to aby zostać obudzoną przez czyjeś usta na moich, a moje oczy natychmiast się otworzyły. Harry siedział obok mnie, a na jego twarzy był zmieszany uśmieszek, jego roztrzepane loki opadały bezwładnie na czoło.

-Za co to?- ziewnęłam. Spojrzałam na jego zielone oczy,

-Cóż, dopiero przelecieliśmy 3 godziny a ty już na mnie zasnęłaś. Dalej kochanie, wstań i porozmawiaj ze mną. Znajdźmy jakiś temat- poprosił.

-Okay, więc o czym chcesz porozmawiać?- leniwie się uśmiechnęłam. Mój kucyk zakołysał się kiedy niecierpliwe skinęłam głową.

-Wydajesz się taka .... swobodna? Co się dzieje? - oblizał górną wargę i złączył razem brwi, na jego policzkach pojawił się róż. Ok, to jest to. Harry Styles jest całkowicie uroczy. Nie mogę tego dłużej znieść. Powinnam mu powiedzieć? Powinnam mu się przyznać, że się boję? To był Harry... mój Harry. Mogę mu powiedzieć.

-Nic...To tylko .. Cóż - bałam się odezwać.

-Powiedz mi kochanie - ścisnął mi rękę, zapewniając że wszystko będzie w porządku.

-Cóż, ostatnim razem kiedy leciałam z domu do Londynu...poleciałam z chłopakiem, z którym myślałam, że mnie kocha...którzy potem rzucił wszystko dla jakiejś pięknej dziewczyny i mnie pobił. - wykrztusiłam ostatnie słowa. Wiedziałam, że Harry nigdy ze złości nie położyłby ręki na mnie. -Zapewne, nie mam za dużo szczęścia w wyjazdach z domu.

-Hej hej - zaczął mówić szeptem - Jesteś moim domem Emily. Nigdy cię nie skrzywdzę. Nie opuszczasz domu, ze względu na mnie. Pamiętaj, ja będę twoim domem. - pocałował mnie delikatnie - A teraz skończ z zamartwianiem się i pokaż mi trochę miłości.

 Uśmiechnęłam się bez entuzjazmu i oparłam głowę.

-Jesteś taki słodki kiedy się denerwujesz. - powiedział i nachyliłam się aby cmoknąć go w usta.

Ale on miał inne plany co do pocałunku. Zaczął pogłębiać pocałunek a ja przyłapałam się na ściskaniu jego uda co wywołało jęk z jego ust. Przerwałam pocałunek i pokręciłam głową.

-Jesteśmy w samolocie, głuptasie - pokręciłam głową. Zaśmiał się i pokiwał głową.

-Wiem, po prostu strasznie za tobą tęskniłem. - wybełkotał po czym potarł nosem a mój, ale ja odmówiłam i odwróciłam głowę. Znowu zmarszczył brwi i wydął usta.

-Czy teraz mogę wrócić do snu? Obiecuje, że jak dotrzemy do celu będziemy mogli grać jak dwa zakochane ptaszki., ale teraz idę spać- zaśmiałam się po czym pocałowałam jego policzek, czoło, nos i w końcu usta.

-Możesz, ale nie zapomnij o obietnicy. - wymamrotał, prawie jak szept i puścił mi oczko.


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 67 - Zaczekaj na mnie...

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---
(sen)

Minął tydzień od kiedy jestem w Teksasie. Pogoda tutaj jest kompletnie inna od wiatrów w Londynie. Pomimo, że jest zima, słońce ogrzewa wszystko swoimi ciepłymi promieniami. Pogoda to tylko jedna z różnic między Londynem a Teksasem...a jest ich o wiele wiele więcej. Jedną z nich, mogłabym powiedzieć największą jest... brak Harry'ego. Jeździł w trasie podczas gdy ja byłam z własną rodziną.

Nie zrozumcie mnie źle, bardzo się cieszyłam znowu być z rodzicami po długim okresie bez rozmów z nimi, ale tak strasznie chciałam być w ramionach Harry'ego. Poczuć jego chroniące ramiona otulające mnie w talii kiedy delikatnie łączy nasze usta. Ale najbliższy kontakt na jaki mogłam sobie pozwolić były wiadomości...

Obecnie idę przez bazarek. Machałam do wszystkich, których zostawiłam przez moim wylotem z Brandonem. Pomimo, że to był i ciągle jest mój dom, coś tu nie pasowało. Ci wszyscy ludzie, byli przyzwyczajeni, że ja i Brandon chodzimy razem między alejkami. Trzymając się za ręce i śmiejąc się z własnych żartów. Nie mieli pojęcia co zaszło między nami w Londynie. Nie mieli pojęcia o wspaniałym człowieku, którego poznałam i, w którym się zakochałam. Byłam nieznajoma.

-Emily! Jak się masz? Długo cię nie widziałam.- usłyszałam głos pani Rice dobiegający zza półki.

-Dzień dobry proszę Pani- uśmiechnęłam się. Wspomnienia z dzieciństwa powróciły, kiedy przychodziłam z mamą do sklepu a ona wręczyła mi jabłko. Obejrzałam jej postać; sukienka sięgała jej kostek, a na stopach miała małe, czarne buty. Przy oczach robiły jej się zmarszczki kiedy się uśmiechała. Chociaż była starszą panią, ciągle była urocza. Wyglądała tak samo jak pół roku temu, kiedy wylatywałam.

-Wróciłaś z wizytą?- zapytałam z ciekawością co robię w domu.

-Na jeden semestr- pokiwałam głową. Nie chciałam dużo mówić o tym, dlaczego przyjechałam. Pani Rice uśmiechnęła się  i spojrzała na skrzynkę, którą właśnie przyniosła. Uśmiechnęłam się szerzej, bo doskonale wiedziałam co chce zrobić. Wyciągnęła rękę i sięgnęła duże, błyszczące, czerwone jabłko. Poczułam się jak dziecko.

-Jak za starych czasów- jej ząbki błyszczały kiedy wręczała mi owoc.

-Dziękuję bardzo, pani Rice.

-Pozdrów swoją mamę ode mnie. Witaj z powrotem Emily- pokiwałam i odwróciłam się aby kontynuować swój dzień. Może się myliłam..może nie byłam taką kompletną nieznajomą. Rozmowa z panią Rice, zapewniła mnie, że nie straciłam kompletnego kontaktu z tym światem.

Ugryzłam kawałek jabłka i sięgnęłam do kieszeni. Zauważyłam, że Harry CIĄGLE  nie odpisał od wczorajszego ranka. Przez chwilę pomyślałam aby napisać do Nialla, aby powiedział Harry'emu. NIE RÓB TEGO GŁUPKU! POMYŚLI, ŻE JESTEŚ ZAZDROSNĄ DZIEWCZYNĄ, KTÓRA NIE DAJE MU POWIETRZA.! Pokręciłam głową i schowałam iPhona do kieszeni.

Wiedziałam, że przesadzam. Harry powiedział, że wszystko będzie dobrze pomimo dzielących nas kilometrów.

Przechodząc obok magazynów z plotkami ze świata gwiazd, napotkałam te zielone oczy. na okładce był Harry, mój Harry...tylko nie był sam.

Trzymał rękę na ramieniu wysokiej brunetki. Była ładna. Jej niebieskie oczy były skupione na aparacie, a usta złożone w 'dzióbek' wysyłające buziaka do fotografa. Jej policzek był przy policzku Harry'ego. Uśmiechał się...trzymaj jej dłoń...

Na pierwszej stronie widniał nagłówek " Czy członek One Direction, Harry Styles, znalazł nową miłość podczas trasy? Więcej znajdziesz w środku!!" Szybko odeszłam z tamtego miejsca.

W kilka sekund poczułam się chora. Żołądek robił kółka, a pokój stał się dziwnie mały. Harry znalazł sobie kogoś nowego, kogoś z o wiele mniejszym bagażem niż ja. Nie winiłam go, ale kurwa byłam wściekła. Mój oddech strasznie przyspieszył. Klatka piersiowa podnosiła się i opadała z każdym kolejnym ruchem, kiedy próbowałam uspokoić oddech. Byłam głupia. Byłam idiotką, myśląc, że to wszystko jest jak w bajce i że wszystko skończy się 'i żyli długo i szczęśliwie'. To był koszmar.

-Wszystko będzie dobrze- usłyszałam malutki, cichutki głosik za mną. Odwracając się rozpoznałam znaną mi twarz. Rosie. Jej jasny uśmiech uspokoił mnie trochę. Ale zaraz potem, spojrzałam na nią zdziwiona.

Byłam zmieszana, Rosie była tysiące mil ode mnie. jakim cudem znalazła się w Ameryce. Była w szpitalu więc lekarze mogli obserwować jej zdrowie. Jej rodzice zadzwonili do mnie i powiedzieli, że nie czuję się dobrze. .. nie było żadnego realnego wytłumaczenia, dlaczego przede mną stoi Rosie...

-Jak ty się tu ...

-Wszystko będzie dobrze - powtórzyła.

***

Obudził mnie dźwięk mojego budzika. To był tylko sen...

Wzięłam telefon do ręki, była dziesiąta rano. Podniosłam się z poduszki, odrzuciłam na bok zmęczenie i frustrację.

Pokój Harry'ego i  mój wydawał się pusty. Wyjechał na końcówkę trasy dwie noce temu. Wspomnienie jego odlatującego ciągle było świeże.

***WSPOMNIENIE***

Nie chciałam wypuścić go z mojego uścisku. Przytulając go jeszcze mocniej, chciałam aby ta chwila się nie kończyła. Łzy lecące po  moich policzkach wskazywały na to, że nie byłam gotowa aby wyjeżdżał. Wiedziała, że wyjeżdżał z dobrego powodu. Aby spełniać własne marzenia i uszczęśliwiać miliony. Właśnie za to go kochałam.

- Wszystko będzie ze mną dobrze kochanie - wyszeptał mi do ucha i zostawił buziaka na moim policzku.

-Wiem, ale tak bardzo będę za tobą tęskniła. -przytuliłam go mocniej. Niedługo wyjeżdżam do Ameryki, więc będziemy trochę bliżej siebie.

-Wiem, skarbie ale ja już tam będę zanim wyjedziesz do domu. - obiecał mi - Nie ważne co się stanie, zobacz cię.- pokiwałam głową, na jego obietnicę, wiedząc, że będzie próbował wszystkiego aby tak się wydarzyło.

-Chodźmy Harry!- krzyknął Louis, klepiąc Harry'ego po plecach, dając mu znak, że musi już iść. -Emily, zaopiekujemy się twoim małym chłopcem.- zaśmiał się.

-Ja.Jestem. Mężczyzną.- upomniał się, sprawiając że zaśmiałam się na jego ton. Mocno pocałował mnie jeszcze raz i przytulił na do widzenia. Zaraz po tym siedział już w samolocie.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

Myślałam teraz o moim śnie. Myśl, że Harry trzyma w swoich ramionach inną dziewczynę, ściskała moje serce w klatce. Tysiące ale to tysiące razy zapewniał mnie, że nigdy by tak nie postąpił. Powtarzał mi, że mnie kocha i, że nie szuka kogoś innego.

Widok Rosie, w moim śnie, przykuł moją uwagę. Rosie... nie powiedziałam jej, że wracam do Ameryki. Szczerze? Bałam jej się to powiedzieć. Nie chciałam jej smucić, że nie będę mogła jej odwiedzać przez pewien czas. Nie wyjeżdżam na zawsze, tylko na wiosenny semestr. Ale wiedziałam, że dla niej to będzie jak wieczność.

Wstając z łózka, wzięłam swój telefon. Patrząc na ekran, na mojej buzi pojawił się uśmiech,  z powody imienia, które migało na wyświetlaczu. Harry. Każdego dnia trasy, dzwonił do mnie minimum raz. Żeby dowiedzieć się, czy wszystko jest w porządku, czy już się spakowałam. ... i czy przypadkiem nie wpadł ktoś niezapowiedziany.

-Dzień dobry mi Amor!-przywitałam się.

-Hola!- zażartowała. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę szafy.

-Jak leci? Mieliście już jakieś kłopoty? - Już znałam odpowiedź.

-Pfff i to ile...Znasz nas. - czyli miałam rację- Tak czy siak, co dzisiaj robisz? - Mój uśmiech nagle zniknął. Przypomniał mi się sen. Harry z inną dziewczyną i Rosie...Musze odwiedzić Rosie.

-Ja, Chciałam pójść odwiedzić Rosie. Muszę jej powiedzieć, że nie zobaczymy się aż do wiosny.

-Idź odwiedzić Rosie Posie, kochanie - doskonale wiedział co chodzi mi po głowie- Musze lecieć, zaraz mamy próbę. Kocham cię. Porozmawiamy potem na Skype'ie?

-Tak. Kocham cię Harry. - przygryzając wargę, chciałam aby powiedział to jeszcze raz. Potrzebowałam usłyszeć to jeszcze raz. Był cicho przez sekundę. I jakby czytał w moich myślach, powtórzył te słowa.

-Kocham cię na zawsze.

***

Szłam wzdłuż korytarza w szpitalu. Każdy krok wydawał się cięższy i cięższy. Ale musiałam to zrobić. Nie wiem jak zniosę tą rozmowę. Nie wiedziałam co robię. Nie tylko z Rosie, ale ze wszystkim.

W dniu kiedy Harry wyjeżdżał w trasę, rodzice Rosie zadzwonili do mnie. Poinformowali mnie, że Rosie czuje się coraz gorzej. Wróciła na trochę do domu..ale zaraz po powrocie..jej objawy znowu wróciły. Nie odwiedzałam jej, bo bałam się. Bałam się stanu w jakim może być...bałam się załamanie przed nią, kiedy powinnam być silna i ją wspierać. Powinnam być przy niej i mówić, że wyzdrowieje. Ale się bałam.

Zapukałam w duże drewniane drzwi, które rozdzielały korytarz od pokoju Rosie. Zero odpowiedzi. Oparłam czoło o zimna powierzchnię. Skup się Emily! Bądź silna dla niej! Zapukałam jeszcze raz. Tym razem usłyszałam szumy po drugiej stronie.

Klamka się przekręciła i zobaczyłam bardzo zmęczoną, wykończoną mamę. Mamę, która siedziała cała noc przy swoim dziecku aby zobaczyć czy czuje się dobrze.... aby zobaczyć czy jej dziecko ciągle żyje.

-Emily- na jej tworzy pojawił się słaby, lecz kochający uśmiech.

-Jak ona się trzyma?- zapytałam. Spojrzałam w oczy mamy Rosie, ale nie skupiałam się na nich. Nie chciałam za bardzo myśleć, aby potem się nie rozpaść.

Spojrzała na mnie. Przygryzała drgającą wargę, nie musiała nic mówić. Wiedziałam, że się boi tak samo jak ja. Owinęłam ją swoimi ramionami, mając nadzieje, że chociaż na kilka sekund....będzie to tarcza przed światem.

-Czuje się lepiej, Po prostu potrzebuje kilku nowych lekarstw, ale tak bardzo się boje. Jest taka mała.- płakał na moim ramieniu. Nie chciałam jej puszczać, przestraszona tym, że jeśli to zrobię przewróci się na ziemie..- Chciałabym...chciałabym się z nią zamienić miejscami. Chciałabym walczyć za nią. Ona na to nie zasłużyła. - Wyszeptała mi do ucha.

Kiedy usłyszałam to od kobiety, która ciągle była silna, coraz bardziej obawiałam się przed tą rozmową z małą, kruchą, osobą.

-Mogę ją zobaczyć?- przełknęłam gule w gardle.

-Oczywiście, pójdę na dół, na kawę. - małe ciemne kółka, pod jej brązowymi oczami, wskazywał na to, że miała najmniejszą nić nadziei. - Nie śpiesz się skarbie.

Pokiwałam głowa i patrzyłam jak odchodzi korytarzem. Chciałam ją jeszcze raz przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale prawda była taka...że nie wiedziałam, czy wszystko będzie dobrze...ze wszystkim. Z powrotem do Ameryki. Z Harry'm, który jest tak daleko ode mnie. Z Rosie w szpitalu. Nie wiedziałam co przyniesie przyszłość. I to mnie przerażało.

Przytuliłam się mocniej. Chciałabym aby ktoś teraz przy mnie był i powiedział MI, że wszystko będzie, nawet jeśli miało to być małe kłamstwo... uspokoiłoby mnie. Harry zawsze to robił. Ale teraz był w trasie. Zmartwienie 'zalało' moje ciało kiedy uświadomiłam sobie, że będzie miliony sytuacji, kiedy będę smutna, przestraszona czy zła, a Harry'ego przy mnie nie będzie.

Potrząsnęłam głową i zapukał w drewniane drzwi. Nie czekając na odpowiedź, weszłam do małego, słabo oświetlonego pokoju. Stół, który stał pod ściana był wypełniony kwiatami,misiami i balonikami z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Zapach, który pochodził od kwiatów zamaskował typowy zapach szpitala. Zmiana wyszła na dobre. Wiedziałam, że Rosie ją polubiła.

Spojrzałam w swoje lewo. Leżała na łózko, z zamkniętymi oczami i rękoma po obydwu stronach swojego ciała. Na twarzy widniało zmęczenie. Chciałam płakać. Chciałam rzucić się na ziemie..krzyczeć...wrzeszczeć...ale najbardziej modlić się. Nie chciałam aby to małe dziecko jeszcze bardziej cierpiało. .. chciałam jej zdrowia. Chciałam żeby żyła jak normalnie dziecko, bez zmartwień. Ale ona w zamian walczyła w największej bitwie. W bitwie o życie.

Lekarze powiedzieli, że wszystko z nią dobrze,  wystarczy, że dostanie nowe leki. Ale ja ciągle się martwiłam co może stać się tej małej dziewczynce...dziewczynce, którą pokochałam jak młodszą siostrę. Spojrzałam na jej ręce. Były takie chuda, strasznie schudła od mojej ostatniej wizyty. na głowie miała granatową bandanę ze złotymi gwiazdkami.

-Cześć Emily - usłyszałam cichutki głosi. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam kiedy otworzyła oczy, które teraz błyszczały. Pomimo, że była chora, jej oczy mówiły, ze jeszcze nie jest gotowa aby się poddać.

-Cześć Rosie Posie- wyjąkałam. Mój głos zdradzał mój uśmiech. Nie chciałam aby ona się dowiedziała, że jestem smutna. Ale moje drżące powitanie mówiło wszystko...

-Co się dziej?- zapytała zmartwiona. Podparła się swoimi chudziutkimi rękami i usiadła. Pomimo, że potrzebowała trochę pomocy, udało jej się usiąść. Była taka silna.

-Jak się czujesz?- zapytałam, przygryzając policzek od środek policzka jak najmocniej aby powstrzymać się od płaczu. Jej jasne oczy oceniały moje emocje. Wiedziała, że coś chodzi mi po głowie, zawsze wiedziała.

-Czuje się lepiej niż ty wyglądasz - uśmiechnęła się, próbując poprawić humor. Lekko się uśmiechnęłam. Była w nastroju do żartowania. Ale nie wiedziała czy to dlatego, że czuła się lepiej czy... próbowała zamaskować to, że czuję się okropnie.

-Jak się czujesz?- powtórzyłam pytanie, łapiąc za jej kruchą dłoń. Dając jej w ten sposób sygnał, że nie musi przede mną nic ukrywać.

-Zmęczona- spojrzała na nasze złączone dłonie - Przestraszona.

-Lekarz powiedział, że leki ci pomagają. Mówił, że jesteś silnym wojownikiem. - uścisnęłam delikatnie jej dłoń, wiedząc że mogę jej coś przez przypadek zrobić.

-Co się dzieje Emily?- zapytała mnie znowu. Spuściłam wzrok, zanim znowu zaczęłam mówić.

- Ro..Rosie. Ja..ja - łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Nie byłam pewna czy dam rade to zrobić. Nie chciałam jej opuszczać. nie chciałam aby ona myślała, że się na niej zawiodłam, że już ona mnie nie obchodzi. Tak bardzo się bałam. Chciałam aby wiedziała, że ją kocham, i że ciągle w nią wierzę. Musiałam jej powiedzieć. Powoli. - Moja mma..ma zadzwoniła... i ... onna, ona sądzi, że nnajlepiej bę..będzie jak na razie wwróce do d..domu- cholerne jąkanie się. To sprawiało, że czułam się sto razy gorzej.

Małe łzy, które pokazały się w oczach Rosie, wskazywały na to, że pomimo tego, że nie czuła się z tym w stu procentach pewna, nadal mnie słuchała.

-Harry'ego tu nie będzie pprzez jakich cz..czas. Będzie w trasie z chłopcami i .. ja i moi rodzice stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak będę z nimi....dopóki nie przyjdzie wiosna. - zębami przygryzałam wewnętrzną stronę policzka. Próbowałam się nie 'rozkleić'. - K..kiedy wróci Harry..obiecuję ci, że ja też wrócę.

Był tam, patrzyła prosto w moje oczy. Nie mogłam powiedzieć o czym myślała. Łzy, które teraz spływały jej po policzkach mówiły mi, że nie była zadowolona. ... ale małym uściśnięciem mojej dłoni, zapewniła mnie, że rozumie.

-Czy wyjeżdżasz na zawsze?- cichutki głosik opuścił jej blade  usta - Już nigdy cie nie zobaczę?

-Nie kochanie...nie na zawsze - płakałam. - Powiem ci coś. Znajdę jakiś sposób aby cię zobaczyć. Może przez rozmowy na skype czy przez telefon. - powtarzałam jej, że jeszcze mnie zobaczy. ... ale najbardziej zapewniałam siebie, że to ja ją jeszcze zobaczę- Chcesz tak zrobić? Chcesz znaleźć jakiś sposób abyśmy ciągle były w kontakcie? Możemy być pen pals (nie mam zielonego pojęcia jak to przetłumaczyć na polski aby było poprawnie gramatycznie :o pen - długopis pal - znajomy, to jest taki znajomy, z którym ciągle piszesz np. listy ).

-Tak, podoba mi się to.

-Będzie moją najlepszą pen pal? - uśmiechnęłam się, pokazując jej, że wszystko jest okay.

-Najlepsze znajome przez Skype.- wyszeptała.

Usiadłam obok niej, z wielką chęcią zapytania jej. Tak bardzo chciałam aby te słowa opuściły moje usta. Ale nie byłam pewna czy mogę...czy ona może. Tak bardzo chciałam ją zapytać czy może na mnie poczekać. .. żeby nie opuszczała tego świata beze mnie, która ją wspiera.Chciałam ją prosić aby zaczekała na mnie. Chciałam ją prosić aby się nie poddawała. Żeby była silna. Ale to by było strasznie samolubne z mojej strony. Nie mogłam tak na nią naciskać.

A co jeśli nie mogła poczekać? A jeśli była za bardzo zmęczona aby dłużej walczyć.Tego wszystkiego jest za dużo jak na taką jedną osóbkę. Nie chciałam sprawić aby ona myślała, że MUSI poczekać na mnie.

Nie chciałam opuszczać Londynu z myślą, że Rosie jest smutna. Chciałam aby myślała, że ją kocham i że jest niesamowitym małym dzieckiem. Pomimo tego, że ona postrzegała mnie jako bohatera, to ja powinnam patrzeć na NIĄ jako bohater. nikt kogo znam nie miał tyle siły co ona. Była silna, była wojowniczką.

- Ja wytrzymam - wyszeptała jakby wyczytała z mojej twarzy o czym myślałam.

-Kocham cię Rosie.. cokolwiek się stanie - Musiałam przestać...nie mogłam poddać się na tym dziecku. Ale potrzebowałam aby ona wiedziała, że jestem przy niej, a jeśli nie mogłaby dłużej walczyć.... że ją kochałam i że nikt nie mógłby być na nią zły. - Cokolwiek się stanie, chciałam abyś wiedziała, że cię kocham okay? Nikt nie jest na ciebie zły. Nikt na ciebie nie będzie zły. Słyszysz mnie? - pokiwała głową - Po prostu odpocznij, dla siebie samej. Okay skarbie? Zrób to dla siebie. - Była rozmazana. Moja wizję zasłaniały łzy.

-A c o z mamusią?- jej cichutko głos zwrócił moją uwagę. - Czy mamusia będzie zła? Ona może myśleć, że się poddałam...że już nie chciało mi się walczyć..Czy ona będzie zła?

Myślałam nad odpowiedzią, kiedy roztrzęsiony głos zza drzwi mnie wyprzedził

-Nie kochanie, mamusia nigdy nie będzie na ciebie zła.- to była mam Rosie. Słyszała dużą część naszej rozmowy. Podeszła do córki i otuliła ją ramionami. - Nie ważne co się stanie, mamusia zawsze cię będzie kochać- Moje serce bolało, ale wiedziałam że Rosie jest otoczonymi tymi, którzy ją kochają.

-Obiecujesz?- wyciągnęła mały paluszek, abyśmy złożyły pinky promise że nigdy nie będziemy na nią złe, gdyby dłużej już nie wytrzymała.

Zahaczając swój palec o jej, przybliżyłam się aby ją przytulić.

-Pinky Promise Rosie - zostawiłam buziaka na czubku jej bandany.

Z powrotem usiadłam obok niej i patrzyłam jak po cichu ziewa. Pomimo, że leki jej pomagały traciła dużo energii.

-Śpiąca? - jej mama pomogła jej się położyć na szpitalnym łóżku.

-Nie  - uśmiechnęła się do nas, próbując ukryć swoje zmęczenie.

-A może zaśpiewam ci piosenkę?- zapytałam, przykrywając ją pościelą.

-Zostaniesz jeszcze trochę? zapytała.

-Zostanę na noc ... jeśli się pani zgodzi - zapytałam jej mamy. Uśmiechnęła się do nas i pokiwała głową.

-Będę w kafeterii. Potem do was zajrzę. - wyszła z pokoju.

Znowu spojrzałam na Rosie, moją Rosie Posie. Wszystko z nią będzie okay. Miała nas wokół siebie, którzy się modlili o jej zdrowie i  wspierali ją. To wszystko czego potrzebowała.

-Gotowa skarbie?- zapytałam. Pokiwała głową. Zaczęłam śpiewać, a jej ciężkie powieki powoli zaczęły się zamykać.

- Isn't she lovely...
Isn't she wonderful ..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Okay, chciałabym przeprosić, że dodaje rozdział na dwa tygodnie, ale jakoś tak wyszło :/ Ten rozdział miał 5 stron A4 i mało dialogów ( a szczerze mówiąc o wiele szybciej tłumaczę rozdział jak jest jakaś akcja i dialogi), do tego dochodzą próbne egzaminy i bierzmowanie ( wiecie roraty, rekolekcje itp). Mam nadzieję, że zrozumiecie :)

I dziękuje za tyle komentarzy i odsłon :D Poprzedni rozdział miał 394 odsłony w ciągu 24h *.*

piątek, 6 grudnia 2013

Liebster Awards x2

Na prawdę dziękuję za nominację :* To dla mnie wiele znaczy :) 
Podstawowe zasady : ,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

ZOSTAŁAM NOMINOWANA PRZEZ:

ODPOWIEDZI (Grenade)
1. Ulubiony kolor?
Pomarańczowy 

2. Ile masz lat?
15 ^^

3. Ulubiona potrawa?
Szarlotka na ciepło z lodami i bitą smietaną (A potem dupa rośnie)

4. Z czego czerpiesz inspirację na tworzenie rozdziałów?
Tłumaczę rozdziały :D

5. Do jakich fandomów należysz?
Directioners, Roomies i troszkę do Mixers :)

6. Jaki masz kolor oczu?
Pomieszany :D

7. Czy pisanie bloga sprawia Ci przyjemność?
I to wieeelką :D te wszystkie miłe komentarze i tyle wyświetleń *.* Maaagia

8. Jak długo prowadzisz bloga?
Od lipca tego roku :)

9. Co sądzisz o hejtach?
Haters gonna hate. Każdy będzie hejcił i będą jego hejcili. Należy to olewać i iść do 
przodu :)

10. Dlaczego postanowiłaś/eś założyć bloga?
1) Nudziło mi się w wakacje.
2) Chcę poćwiczyć język angielski :)
3) Po przeczytaniu FZ stwierdziłam, że polscy fani też powinni poznać historię Emily.

11. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Jeszcze nie wiem :/ Ale jestem pewna, że będzie to związana praca z językami :) 


ODPOWIEDZI (Tą miłość będę pamiętać przez całe jego życie)

1. Co cię skłoniło do założenia bloga ?
Spójrzmy na pytania powyżej :)

2. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Zacznijmy od tego że nie mam w ogóle wolnego czasu :c Ale jak tylko jest chwila siadam przed komputer i tłumaczę :)

3. Kto jest twoim idolem ?
Definitywnie One Direction !

4. Ulubiona piosenka ?
They Don't Know About Us

5. Co/kto jest dla ciebie najważniejsze ?
Szczerość, kiedy człowiek nie jest sztuczny

6. Za co cenisz One Direction ?
Potrafią mnie rozbawić i poprawić humor w kilak sekund. Pokazali mi, że nie wolno zamartwiać się całe życie i trzeba cieszyć się życiem. Cenię ich za to, że pomimo sławy i milionów na koncie nie uważają się za wielkich gwiazdorów i nie robią wokół siebie sztucznego pogłosu. 

7. Ulubiony strój ?
Legginsy :)

8. Ulubiony film ?
Catfish i Frontiers .

9. Za co cenisz swoich przyjaciół ?
Nie mam takich prawdziwych przyjaciół, ale chciałabym żeby byli szczerzy, nie obrabiali mi tyłka za plecami i szanowali moje decyzje. A i żeby byli ze mną na dobre i na złe.

10. Ulubiona książka ?
13 powdów - Jay Asher

11. Ulubiony blog
Pamiętnik Diabła i Proces Diabła.

NOMINOWANI:
http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/
http://i-wont-let-you-go-without0me.blogspot.com/
http://hermione-and-draco.blogspot.com/
http://friends-with-benefits-translate.blogspot.com/
.http://take-me-home-tlumaczenie.blogspot.com/
.http://taniec-ponad-wszystko.blogspot.com/
.http://better-thanwords.blogspot.com/
.http://my-place-it-hogward.blogspot.com/
.http://harryadnmai.blogspot.com/

PYTANIA:
1. Czemu zaczęłaś pisać?
2. Co cię inspiruję?
3. W jakich jesteś fandomach i jak długo ?
4. Film czy książka? Dlaczego?
5. Motto życiowe?
6. Ulubiony film i dlaczego?
7. Masz jakieś uzależnienie?
8. Co sądzisz o miłości na odległość?
9. Masz rodzeństwo? 
10. Koty czy psy? Dlaczego?
11. Co sądzisz o homoseksualistach ?

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 66 - Mogę pojechać do domu?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Harry---

-Sądzę, że najlepiej kiedy wrócę - w jej oczach pojawiły się łzy. Przygryzając dolną wargę, wiedziałem że próbuje powstrzymać się od rozpadnięcia się na milion kawałków...tak jak ja. Otuliła rękami mój tors. Jej włosy pachniały szamponem kokosowym. W moim gardle uformowała się gulka. Myśl o kobiecie w której zakochałem się po uszy.... w ramionach potwora, który posiniaczył jej ciało i dusze...rozbijała mnie na tysiąc kawałeczków.

Jeśli wróciłaby do Brandona, wszystkie walki które odbyłem dla niej, wszystkie słodka słowa, które szeptałem jej do ucha, całą miłość, którą wymienialiśmy...to wszystko byłoby niczym. Już nigdy nie byłbym w stanie powiedzieć jej dokładnie jak przy niej się czuję. Jak jej uśmiech ocieplał moje serce. Jak jej śmiech zapewniał mnie, że coś robię dobrze. Jak jej pocałunki sprawiały, że czułem jakbym był tym wspaniałym facetem, który zasłużył na cały świat. Ona to dla mnie zrobiła...a jej powrót do Brandona zniszczyłby całe szczęście, które budowałem przez kilka ostatnich miesięcy.

Nie mogłem trzymać jej dłużej nie wiedząc prawdy...nie mogłem trzymać jej w moich ramionach dopóki nie dowiem się czy ona wraca do tego potwora, który prawie ją zniszczył. Patrząc w jej oczy, szukałem odpowiedzi. Jej lśniące oczy nie pokazywały żadnej prawdy. Musiałem zapytać. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy w obawie, że usłyszę niechcianą odpowiedź...że wraca do Brandona.

-Do niego?- moje gardło się zacieśniło, słowa nie chciały przez nie przejść.

Zaczęła kręcić głową. Nie...nie wraca do niego. Moje ciało zalał fala ulgi. Do moich oczu napłynęło jeszcze więcej łez, wiedząc że ciągle mnie kocha. Łącząc brwi, zmieszanie pokryło moją twarz. Jej różowe usta uformowały uśmiech.

-Do mojej rodziny.

Otworzyłem szerzej oczy...Wraca do Ameryki. Drugi koniec świata miałby się stać domem dla mojej miłości.

C..co?- udało mi się wyszeptać. Ból i smutek maskowały wszystkie emocje. -T.ty wyjeżdżasz?

Wiem, że ostatnie dwa tygodnie były dla niej piekłem,ale nie sądziłem, ze opuści Londyn na stałe. Myślałem, że teraz tutaj jest jej dom. Sądziłem, że ja jestem jej domem. Myśl, że już nigdy jej nie zobaczę, przyprawiła mnie o ból serca. Właśnie wygrałem jej serca i sprawiłem, że jest moja...a teraz ona wyjeżdża i zostawia wszystko co razem udało nam się zbudować.

Jej ręce, delikatnie ujęły moją twarz. Patrzyła na mój wyraz twarzy. Z łatwością mogła powiedzieć, że nie byłem zadowolony z pomysłu wyjazdu z Londynu do Ameryki. Nie chciałem być samolubny, ale chciałem ją mieć tutaj, przy sobie. Chciałem wracać do domu i codzienne widzieć jej twarz. Chciałem się codziennie budzić i widzieć ją śpiącą obok mnie. Widzieć ją tutaj, leżącą na moim  łóżku. Nie chciałem, żeby wyjeżdżały na drugi koniec świata.

-Nie opuszczaj mnie -wyszeptałem, zamykając oczy. Wypuściłem powietrze. Głaskała mnie po twarzy. Pomimo sytuacji, jej dotyk mnie uspakajał.

Jej następny ruch mnie zaskoczył. Stałem przed nią. Miałem zamknięte oczy, bojąc się ich otworzyć aby nie poleciały  z nich łzy. nagle poczułem miękkie usta napierające na moje. Ruch był zaskakujący i ...uspokajający.

-Nie opuszczam cię Harry- natychmiast otworzyłem oczy. Nie rozumiałem. Jej uśmiech był delikatni i pewny. Wszystko było okay, wszystko JEST okay. - Kiedy byliśmy przyjaciółmi...przyznaję, chciałam więcej. Chciałam być wszystkim..twoim wszystkim. Byłam rozerwana pomiędzy dwoma światami. Pomiędzy jednym, w którym byłam...z Brandonem, gdzie byłam niedoceniana, traktowana jak brud, i nigdy nie kochana...ale to było znajome. Coś d czego musiałam dorosnąć aby zaakceptować swoje życie. Wtedy poznałam ciebie Harry. Pokazałeś mi jak pokochać samą siebie. Pokazałeś mi, że jestem piękna i zasługuje na odwzajemnioną miłość. Przyszedłeś i otworzyłeś mi oczy na cały nowy świat, gdzie byłam kimś zupełnie innym. Jesteś moją skałą Harry. Moim wsparciem.- w jej oczach pojawiły się łzy. Jej tęczówki zaczęły błyszczeć. Przygryzała dolną wargę, która drżała. Płakała, ale wiedziałem, że ze szczęścia.

-Nie wyjeżdżaj- powtórzyłem, teraz mówiąc o Londynie.

-Ty też będziesz na drugim końcu świata Harry. Przez miesiące. Ostatnie dwa tygodnie bez ciebie były samotne. Czułam się bezradna bez ciebie obok mojego boku. Czy nie wolałbyś abym była bezpieczna razem z rodziną.? Z ludźmi, którzy jak obydwoje wiemy nie skrzywdzą mnie w sposób w jaki kiedyś kto inny bez problemu to zrobił? Byłabym dużo bliżej ciebie. Kiedy przejedziesz do Teksasu, będę mogła przyjść na trasę i zobaczyć cię kiedykolwiek będę chciała...wystarczy tylko jeden lot samolotem.

Jej słowa mnie rozluźniły. Głaskała mnie po plecach kiedy przytuliła mnie mocniej. Wiedziałem, że to nie jest nasz koniec. Ciągle mnie kochała. A fakt, że będzie z zaufanymi ludźmi...uspakajał mnie jeszcze bardziej.

Przerwaliśmy nasz uścisk. Jej usta zaokrągliły się w uśmiech, kiedy zdjęła odpryśnięty lakier z kciuka. Patrzyłem na jej piękno przez, mogłoby się wydawać, godziny. I wtedy mnie olśniło.

-Więc teraz twoi rodzice o mnie wiedzą?- zapytałem, pamiętając że wspomniała moje imię podczas rozmowy telefonicznej. Podniosła wzrok ze swoich rąk. Jej uśmiech urósł jeszcze bardziej. -Jak poszło?- pokazałem dołeczki w policzkach.

***WSPOMNIENIA***
---Emily---

Leżałam na łóżku. Po pokoju roznosiło się ciche pochrapywanie Harry'ego. Leżał przodem, a jego ciało przykryte było kołdrą. Widziałam tylko jego loczki. Położyłam rękę na jego plecach, jego ciepła skóra dotknęła mojej lewej ręki. Chciałam go obudzić i powiedzieć, że nie mogę spać. Coś mnie dręczyło.

Delikatnie go trąciłam, chciałam zobaczyć czy go obudziłam. Zero szczęścia.

Ciągle myślałam o moich rodzicach i o tym, że nie mają pojęcia o wydarzeniach ostatnich miesięcy. O Brandonie, który mnie zdradzał i o pobiciu. O spotkaniu Harry'ego i o zakochaniu się w osobie, o której nigdy nie pomyślałabym, że odwzajemni moją miłość. Pewnie ciągle myślą, że mieszkam z Brandonem, jak szczęśliwa para zakochanych...ale Brandon był moich przeszłym koszmarem.

Po godzinie rozmyślań, nie mogłam znieść że moi rodzice nic nie wiedzą o moim życiu w Londynie...o Harry'm. Chciałam aby się o nim dowiedzieli...poznali go...i pokochali tak ja.

Odkryłam się. Ściągając nogi z łóżka poczułam miękki dywan pod bosymi stopami. Biorąc głęboki oddech wiedziałam co muszę zrobić. Wstając z łóżka wzięłam swój telefon, który leżał na komodzie. Wydawał się ciężki w mojej dłoni.

Przeciągając listę kontaktów na dół znalazłam numer, który był już dawny nie używany...Mama... Przygryzając wargę, zaczęłam się wahać. Może się powstrzymam na trochę...Nie wiedziałam jak to wszystko powiem mojej mamie. ..ale chciałam, żeby znała prawdę.

Przyłożyłam telefon do ucha. Sygnał odbijał się w moim uchu. Mój umysł krzyczał żebym odłożyła telefon i przejechała palcem po 'zakończ rozmowę' , ale moje serce krzyczało żebym kontynuowała. Że mogę to zrobić. Że nie ważne co im powiem...oni zawsze będą mnie kochać.

-H..Halo?- odebrał zdziwiony głos. Mama. Mogłam stwierdzić, że się obudziła.

-Mama?- wydusiłam. Jej głos od razu dodał mi otuchy. Westchnęłam. Byłam bezpieczna.

-Emily?Co się dzieję? - Zawsze wiedziała, że coś jest nie tak gdy tylko usłyszała mój głos. Znała mnie jak własną rękę. Kiedy byłam młodsza, przynosiła mi kubek ciepłej czekolady i mogłyśmy rozmawiać godzinami.

-Wszystko w porządku mamo...ja..Ja się po prostu stęskniłam za tobą. - w moich kącikach oczu pojawiły się łzy. Znowu miałam swoją mamę.

-Jak się masz córeczko?- jej głos był teraz delikatniejszy, mniej zaspany.

- Wszystko w porządku mamo..

-Powiedziałaś 'wszystko w porządku mamo' dwa razy..co znaczy, że nie jest w porządku.- Pomimo tysięcy mil mogła mnie rozczytać jak otwartą książkę. -Czy ty i Brandon się pokłóciliście? - moje serce upadło na ziemię, najniżej jak się tylko da. Muszę jej powiedzieć. Muszę jej powiedzieć, że Brandona już nie mam w moim życiu i sercu już na zawsze. I dlaczego.

-Mamo, ja..ja..

-Jąkasz się Emily. Co się dzieje? - połknęłam wszystkie swoje nerwy, teraz jest czas, muszę jej powiedzieć.

-Mamo, już nie jestem z Brandonem. - miałam ciasno zamknięte oczy. Nie wiedziałam jak zareaguje na to...i na następne zdanie. - Zdradzał mnie przez dłuższy czas.

-To małe gówno!- podniosła głos, przez co podskoczyłam.

-Mamo..mamo..to nie wszystko.- bicie serca czułam w uszach.

-A co może być gorsze od te...- zatrzymała się na chwilę.- Jesteś w cią...

-Nie mamo...Nie jestem w ciąży- przewróciłam oczami. Dobrze, że mnie teraz nie widziała.

-W takim razie co?- w moich oczach pojawiły się łzy. Powróciłam wspomnienia do momentu kiedy nakryłam Brandona z Isabel. Czułam gulę w gardle. Nie mogłam wydusić z siebie tych słów, oczyściłam gardło.

-O..on mmnie u..uderzył.- zacisnęłam dłoń na telefonie. Próbując nie załamać się i nie zacząć  płakać, złapałam krzesło, które stało obok mnie. Nie chciałam żeby mama rozpoznała stan w jakim jestem po tym co zrobił Brandon.

-Mój Boże Emily!

-Teraz jest wszystko dobrze mamuś- próbowałam ją uspokoić. Przypomniała mi się twarz Nialla z tamtego wieczoru. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, żeby przyszedł do parku. Uratował mnie. Był moim ratunkiem. Był moim najlepszym przyjacielem, moim bohaterem. Potem pojawiła mi się twarz Harry'ego. Jak próbował mnie odbudować. Mówiąc mi, ze jestem kimś więcej niż sama myślę. Że jestem piękna...a NIE bałaganem.

-Gdzie teraz mieszkasz?- jej głos był pełen troski. Uśmiechnęłam się, myśląc, że teraz nadszedł czas aby powiedzieć jej, że poznałam kogoś z kim mogę być na dobre i na złe. Ponieważ taki był Harry.

-Poznałam kogoś mamo...

-Kogo?Kiedy? Czy to nie za wcześnie?- zbombardowała mnie pytaniami. Wiem, że nie była do końca pewna mojego związku z Harry'm. Myślała pewnie, że wszystko dzieje się za szybko. Musiałam powiedzieć jej o wszystkim. O spotkaniu Harry'ego, o tym, że kocha mnie całą swoją duszą, że zawsze jest przy mnie .. o wszystkim.

-Tak na prawdę...Znałam go zanim wyszło na jaw zdradzanie Brandona- wyznałam.

-Miałaś romans Emily?- z trudem złapała powietrze.

-Nie mamo. Nie miałam. Byłam wierna Brandonowi. Poznałam Harry'ego w ...

-Harry'ego?

-Tak mamo, to jego imię.

-Kto to?- usłyszałam głęboki głos po stronie mamy. Mój tata. Jego głos sprawił, że zapomniałam o wszystkim o czym mówiłam. Mój tata...Tak bardzo za nim tęskniłam. Był moim pierwszym superbohaterem. Mężczyzna, który mógł mnie pozbierać po wszystkim.

-Tata?- wydusiłam.

 -To Emily- usłyszałam, że dźwięk telefonu się zmienił. -Jesteś na głośnomówiącym. Skarbie, Emily poznała nowego chłopaka.

-Nowego chłopaka? Co stało się z Brandonem?- miał poważny głos, wiedział że Brandon musiał coś zrobić.

-Brandona już nie mam w moim życiu tato. ..Ja..złapałam go na zdradzaniu mnie.- znowu złapałam mocniej telefon. Nie chciałam wspominać o biciu przy moim tacie.

-Więc ten nowy chłopak...ma jakieś imię?

-Harry. - Chciałam znowu ich usłyszeć, przytulić ich i już nigdy nie puszczać.

-Czy jest dobrym mężczyzną?- zapytał tata.

Wiedząc, że nie będę mogła mówić, przygryzłam dolną wargę. Chciałam do mamy i taty.

-Skarbie?

-Mam...mogę wrócić do domu?- zaczęłam cicho łkać.

-Co się dzieje?- zapytał mój tata. Nie wiedział o pobiciu...znał tylko połowę.- Czy ten koleś nie traktuje cię porządnie?

-Nie tato to nie to...Harry traktuje mnie jakbym była jego całym światem.

-W takim razie co jest?- zatrzymałam się na chwilę. Próbowałam powstrzymać łzy.

-Wyjeżdża na kilka miesięcy, a ja nie chce zostać sama w Londynie...Potrzebuję cię tato..potrzebuję cię mamo..

-Przyjedź  do nas Emily, jesteśmy tuta.- głos mamy zapewnił mnie, że są tam.

-Gdzie on wyjeżdża Emily?- wtrącił się tata.

-W trasę...- stwierdziłam.

-W trasę?-  zapytali razem.

-Jest piosenkarzem i on umm wyjeżdża niedługo do Ameryki więc pomyślałam, że dobrym pomysłem jest jak wrócę na ten czas do domu..mogę? Mogę wrócić do domu?

-Wróć do domu Emily...Tęsknimy za tobą- głos mojej mamy był ciemny.

-Tak strasznie za wami tęsknie- stwierdziłam wiedząc, że wszystko jest w porządku, a rodzice o wszystkim wiedzą.

-Będziesz musiała wymyślić coś ze szkołą, wiesz przecież że jak nie skończysz semestru to oblejesz. Może zapisanie się tutaj do klasy byłoby dobrym rozwiązaniem?

-Wiem..ja po prostu chcę być z wami.

-Chcemy cię w domu Emily..ale zrób to dla siebie, nie dla chłopca, który wylatuje na drugi koniec świata.

 Nie to nie tak..ja chce abyście mnie przytulili i powiedzieli, że wszystko będzie dobrze.

-Okay kochanie. Wracasz do domu? Tego właśnie chcesz?

-Tak, Harry wyjeżdża w trasę a ja zostaję w Londynie sama. Nie chce zostać sama, sądzę, że najlepiej będzie mi  wami. Kiedy Harry wyjedzie do Ameryki, będę mgła was częściej widzieć.

-Chcemy abyś była szczęśliwa Emily. czy ten chłopiec cię uszczęśliwia? - wiedziałam, ze pytają z dobrych powodów. Ostatnio kiedy poleciałam na drugi koniec świata za chłopakiem, którego kochałam nie skończyło się dobrze.

-Tak.

-I ten cały Harry wie, że przyjeżdżasz? - Nie wiedział, ale byłam pewna, że wolałby gdybym była kilka godzin lotu od niego, niżeliby na drugim końcu świata gdzie kręci się Brandon z Drew.

-Tak, on będzie w trasie a ja z wami. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.

-Okay, zadzwoń do nas kiedy wszystko już zaplanujesz skarbie...kochamy cię Emily- jego ostatnie słowa mnie zapewniły, że ciągle miałam dom. Że pomimo tego co przeszłam z Brandonem mój dom się nie zmienił.

-Też was bardzo kocham.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

-Wszystko będzie dobrze Harry, będę z nimi bezpieczna. - delikatnie pocałowałam jego usta, moje serce zatrzepotało, wiedząc, że mój drugi dom był przy nim.

-Wiem skarbie, po prostu będę za tobą strasznie tęsknił.

Wszystko będzie dobrze, miałam Harry'ego w swoich ramionach i sercu...i doskonale wiedziałam, że ja jestem w jego sercu.

Ciągle miałam jego miłość, a on ciągle  miał moje serce.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 65 - Powrót

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Wypuściłam oddech, ulga 'zalała' moje ciało kiedy dowiedziałam się, że pozwolą mi wrócić nawet po tym wszystkim co zrobiłam. Było ciężko, ale wiedziałam, że to było jedyne wyjście. Dla mnie, dla niego i dla Harry'ego. -Tak, on będzie w trasie a ja będę z tobą. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.- słowa, które wypowiedział następnie zapewniły mnie, że nie jestem totalną niedojdą.-Też cię kocham, tak bardzo

On, po drugiej stronie ciągle mówił. Opowiadał jak bardzo się cieszy, że wracam. Jak strasznie się zmieniło. Moje serce zalała fala ciepła, ale jednocześnie mnie zabolało. Wiedziałam, że Harry'emu za bardzo to się nie spodoba, ale wiedziałam, że to była najlepsza rzecz dla nas obojga.

-Tak, ja .... - w tym momencie, ręka z tyłu wyrwała mi telefon, naciskając koniec rozmowy. Harry spojrzał na mnie. Był wściekły. Miał zaciśniętą szczękę. Nie widziałam go takiego od czasu kiedy powiedziałam, że nie opuszczę Brandona. A to było dawno, teraz byłam dziewczyną Harry'ego. Złapał mnie za nogi i podniósł z ziemi. Odwracając się, wystarczyło kilka sekund kiedy dotknęłam zimnego konturu w kuchni. 

-Harry, co ty ...

-Z kim rozmawiałaś?- mówił zza zaciśniętych zębów. Jego palce leżały na moich udach. Wiedziałam, że bardzo starał się powstrzymywać od ściśnięcia ich. Był zły. Dlaczego? Nie miałam zielonego pojęcia... dopóki mnie nie oświeciło. Podsłuchiwał moją rozmowę. Słowa, które opuszczały moje usta brzmiały jakbym rozmawiała z ...

Brandonem?- musiałam powiedzieć ostatnie słowo bez zorientowania się. Oczy Harry'ego się rozszerzyły kiedy pięściami walnął w blat. Odgłos sprawił, że podskoczyłam. Echo rozniosło się po kuchni. 

-O czym z nim rozmawiałaś?- nie patrzył na mnie. Bał się na mnie spojrzeć, nie chciał aby mój wzrok powiedział mu niechciana odpowiedź. Jego żuchwa było dobrze widoczna kiedy mocniej zacisnął szczękę. 

Podniosłam do niego ręce. Przejechałam palcem po jego żuchwie. Jego postawa złagodniała pod moim dotykiem. Zielone oczy się zamknęły kiedy zapewniłam go że wszystko jest w porządku. Kładąc kciuki na jego policzkach, sprawiłam że złapała ze mną kontakt wzrokowy. Jego zielone oczy spotkały moje brązowe. Wysunął język, nawilżając górną wargę. Próbował się uspokoić. Delikatnie głaskałam jego policzki. Rysowałam małe kółka na jego skórze. 

- Nie możesz do niego wrócić- odetchnął. Słowa brzmiały jak szept, ale i tak mnie zaskoczyły. -Mógłbym pójść...- Przysunęłam się aby go pocałować. Pogłębiając pocałunek, położył rękę na mojej talii, kiedy drugą była na tyle mojej głowy.

Moje oczy były mocno zamknięte, próbowałam utrzymać ten moment najdłużej jak mogłam. Wiedziałam, że już niedługo prawie w ogóle nie będę mogła z nim rozmawiać. Nie mógł zignorować moich zamierzeń. Ale jego czas będzie zajęty mnóstwem wydarzeń z zespołem. Na pewno na początku nasze telefonu i wiadomości będą często, lecz potem to stanie się rzadkością. Przez ostatni tydzień kiedy go nie było ledwo ze sobą rozmawialiśmy. Był strasznie zajęty podpisywaniami, wywiadami, próbami i  występami. Nie chciałam wyjeżdżać ... chciałam być przy nim. Jeśli tylko bym mogła z wielką chęcią podróżowałabym z nimi po świecie. Podróżowanie w różne strony świata w każdy dzień tygodnia. Móc zwiedzać wszystkie zabytki świata. Ale przerwa Świąteczna tak szybko minie, zacznie się kolejny semestr szkoły. Nie mogłam porzucić szkoły, musiałam zrobić coś dla siebie. ( Notka od autorki: wiem, że daty w ogóle do siebie na pasują, ale udajmy, że wszystko się zgadza) 

Nasze usta rozłączyły się po pocałunku. W kuchni panowała cisza. Jedynym dźwiękami, które nas otaczały były nasze oddechy i  bicie serc. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Wiedząc, że jest moim 'systemem' który mnie wspiera, będzie trudno mu powiedzieć. Chciałam z nim zostać, być przy nim. Chciałam aby budził się przy mnie zanim wyjdzie na próby. Chciałam podawać mu wodę w przerwach między treningami. Chciałam siedzieć w tłumie kiedy chłopcy będą odpowiadać na pytania w wywiadzie. Chciałam oglądać ich występy. Być tą jedyną na którą się patrzy podczas każdej solówki. Po prostu chciałam być tam...ale musiałam skończyć szkołę.

-Harry..ostatni tydzień bez ciebie to było piekło.- oparłam swoje czoło o jego. Miałam zamknięte oczy, nie chciałam widzieć bólu w jego zielonych tęczówkach. - Nie mogę zostać tu sama kiedy ty będziesz kończył trasę. - Jego uścisk stawał się ciaśniejszy. Zignorowałam presje, wiedząc, że mnie nie skrzywdzi. Moje nogi zwisały z blatu, dotykając jego dresów.

-Nie chcę abyś wróciła do nie..- położyłam palec wskazujący na jego usta, sprawiając że zamilkł.

-Harry...kiedy jestem tu sama... nie mam nikogo do oparcia- lekko otworzyłam oczy. Spojrzałam na dół na niego, przygryzał dolną wargę...przygotowując się na cokolwiek. Próbowałam mówić dalej - Nie opuszczam Cię duchowo Harry. Zawsze tutaj będę. - Położyłam rękę na jego klatce, nad jednym z wróbli, wskazując, że gdzie nie pójdzie zawsze będę w jego sercu. - Ciągle jestem twoją dziewczyną, jeśli ty tego ciągle chcesz...

-Jesteś moją dziewczyną...- wyszeptał, miał ciągle zamknięte oczy. Delikatnie pocałowałam go w usta.

-Myślę, że najlepiej jak wrócę.- przytuliłam go mocno. Ciągle jego skóra pachniały perfumami. Wzięłam głęboki wdech, aby zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Wiedziałam, że minął miesiące kiedy będę mogła znowu to poczuć...znowu poczuć jego. Jego brązowe loki, łaskotały mój policzek, na moich ustach formował się uśmiech. Będę tęsknić za wszystkim. Za jego pocałunkami, dotykiem, lokami. Za jego śpiewem kiedy jestem przygnębiona. Za jego silnymi ramionami, które mnie chronią przed światem zewnętrznym. Będę tęsknić za jego miłymi słowami...które chroniły mnie przed moimi myślami. Nie mogłam zostać tu w Londynie..sama...musiałam wrócić.

Przerwał nasz uścisk. Nie bojąc się kontaktu wzrokowego ulokował swój wzrok na moich brązowych tęczówkach. Widziałam zaciśniętą gulkę u niego w gardle. Powstrzymywał się od łez. Nie chciałam patrzeć na niego w tym stanie. Pełnego bólu, żalu i  cierpienia. Definitywnie nie chciałam aby mnie znienawidził. Kochałam go. Moja dusza modliła się aby mnie ciągle kochał.

-Do niego?

Powoli pokiwałam głowa na boki. Do Brandona? Nie...Nigdy bym nie wróciła do świata pełnego nienawiści i kłamstw. Zranił mnie, doprowadził do prawie nienaprawialnego stanu. Harry był przy mnie i posklejał mnie w całość. Był przy mnie aby powiedzieć mi że wszystko będzie w porządku. Był jedynym, który mógł powiedzieć, że jestem jego...i że jestem piękna i idealna. Nawet po tym co zrobił ze mną Brandon. Nigdy w życiu nie wróciłabym do Brandona...Byłam dziewczyną Harry'ego. 

-Do mojej rodziny. 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 64 - Mama i Tata

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Harry---

Patrzyłem na nią. Siedziała na krześle. Opowiadała mojej mamie o swoim doświadczeniu jako wolontariuszka w Szpitalu Dziecięcym. Jej delikatna zarumieniona skóra tylko przypominała mi o zeszłej nocy. Włosy opadały jej na ramiona. Miała długi warkocz zrobiony przez Gemmę. Dogadywały się. Z łatwością mogę powiedzieć że mama i Gemma polubiły Emily..właściwie to ją pokochały.

-Jest taka mała dziewczynka, która strasznie się bała kiedy poznała Harry'ego.- Uśmiechnęła się pięknie. Wiedziałem, że mówiła o Rosie. Opiekowała się nią, jakby byłą jej. To właśnie w jej kochałem, wielkie serce, które mieściło wystarczająco miłości dla każdego dziecka na świecie. Jej brązowe oczy spotkały się z moimi. Jasno świeciły razem z popołudniowym słońcem, które wpadało przez najbliższe okno. -Kochała jak Harry śpiewał jej do snu.

-To wspaniałe Emily. To, że poświęcasz swój czas dla chorych dzieci jest wspaniałe. - mama złapała ręce Emily i uśmiechnęła się ogromnym uśmiechem. Tym samym, który mówi że jest czegoś pewna. Zapisałem sobie w głowie, aby spytać się później o czym myślała. - Twoi rodzice muszą być dumni. Co oni myślą o Rosie i całym twoim doświadczeniu ?

Emily opuściła głowę. Wiedziałem o czym myśli. Kilka dni temu powiedziała mi, jak mało rozmawiała ze swoimi rodzicami podczas tych kilku miesięcy. Szkoła i wydarzenia związane z Brandonem, paparazzi...Drew...ja....zajęło jej to dużo czasu. Wiedziałem, ż jej rodzice o mnie nie wiedzą. Jednak wiedziałem, że w swoim czasie Emily o wszystkim im powie. Musiała po prostu oczyścić swój umysł. Brandon sprawił jej tyle bólu i stresu...ale już nie musiała się tym martwić. Nie ze mną przy swoi boku.

-Nie rozmawiałam z nimi od dłuższego czasu. Byłam zajęta szkołą. Ale strasznie za nimi tęsknie. -  wyszeptała. Wiedziałem, że za nimi tęskni. Były momentu że po prostu siedziała i patrzyła się w pustą przestrzeń, myśląc. O wielu rzeczach. Brandon, Rosie, szkoła, ja....i oczywiście jej rodzice. Tęskniła za nimi.

-Mamo, dzięki że nas przenocowałaś. Obiad i śniadanie było przepyszne. Dziękuje. Emily i ja będziemy się już zbierać.

-Dobrze synu. Kocham cię. Zatrzymujcie się kiedy chcecie. Emily, wspaniale było cię poznać skarbie.

-Dziękuję za wszystko Anne.

***

Zapinając pasy, jedynym dźwiękiem który nas otaczał było mało kliknięcie. Spojrzałem na Emily. Jej uśmiech zniknął z twarzy. Wyglądała na zmęczoną. Wiedziałem, że pytanie o jej rodziców ją męczyło..

---Emily---

Co by pomyśleli moi rodzice? Czy byliby dumni. Dumni, że pomogłam tylu dzieciom przez ostatnie miesiące. Dumni, że zdobyłem dobre oceny w tym semestrze? ..Czy byliby rozczarowani? Rozczarowani, że nawet jeśli wiedziałam że coś jest źle ...nic nie robiłam kiedy Brandon mnie ignorował. Rozczarowani, że po prostu przyjmowałam każdą obrazę od niego. Rozczarowani, że nie potrafiłam być wystarczająco dobra dla niego, że on postanowił mnie zdradzić. Rozczarowani, że pozwoliłam mężczyźnie mnie pobić prawie do śmierci?

Nie powiedziałam im o tym, że Brandon mnie zdradził i pobił. Do diabła! Oni ciągle sądzą, że jestem szczęśliwe w nim zakochana a on we mnie. Ale tak było tylko z wierzchu.  On mnie nie kochał.

***WSPOMNIENIA***

Pakowałam się do Londynu. Mój samolot odlatywał jutro. Brandon obiecał mi cały świat, a jak jak głupia..uwierzyłam mu. Moja otwarta walizka leżała na łóżku. Wszystkie moje jeansy leżały poskładane w środku. Składając bluzkę słyszałam pukanie do drzwi.

-Cześć mamuś- uśmiechnęłam się. Wyglądała na zmęczoną. Wiedziałam, że nie spała przez przez większość nocy od kiedy powiedziałam jej, że wyjeżdżam z Brandonem. Nie chciała tego, można to było z łatwością wyczytać z jej twarzy. Ale wiedziała, że jeśli wyjadę będę miała szansę na lepszą edukację.

-Jak ci idzie z pakowaniem?- podeszła do łóżka. Wzięła niebieski tshirt i złożyła powoli.

-Prawie skończone.- spojrzałam na nią. Chciałam się ugiąć. Przytulić ją, popłakać z nią i kazać jej aby mi powiedziała żebym tu została. Ale wiem, że on by nie mogła...więc ja też. -Jak się czuje tata?- zapytałam powoli. Tata też nie był zadowolony , że przeprowadzam się na drugi koniec świata. Dla niego, byłam za młoda aby odkrywać świat.  Bo byłam.

-Poszedł do batting cages (dosłownie to oznacza klatki dla nietoperzy, ale jest to miejsce gdzie odbija się piłkę kijem do softball a. O takie.)  - westchnęła. Batting cages to była ucieczka dla mojego taty. Kiedy się stresował zawsze tam chodził i mógł odbijać godzinami.

Nauczył mnie jak grać w softball kiedy byłam dzieckiem. Brałam lekcje przez całe liceum. Wzięli mnie do reprezentacji szkoły jako miotacza. Jednak po wypadku, nie grałam za często.

-To nie dobrze.

-On rozumie, że to jest coś musisz zrobić. Jest z ciebie dumny Emily- zapewniła mnie. Spojrzałam na stos ubrań na łóżku. Nawet po wypadku? Był ze mnie dumny? Patrząc na mamę, chciałam jej zadać pytanie.

-Jesteś ze mnie dumna?- przygryzałam policzek od środku, powstrzymując się od płaczu. Wstała z materaca. Podeszła do mnie i otuliła mnie ramiona. Jej koszulka pachniała wanilia.

-Zawsze będę  z ciebie dumna Emily. Masz wielkie serce, które pomoże ci przejść przez życie. Możesz zrobić tyle niesamowitych rzeczy. ... i nawet kiedy będę na drugim końcu korytarza czy nawet na tym drugim świecie, będę przy każdym twoim kroku. - pocałowała mnie w czoło. Odwróciła się szybko, wiedziałam że będzie płakać. Próbując przeczyścić gardło, zaczęła mówić- Ja umm. ja pójdę uhm zadzwonić do babci aby powiedzieć jej o której wylatujesz.

-Mamo- mój głos ją zatrzymał.

-Tak?- odwróciła się do mnie.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też skarbie

***

Po spakowaniu się, zauważyłam że tata ciągle nie wrócił z batting cages. Mama rozmawiała z babcią więc zdecydowałam, ze pójdę go poszukać. Cages nie były daleko od mojego domu. W weekendy jeździłam tam z tatą na rowerach.

Batting cages były prawie puste. Kilkoro ludzi zbierało swoje rzeczy aby wrócić do swoich domów.

-Hej Mark-podeszłam do biurka. Mark, właściciel, był dobrym znajomym rodziny. Pozwalał nam grać tak długo jak chcieliśmy.

-Jak tam czempionie? - przywitał mnie jego głęboki głos kiedy kliknął coś na komputerze.

-Mark, jestem dziewczyną...czempion to nazwa dla chłopaka.

-Czempionka?

-..Zostanę przy czempionie.- przewróciłam oczami. Od kiedy pamiętam zawsze przechodziłam tu z moim tatą. Nie byłam za bardzo dziewczęca, kochałam baseball. Może dlatego zostało czempion. 0 Widziałeś mojego tatę?

-Tak- wskazał na ostatni tor. Nasze najczęstsze miejsce. -Jest tutaj prawie cały dzień. Słyszałem o przeprowadzce. Powodzenia we wszystkim Emily. Jestem z ciebie bardzo dumny. - znowu pojawiło się to słowo 'dumny' ... czy ja naprawdę sprawiałam że ludzie byli ze mnie dumni? Po tym wypadku... sądziłam, że wszyscy są mną rozczarowani, i to mnie dręczyło.

-Dzięki- poszłam w stronę toru. Dotykałam palcami metalowego, wysokiego na 10 metrów płotu.

W końcu doszłam do ostatniego toru. Mój tata siedział oparty o siatkę. Był skupiony na czymś co trzymał w swoim ręku. Przechyliłam głowę aby zobaczyć co to. To było zdjęcie. Które przedstawiało mnie i jego. Miałam około 6 lat i właśnie wygrałam zawody. W ręku miałam plastikowy złoty puchar. Stałam, śmiejąc się od ucha do ucha. Miedzy jedynkami miałam dużą szparę. Tata przy mnie kucał. Miał przymrużone oczy od słońca, które świeciło tamtego dnia. Mama robiła zdjęcie. Tata wtedy powiedział ' Skarbie zrób mi i czempionowi zdjęcie' i od tamtej pory jestem czempion

-Co tam masz?- odwrócił swoją uwagę od zdjęcia.

-Cześć czempionie- wyszeptał. uśmiechnął się do mnie, ale wiem że się zmusił do tego. 0 zwykłe zdjęcie kiedy miałaś 6 lat.

-Czy to nie jest najładniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałeś?- zażartowałam na temat mojej szpary. Zaśmiał się lekko -jest już lepiej.

-Na pewno poprawił mi humor- spojrzał na mnie. Przesuwając torbę, poklepał miejsce obok siebie na podłodze. Wskazując abym usiadła obok niego. -Jesteś pewna, że nie chcesz iść do dentysty...mogą sprawić, że ten uśmiech powróci.

-Tato- dałam mu małego kuksańca.

-Tylko żartuje- zaśmiał się. Patrząc na zdjęcie jeszcze raz, myślał nad czymś. -Wiesz...każda część mnie... krzyczy do mnie żebym cię nie puszczał. - odchrząknął - Ale wiem, że jeśli bym to zrobił...nie będziesz miała tylu możliwości. Więc będę mężczyzną ..i cię puszczę.

-Dzięki tato - położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. Nie mogłam się rozpłakać. o był mój tata. Był tutaj aby być silnym dla nas obojga. Był moim bohaterem, supermanem.

-Więc umm każe ci jechać do Londynu, pójść do collegu i ... zmienić świat- otworzyłam oczy na jego słowa. Podniosłam głowę. Chciałam zadać mu to pytanie.

-Jesteś ze mnie dumny tato? Nawet po wypadku?

Uśmiechnął się. znowu przeniósł wzrok na zdjęcie. Myślała nad odpowiedzią.

-Widzisz to zdjęcie?- podniósł je abym mogła je zobaczyć. Pokiwałam głową- Nawet jakbyś nie wygrała tamtego dnia...ciągle byłbym z ciebie dumny. ..w moim sercu ciągle byłabyś czempionem. I nieważne co się stanie w Londynie, ciągle będziesz naszym czempionem.

-Nie zawiodę cię tato.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

Jeśli moi rodzice by mnie teraz zobaczyli, byliby zasmuceni całym tym bałaganem przez który przeszłam. Brandon ignorował i dobijał mnie z każdą sekundą jaką miał, zdradzał mnie ze swoją współpracownicą ... fakt, że bił mnie dopóki ktoś inny nie zareagował...Przyjechałam do Londynu aby zmienić swój świat na lepszy. Ale ostatnie miesiące były moim własnym piekłem.

Poza jedną rzeczą...

Nie zauważyłam jak długo patrzyłam się przez okno. Harry złapał mnie rękę, co uspokoiło moje nerwy.

-Wszystko w porządku?- usłyszałam jego głęboki głos. Spojrzałam w jego zielone oczy pełne troski. Ciągle, za tymi zielonymi tęczówkami kryło się tyle miłości. Pokiwałam głową, uśmiechając się.

-Jestem trochę zmęczona- oparłam swoją głowę o siedzenie.

-Prześpimy się kiedy wrócimy do domu- delikatnie ścisnął moją dłoń. - Moja mam i siostra na prawdę cię polubiły.

-To bardzo miłe- uśmiechnęłam się. Od razu zarumieniłam się na myśl o plecach Harry'ego - Ale prawie umarłam kiedy spytały się co to są za ślady na twoich plecach.

Jego głęboki śmiech był piękny.

-Prawie zadławiłaś się swoim sokiem! - zaśmiał się. Walnęłam go w ramię.

-Nie zareagowałam tak źle!

-Oh serio?- spojrzał na mnie, nie wierząc w moje słowa.

-Okey Mr. Poparzenie Słoneczne...taaa bardzo przekonujące- przewróciłam oczami. Cieszyłam się takimi momentami z Harry'm. Jeśli Londyn mi coś dał..to właśnie jego. I byłam za to wdzięczna.

***

Przyjechaliśmy do domu Harry'ego. Louis wyszedł z Eleanor. Czyli byliśmy tylko z Harry'm. Byłam zmęczona, a po ziewaniu Harry'ego mogłam powiedzieć, że on też był wykończony. Leżeliśmy w jego łóżku i rozmawialiśmy o jego mamie i siostrze. Mówiliśmy o moich egzaminach, i jak bardzo chcę aby odwiedził ze mną potem Rosie.

Po pewnym czasie, oboje zasnęliśmy.

---Harry---

Obudziłem się w pustym łóżku. Prostując ręce zauważyłem, że Emily nie było. Usiadłem na materacu stopami dotykając ziemi. Wstając, czułem pod moimi stopami ciepły dywan. Idąc po korytarzu usłyszałem jak Emily z kimś rozmawia. Szeptała, z kim mogła rozmawiać?

-Tak bardzo za tobą tęsknie- jej pauza wskazywała na to, że mówiła coś osoba na drugiej linii- Wiem...ale tak bardzo chce być teraz tutaj z tobą- Do kogo ona mówiła? -Nie, to nie tak...Chciałabym abyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie w porządku.- Przysunąłem się do ściany, chcąc zostać niezauważonym, chciałem dowiedzieć się co jeszcze powie. - Tak, ale Harry wyjeżdża w trasę i zostanę tu sama. Nie chcę znowu być sama, najlepiej jak zostanę wtedy z tobą.- moje oczy się szeroko otworzyły...czy ona rozmawiała z Brandonem?- Kiedy Harry wyjedzie do Ameryki, będę mogła widzieć cię dużo częściej. - Czy to był jej plan? Kiedy ja wylecę do Ameryki ona wróci do niego? Mój oddech przyspieszył. Klatka unosiła się szybciej ze względu na złość, która we mnie rosła. -Tak-  zgodziła się na niesłyszalne pytanie. - Tak, on będzie w trasie a ja będę z tobą. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. - to nie było tak...jej powrót do Brandona to nie było najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. - Też cię kocham, tak bardzo.

Wiedziałem!

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 63 - Poranek

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Leżeliśmy na łóżku z trudem łapiąc oddechy po tym co właśnie wydarzyło się w pokoju Harry'ego. Jego loki opadły mu na czoło, przesłaniając mu widok. Uśmiech pojawił się na jego twarzy kiedy zabrałam loki z jego oczu. Odwracając do niego głowę pocałowałam go w czoło. Jego skóra pod moimi ustami była jak jedwab. Leżąc na nim położyłam głowę na jego klatce. Słyszałam głośne bicie serca, które mnie wołało.

-Harry...- mój głos odbił się od jego klatki i wrócił do mojego ucha.

-Hmm..

-Jest prawie szósta rano- zachichotałam. Zapach jego skóry zapierał dech w piersiach. Przejechałem palcem po tatuażach, które pozostaną u niego na zawsze. Linie biegły w różne strony, w końcu tworząc statek na lewym ramieniu. Kładąc usta na lewym wróblu, mój buziak był prawie niesłyszalny. -Lepiej wrócę do pokoju gościnnego zanim ktoś mnie zobaczy.

Podnosząc się z łóżka, ramiona Harry'ego złapały mnie i pociągnęły w dół. Mały chichot uciekł z moich ust, napuchniętych po namiętnych pocałunkach. Używając jego torsu do ściszenia mojego śmiechu, udało mi się pozbierać siebie zanim znowu spróbowałam podnieść się z pięknego chłopaka, który leżał pode mną. Jeszcze raz, złapał mnie w pasie i nie pozwolił wstać.

-Nigdzie nie idziesz -  uśmiechnął się z zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się do niego, patrząc na każdy szczegół jego twarzy. Dostrzegłam jego długie rzęsy, które trzepotał za każdym razem kiedy mrugał. Naszedł go sen. Moje oczy zeszły w dół, jego dołeczki błyszczały z pod skóry. Usta miał napuchnięte od namiętnych pocałunków. Czerwień zakryła jego naturalnie różowe wargi. Na brodzie zobaczyłam trochę włosków. Wiedząc, że zgoli to kiedy się obudzi postanowiłam przejechać po nich kciukiem. Pod palcem poczułam ostry meszek. Opuściłam rękę na jego szyję. Jego jabłko Adama było widzialne spod skóry. Dotykając je palcem, poczułam wibrację pod palcem od jego chichotu. -Co robisz?- zaśmiał się, delikatnie łapiąc mój nadgarstek. Podnosząc moją dłoń do swoich ust, zostawiał całusy na kosteczkach. - Próbujesz mi powiedzieć, że chcesz kolejną rundę?

-To wszystko do czego jestem ci potrzebna?- zrobiłam udawany grymas, chowając uśmiech. Tylko żartowałam ale chciałam zobaczyć jak zareaguje. Kiedy tylko wypowiedziałam te słowa, Harry od razu na mnie spojrzał. Jego zielone oczy błyszczały od zaciemnionej lampki na biurku. Zasmucił się, nie na taką reakcję liczyłam. Dobrze idzie Emily...

-Jesteś moim wszystkim Emily-wyszeptał, przeczesując palcami moje falowane włosy. -Zawsze cię kochałem, Od dnia kiedy poznałem cię w autobusie, na zabój się w tobie zakochałem. ..Nie jesteś dla mnie tylko seksem...Jesteś wszystkim- uśmiechnęłam się na te słowa. Ogrzał moje serce, jak nikt dotąd- Jeśli pewnego dnia, zdecydowałabyś że chcesz czekać do małżeństwa ...wtedy bym czekał z tobą. To...- wskazał palcem na moją klatkę, tam gdzie jest serce- Jest kompletnie czymś innym niż seks Emily. Wiesz to, prawda?- Moje oczy zatrzymały się na jego zielonych tęczówkach. Pokiwałam delikatnie głową, a uśmiech wkradł mi się na twarz.

-Kocham cię Harry.

-Jesteś moim światem Emily- Obniżył się aby pocałować mnie w czoło. Małe ziewnięcie uciekło mu z ust kiedy położył głowę na dużą poduszkę.

-Poza tym- dodałam żartobliwie- Wyglądasz na za bardzo zmęczonego na drugą rundę- powstrzymując się od śmiechu, przygryzłam dolną wargę.

-Chcesz się założyć?- puścił mi oczko. Pokręciłam głową, bo wiedziałam że spróbuje jeśli zgodzę się na zakład.

Odwróciłam się aby spojrzeć na zegarek w radiu który stał na nocnej szafce obok łóżka. Była szósta trzydzieści osiem rano. Harry zasypiał. Jego oczu mówiły mi że był zmęczony.

-Na prawdę powinnam wrócić do swojego pokoju- zaśmiałam się cicho. Tym razem, pozwolił mi unieść się z jego klatki. - O której powinnam wstać?- zapytałam, nie chciałam być ostatnią która wstanie. Wiedziałam, że jakbym mogła to spałabym do południa. Aktywność z Harrym mnie wykończyła. Widziałam, że na niego też to działało, bo leżał tu pół śpiący.

-Ósma trzydzieści- wybełkotał. Łapiąc za nakrycie, przykryłam go kocem. Miał częściowo otwarte usta, kiedy pocałowałam górną wargę.

-Dobranoc skarbie

Jego ciche chrapnięcia mówiły że już zasnął. Na palcach wróciłam do pokoju. Modliłam się aby nikt nie wyszedł i nie zauważył że wychodzę z pokoju Harry'ego po nocy. Na szczęście wróciłam niezauważona. Moje łóżko było takie zimne beż Harry'ego i jego oplatających mnie rąk.

Przykrywając się bardziej, znalazłam wygodne miejsce na łóżku. Wielkie łóżko ciągle było puste, ale udało zasnąć mi się w głęboki sen.

Śniłam tej nocy. Szłam długim korytarzem, bałam się ciemności. Wiedziałam że coś mnie goniło. Coś złego i niegodziwego, czekało aby mnie złapać i zabrać do samotnego życia...Brandon. Kiedy szłam tym korytarzem, zobaczyłam światło. Zaczęłam biec w stronę świecącego blasku, wiedząc że na końcu tego tunelu...On tam będzie.Dostrzegłam jego wysoką sylwetkę na końcu. Trzymał ręce w kieszeni, czekał na mnie. Zawołałam jego imię, odwrócił się do mnie. Jego szeroki uśmiech z dołeczkami świecił gdy byłam coraz bliżej niego. Byłam z nim bezpieczna. Kiedy w końcu dobiegłam, złapał mnie za rękę. Moja mała ręka w jego dużej dłoni, zamknął uścisk. Jestem bezpieczna. Teraz już jest okey. Przysunął mnie bliżej. Zielone tęczówki, takie ciepły, patrzyły się na mnie z góry kiedy próbowałam złapać oddech. Całe moje życie, biegłam przez ten długi, ciemny tunel. Każda przeszkoda sprawiała, że korytarz był coraz dłuższy i ciemniejszy..teraz kiedy Harry był w moim życiu wszystko było jasne i pełne radości.
-Kocham cię Emily.- jego głos rozniósł się wokół mnie. Zbliżając się do mnie, nasze usta miały się złączyć.

*DZWONEK*DZWONEK*DZWONEK*

Mój sen został przerwany przez alarm. Zeszłej nocy....raczej tego poranka...Harry powiedział abym wstała o ósmej trzydzieści. Ustawiłam budzik na ósmą dwadzieścia aby się odświeżyć. Ciągle byłam zmęczona po wydarzeniach, które działy się w pokoju Harry'ego. Ciągle obolała, postanowiłam poleżeć w łóżku przez kilka minut, aby powrócić do zdrowia.

W końcu znalazłam trochę energii i wstałam z wygodnego materaca. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół.

Harry musiał ciągle spać. W kuchni była tylko Anne. Smażyła naleśniki. Ślinka mi ciekła na zapach masła. Po cicho oglądałam jak przekręciłam okrągły naleśnik. Zaczęła nucić nieznaną mi melodię. Miała słodki i pocieszający głos. Starałam się nie hałasować, bo pewnie przestraszyła by się więc postanowiłam się odezwać.

-Dzień dobry, proszę pani- przywitałam się. Podskoczyła trochę na dźwięk mojego głosu. Odwróciła się, uśmiechnęła się kiedy zobaczyła mnie stojąco w progu kuchni.

-Mów mi Anne, kochanie- uśmiechnęła się.

-Dzień dobry Anne- uśmiechnęłam się na jej uprzejmość. Usiadłam na najbliższym krześle. Przypominała mi trochę moją mamę. Kiedy rano gotowała w kuchni śpiewając lub nucąc przypadkowe piosenki.

-Dzień dobry. Harry jeszcze nie wstał?- wzruszyłam ramionami na jej pytanie. Myślałam, że już będzie na nogach. Przecież sam mi powiedział abym wstała o ósmej trzydzieści.

-Na pewno jeszcze śpi.

-Wow, jest pewnie bardzo zmęczony przez trasę - zasugerowała. Wlewając trochę więcej masła na patelnię , odłożyła nowy naleśnik na stertę innych na talerzu. Rumieniąc się, w sekrecie wiedząc, że to wcale nie trasa go wykończyła.

- Cześć mamo!- zobaczyłam Gemmę wchodzącą do kuchni. Jej długie włosy związane w warkocza i przerzucone przez ramię. Biorąc dwa talerze, wręczyła mi jeden. - Głodna Emily?  - uśmiechnęła się do mnie. Była podobna to Anne, uprzejma i miła.

-Tak- stwierdziłam.

-Też jestem głodny- głęboki głos rozniósł się po kuchni. Odwracając się, spotkałam wzrok Harry'ego. Był ubrany w luźne dresy. Wisiały na jego biodrach. Biała koszulka zakrywała jego tors. Tatuaż motyla prześwitywał przez materiał. Uśmiechnęłam się do niego, a on puścił mi oczko. Podszedł do mnie i zostawił buziaka na czubku mojej głowy -Dzień dobry piękna.

-Dzień dobry Harry- zachichotałam. Nalałam sobie soku z dzbanku, który postawiła Gemma na środku stołu. Biorąc szklankę, nie zauważyłam jak spragniona byłam.

Harry pocałował swoją mamę na dzień dobry i podszedł do kredensu. Szukając talerza skomplementował mamę za jej śniadanie. Skupiłam się na mojej szklance kiedy zrobiłam kolejny łyk napoju.

-Harry, co to za zadrapania na twoich plecach?- niespodziewane pytanie Gemmy spowodowało, że się zakrztusiłam piciem. Spojrzałam na niego, stał tyłem do stołu. Zauważyłam ślady, które zostawiłam zeszłej nocy. Ciągle się krztusząc, Harry podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.

-Pewnie moje poparzenie słoneczne zaczęło swędzieć. Drapałem się całą noc i zostawiłem ślady.- zachichotał, wiedząc o prawdzie, która kryła się za jego plecami. -Wszystko w porządku Emily?- kontynuował klepanie moich pleców, próbował być delikatny.

-Ja..pewnie..wleciało...w złą dziurkę..- zdołałam powiedzieć między kaszlnięciami. W końcu udało mi się opanować, spojrzałam w jego oczy. Cicho błagając, że przeczyta mi w myślach.

Proszę..zmień...temat...