sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 66 - Mogę pojechać do domu?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Harry---

-Sądzę, że najlepiej kiedy wrócę - w jej oczach pojawiły się łzy. Przygryzając dolną wargę, wiedziałem że próbuje powstrzymać się od rozpadnięcia się na milion kawałków...tak jak ja. Otuliła rękami mój tors. Jej włosy pachniały szamponem kokosowym. W moim gardle uformowała się gulka. Myśl o kobiecie w której zakochałem się po uszy.... w ramionach potwora, który posiniaczył jej ciało i dusze...rozbijała mnie na tysiąc kawałeczków.

Jeśli wróciłaby do Brandona, wszystkie walki które odbyłem dla niej, wszystkie słodka słowa, które szeptałem jej do ucha, całą miłość, którą wymienialiśmy...to wszystko byłoby niczym. Już nigdy nie byłbym w stanie powiedzieć jej dokładnie jak przy niej się czuję. Jak jej uśmiech ocieplał moje serce. Jak jej śmiech zapewniał mnie, że coś robię dobrze. Jak jej pocałunki sprawiały, że czułem jakbym był tym wspaniałym facetem, który zasłużył na cały świat. Ona to dla mnie zrobiła...a jej powrót do Brandona zniszczyłby całe szczęście, które budowałem przez kilka ostatnich miesięcy.

Nie mogłem trzymać jej dłużej nie wiedząc prawdy...nie mogłem trzymać jej w moich ramionach dopóki nie dowiem się czy ona wraca do tego potwora, który prawie ją zniszczył. Patrząc w jej oczy, szukałem odpowiedzi. Jej lśniące oczy nie pokazywały żadnej prawdy. Musiałem zapytać. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy w obawie, że usłyszę niechcianą odpowiedź...że wraca do Brandona.

-Do niego?- moje gardło się zacieśniło, słowa nie chciały przez nie przejść.

Zaczęła kręcić głową. Nie...nie wraca do niego. Moje ciało zalał fala ulgi. Do moich oczu napłynęło jeszcze więcej łez, wiedząc że ciągle mnie kocha. Łącząc brwi, zmieszanie pokryło moją twarz. Jej różowe usta uformowały uśmiech.

-Do mojej rodziny.

Otworzyłem szerzej oczy...Wraca do Ameryki. Drugi koniec świata miałby się stać domem dla mojej miłości.

C..co?- udało mi się wyszeptać. Ból i smutek maskowały wszystkie emocje. -T.ty wyjeżdżasz?

Wiem, że ostatnie dwa tygodnie były dla niej piekłem,ale nie sądziłem, ze opuści Londyn na stałe. Myślałem, że teraz tutaj jest jej dom. Sądziłem, że ja jestem jej domem. Myśl, że już nigdy jej nie zobaczę, przyprawiła mnie o ból serca. Właśnie wygrałem jej serca i sprawiłem, że jest moja...a teraz ona wyjeżdża i zostawia wszystko co razem udało nam się zbudować.

Jej ręce, delikatnie ujęły moją twarz. Patrzyła na mój wyraz twarzy. Z łatwością mogła powiedzieć, że nie byłem zadowolony z pomysłu wyjazdu z Londynu do Ameryki. Nie chciałem być samolubny, ale chciałem ją mieć tutaj, przy sobie. Chciałem wracać do domu i codzienne widzieć jej twarz. Chciałem się codziennie budzić i widzieć ją śpiącą obok mnie. Widzieć ją tutaj, leżącą na moim  łóżku. Nie chciałem, żeby wyjeżdżały na drugi koniec świata.

-Nie opuszczaj mnie -wyszeptałem, zamykając oczy. Wypuściłem powietrze. Głaskała mnie po twarzy. Pomimo sytuacji, jej dotyk mnie uspakajał.

Jej następny ruch mnie zaskoczył. Stałem przed nią. Miałem zamknięte oczy, bojąc się ich otworzyć aby nie poleciały  z nich łzy. nagle poczułem miękkie usta napierające na moje. Ruch był zaskakujący i ...uspokajający.

-Nie opuszczam cię Harry- natychmiast otworzyłem oczy. Nie rozumiałem. Jej uśmiech był delikatni i pewny. Wszystko było okay, wszystko JEST okay. - Kiedy byliśmy przyjaciółmi...przyznaję, chciałam więcej. Chciałam być wszystkim..twoim wszystkim. Byłam rozerwana pomiędzy dwoma światami. Pomiędzy jednym, w którym byłam...z Brandonem, gdzie byłam niedoceniana, traktowana jak brud, i nigdy nie kochana...ale to było znajome. Coś d czego musiałam dorosnąć aby zaakceptować swoje życie. Wtedy poznałam ciebie Harry. Pokazałeś mi jak pokochać samą siebie. Pokazałeś mi, że jestem piękna i zasługuje na odwzajemnioną miłość. Przyszedłeś i otworzyłeś mi oczy na cały nowy świat, gdzie byłam kimś zupełnie innym. Jesteś moją skałą Harry. Moim wsparciem.- w jej oczach pojawiły się łzy. Jej tęczówki zaczęły błyszczeć. Przygryzała dolną wargę, która drżała. Płakała, ale wiedziałem, że ze szczęścia.

-Nie wyjeżdżaj- powtórzyłem, teraz mówiąc o Londynie.

-Ty też będziesz na drugim końcu świata Harry. Przez miesiące. Ostatnie dwa tygodnie bez ciebie były samotne. Czułam się bezradna bez ciebie obok mojego boku. Czy nie wolałbyś abym była bezpieczna razem z rodziną.? Z ludźmi, którzy jak obydwoje wiemy nie skrzywdzą mnie w sposób w jaki kiedyś kto inny bez problemu to zrobił? Byłabym dużo bliżej ciebie. Kiedy przejedziesz do Teksasu, będę mogła przyjść na trasę i zobaczyć cię kiedykolwiek będę chciała...wystarczy tylko jeden lot samolotem.

Jej słowa mnie rozluźniły. Głaskała mnie po plecach kiedy przytuliła mnie mocniej. Wiedziałem, że to nie jest nasz koniec. Ciągle mnie kochała. A fakt, że będzie z zaufanymi ludźmi...uspakajał mnie jeszcze bardziej.

Przerwaliśmy nasz uścisk. Jej usta zaokrągliły się w uśmiech, kiedy zdjęła odpryśnięty lakier z kciuka. Patrzyłem na jej piękno przez, mogłoby się wydawać, godziny. I wtedy mnie olśniło.

-Więc teraz twoi rodzice o mnie wiedzą?- zapytałem, pamiętając że wspomniała moje imię podczas rozmowy telefonicznej. Podniosła wzrok ze swoich rąk. Jej uśmiech urósł jeszcze bardziej. -Jak poszło?- pokazałem dołeczki w policzkach.

***WSPOMNIENIA***
---Emily---

Leżałam na łóżku. Po pokoju roznosiło się ciche pochrapywanie Harry'ego. Leżał przodem, a jego ciało przykryte było kołdrą. Widziałam tylko jego loczki. Położyłam rękę na jego plecach, jego ciepła skóra dotknęła mojej lewej ręki. Chciałam go obudzić i powiedzieć, że nie mogę spać. Coś mnie dręczyło.

Delikatnie go trąciłam, chciałam zobaczyć czy go obudziłam. Zero szczęścia.

Ciągle myślałam o moich rodzicach i o tym, że nie mają pojęcia o wydarzeniach ostatnich miesięcy. O Brandonie, który mnie zdradzał i o pobiciu. O spotkaniu Harry'ego i o zakochaniu się w osobie, o której nigdy nie pomyślałabym, że odwzajemni moją miłość. Pewnie ciągle myślą, że mieszkam z Brandonem, jak szczęśliwa para zakochanych...ale Brandon był moich przeszłym koszmarem.

Po godzinie rozmyślań, nie mogłam znieść że moi rodzice nic nie wiedzą o moim życiu w Londynie...o Harry'm. Chciałam aby się o nim dowiedzieli...poznali go...i pokochali tak ja.

Odkryłam się. Ściągając nogi z łóżka poczułam miękki dywan pod bosymi stopami. Biorąc głęboki oddech wiedziałam co muszę zrobić. Wstając z łóżka wzięłam swój telefon, który leżał na komodzie. Wydawał się ciężki w mojej dłoni.

Przeciągając listę kontaktów na dół znalazłam numer, który był już dawny nie używany...Mama... Przygryzając wargę, zaczęłam się wahać. Może się powstrzymam na trochę...Nie wiedziałam jak to wszystko powiem mojej mamie. ..ale chciałam, żeby znała prawdę.

Przyłożyłam telefon do ucha. Sygnał odbijał się w moim uchu. Mój umysł krzyczał żebym odłożyła telefon i przejechała palcem po 'zakończ rozmowę' , ale moje serce krzyczało żebym kontynuowała. Że mogę to zrobić. Że nie ważne co im powiem...oni zawsze będą mnie kochać.

-H..Halo?- odebrał zdziwiony głos. Mama. Mogłam stwierdzić, że się obudziła.

-Mama?- wydusiłam. Jej głos od razu dodał mi otuchy. Westchnęłam. Byłam bezpieczna.

-Emily?Co się dzieję? - Zawsze wiedziała, że coś jest nie tak gdy tylko usłyszała mój głos. Znała mnie jak własną rękę. Kiedy byłam młodsza, przynosiła mi kubek ciepłej czekolady i mogłyśmy rozmawiać godzinami.

-Wszystko w porządku mamo...ja..Ja się po prostu stęskniłam za tobą. - w moich kącikach oczu pojawiły się łzy. Znowu miałam swoją mamę.

-Jak się masz córeczko?- jej głos był teraz delikatniejszy, mniej zaspany.

- Wszystko w porządku mamo..

-Powiedziałaś 'wszystko w porządku mamo' dwa razy..co znaczy, że nie jest w porządku.- Pomimo tysięcy mil mogła mnie rozczytać jak otwartą książkę. -Czy ty i Brandon się pokłóciliście? - moje serce upadło na ziemię, najniżej jak się tylko da. Muszę jej powiedzieć. Muszę jej powiedzieć, że Brandona już nie mam w moim życiu i sercu już na zawsze. I dlaczego.

-Mamo, ja..ja..

-Jąkasz się Emily. Co się dzieje? - połknęłam wszystkie swoje nerwy, teraz jest czas, muszę jej powiedzieć.

-Mamo, już nie jestem z Brandonem. - miałam ciasno zamknięte oczy. Nie wiedziałam jak zareaguje na to...i na następne zdanie. - Zdradzał mnie przez dłuższy czas.

-To małe gówno!- podniosła głos, przez co podskoczyłam.

-Mamo..mamo..to nie wszystko.- bicie serca czułam w uszach.

-A co może być gorsze od te...- zatrzymała się na chwilę.- Jesteś w cią...

-Nie mamo...Nie jestem w ciąży- przewróciłam oczami. Dobrze, że mnie teraz nie widziała.

-W takim razie co?- w moich oczach pojawiły się łzy. Powróciłam wspomnienia do momentu kiedy nakryłam Brandona z Isabel. Czułam gulę w gardle. Nie mogłam wydusić z siebie tych słów, oczyściłam gardło.

-O..on mmnie u..uderzył.- zacisnęłam dłoń na telefonie. Próbując nie załamać się i nie zacząć  płakać, złapałam krzesło, które stało obok mnie. Nie chciałam żeby mama rozpoznała stan w jakim jestem po tym co zrobił Brandon.

-Mój Boże Emily!

-Teraz jest wszystko dobrze mamuś- próbowałam ją uspokoić. Przypomniała mi się twarz Nialla z tamtego wieczoru. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, żeby przyszedł do parku. Uratował mnie. Był moim ratunkiem. Był moim najlepszym przyjacielem, moim bohaterem. Potem pojawiła mi się twarz Harry'ego. Jak próbował mnie odbudować. Mówiąc mi, ze jestem kimś więcej niż sama myślę. Że jestem piękna...a NIE bałaganem.

-Gdzie teraz mieszkasz?- jej głos był pełen troski. Uśmiechnęłam się, myśląc, że teraz nadszedł czas aby powiedzieć jej, że poznałam kogoś z kim mogę być na dobre i na złe. Ponieważ taki był Harry.

-Poznałam kogoś mamo...

-Kogo?Kiedy? Czy to nie za wcześnie?- zbombardowała mnie pytaniami. Wiem, że nie była do końca pewna mojego związku z Harry'm. Myślała pewnie, że wszystko dzieje się za szybko. Musiałam powiedzieć jej o wszystkim. O spotkaniu Harry'ego, o tym, że kocha mnie całą swoją duszą, że zawsze jest przy mnie .. o wszystkim.

-Tak na prawdę...Znałam go zanim wyszło na jaw zdradzanie Brandona- wyznałam.

-Miałaś romans Emily?- z trudem złapała powietrze.

-Nie mamo. Nie miałam. Byłam wierna Brandonowi. Poznałam Harry'ego w ...

-Harry'ego?

-Tak mamo, to jego imię.

-Kto to?- usłyszałam głęboki głos po stronie mamy. Mój tata. Jego głos sprawił, że zapomniałam o wszystkim o czym mówiłam. Mój tata...Tak bardzo za nim tęskniłam. Był moim pierwszym superbohaterem. Mężczyzna, który mógł mnie pozbierać po wszystkim.

-Tata?- wydusiłam.

 -To Emily- usłyszałam, że dźwięk telefonu się zmienił. -Jesteś na głośnomówiącym. Skarbie, Emily poznała nowego chłopaka.

-Nowego chłopaka? Co stało się z Brandonem?- miał poważny głos, wiedział że Brandon musiał coś zrobić.

-Brandona już nie mam w moim życiu tato. ..Ja..złapałam go na zdradzaniu mnie.- znowu złapałam mocniej telefon. Nie chciałam wspominać o biciu przy moim tacie.

-Więc ten nowy chłopak...ma jakieś imię?

-Harry. - Chciałam znowu ich usłyszeć, przytulić ich i już nigdy nie puszczać.

-Czy jest dobrym mężczyzną?- zapytał tata.

Wiedząc, że nie będę mogła mówić, przygryzłam dolną wargę. Chciałam do mamy i taty.

-Skarbie?

-Mam...mogę wrócić do domu?- zaczęłam cicho łkać.

-Co się dzieje?- zapytał mój tata. Nie wiedział o pobiciu...znał tylko połowę.- Czy ten koleś nie traktuje cię porządnie?

-Nie tato to nie to...Harry traktuje mnie jakbym była jego całym światem.

-W takim razie co jest?- zatrzymałam się na chwilę. Próbowałam powstrzymać łzy.

-Wyjeżdża na kilka miesięcy, a ja nie chce zostać sama w Londynie...Potrzebuję cię tato..potrzebuję cię mamo..

-Przyjedź  do nas Emily, jesteśmy tuta.- głos mamy zapewnił mnie, że są tam.

-Gdzie on wyjeżdża Emily?- wtrącił się tata.

-W trasę...- stwierdziłam.

-W trasę?-  zapytali razem.

-Jest piosenkarzem i on umm wyjeżdża niedługo do Ameryki więc pomyślałam, że dobrym pomysłem jest jak wrócę na ten czas do domu..mogę? Mogę wrócić do domu?

-Wróć do domu Emily...Tęsknimy za tobą- głos mojej mamy był ciemny.

-Tak strasznie za wami tęsknie- stwierdziłam wiedząc, że wszystko jest w porządku, a rodzice o wszystkim wiedzą.

-Będziesz musiała wymyślić coś ze szkołą, wiesz przecież że jak nie skończysz semestru to oblejesz. Może zapisanie się tutaj do klasy byłoby dobrym rozwiązaniem?

-Wiem..ja po prostu chcę być z wami.

-Chcemy cię w domu Emily..ale zrób to dla siebie, nie dla chłopca, który wylatuje na drugi koniec świata.

 Nie to nie tak..ja chce abyście mnie przytulili i powiedzieli, że wszystko będzie dobrze.

-Okay kochanie. Wracasz do domu? Tego właśnie chcesz?

-Tak, Harry wyjeżdża w trasę a ja zostaję w Londynie sama. Nie chce zostać sama, sądzę, że najlepiej będzie mi  wami. Kiedy Harry wyjedzie do Ameryki, będę mgła was częściej widzieć.

-Chcemy abyś była szczęśliwa Emily. czy ten chłopiec cię uszczęśliwia? - wiedziałam, ze pytają z dobrych powodów. Ostatnio kiedy poleciałam na drugi koniec świata za chłopakiem, którego kochałam nie skończyło się dobrze.

-Tak.

-I ten cały Harry wie, że przyjeżdżasz? - Nie wiedział, ale byłam pewna, że wolałby gdybym była kilka godzin lotu od niego, niżeliby na drugim końcu świata gdzie kręci się Brandon z Drew.

-Tak, on będzie w trasie a ja z wami. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.

-Okay, zadzwoń do nas kiedy wszystko już zaplanujesz skarbie...kochamy cię Emily- jego ostatnie słowa mnie zapewniły, że ciągle miałam dom. Że pomimo tego co przeszłam z Brandonem mój dom się nie zmienił.

-Też was bardzo kocham.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

-Wszystko będzie dobrze Harry, będę z nimi bezpieczna. - delikatnie pocałowałam jego usta, moje serce zatrzepotało, wiedząc, że mój drugi dom był przy nim.

-Wiem skarbie, po prostu będę za tobą strasznie tęsknił.

Wszystko będzie dobrze, miałam Harry'ego w swoich ramionach i sercu...i doskonale wiedziałam, że ja jestem w jego sercu.

Ciągle miałam jego miłość, a on ciągle  miał moje serce.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 65 - Powrót

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Wypuściłam oddech, ulga 'zalała' moje ciało kiedy dowiedziałam się, że pozwolą mi wrócić nawet po tym wszystkim co zrobiłam. Było ciężko, ale wiedziałam, że to było jedyne wyjście. Dla mnie, dla niego i dla Harry'ego. -Tak, on będzie w trasie a ja będę z tobą. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.- słowa, które wypowiedział następnie zapewniły mnie, że nie jestem totalną niedojdą.-Też cię kocham, tak bardzo

On, po drugiej stronie ciągle mówił. Opowiadał jak bardzo się cieszy, że wracam. Jak strasznie się zmieniło. Moje serce zalała fala ciepła, ale jednocześnie mnie zabolało. Wiedziałam, że Harry'emu za bardzo to się nie spodoba, ale wiedziałam, że to była najlepsza rzecz dla nas obojga.

-Tak, ja .... - w tym momencie, ręka z tyłu wyrwała mi telefon, naciskając koniec rozmowy. Harry spojrzał na mnie. Był wściekły. Miał zaciśniętą szczękę. Nie widziałam go takiego od czasu kiedy powiedziałam, że nie opuszczę Brandona. A to było dawno, teraz byłam dziewczyną Harry'ego. Złapał mnie za nogi i podniósł z ziemi. Odwracając się, wystarczyło kilka sekund kiedy dotknęłam zimnego konturu w kuchni. 

-Harry, co ty ...

-Z kim rozmawiałaś?- mówił zza zaciśniętych zębów. Jego palce leżały na moich udach. Wiedziałam, że bardzo starał się powstrzymywać od ściśnięcia ich. Był zły. Dlaczego? Nie miałam zielonego pojęcia... dopóki mnie nie oświeciło. Podsłuchiwał moją rozmowę. Słowa, które opuszczały moje usta brzmiały jakbym rozmawiała z ...

Brandonem?- musiałam powiedzieć ostatnie słowo bez zorientowania się. Oczy Harry'ego się rozszerzyły kiedy pięściami walnął w blat. Odgłos sprawił, że podskoczyłam. Echo rozniosło się po kuchni. 

-O czym z nim rozmawiałaś?- nie patrzył na mnie. Bał się na mnie spojrzeć, nie chciał aby mój wzrok powiedział mu niechciana odpowiedź. Jego żuchwa było dobrze widoczna kiedy mocniej zacisnął szczękę. 

Podniosłam do niego ręce. Przejechałam palcem po jego żuchwie. Jego postawa złagodniała pod moim dotykiem. Zielone oczy się zamknęły kiedy zapewniłam go że wszystko jest w porządku. Kładąc kciuki na jego policzkach, sprawiłam że złapała ze mną kontakt wzrokowy. Jego zielone oczy spotkały moje brązowe. Wysunął język, nawilżając górną wargę. Próbował się uspokoić. Delikatnie głaskałam jego policzki. Rysowałam małe kółka na jego skórze. 

- Nie możesz do niego wrócić- odetchnął. Słowa brzmiały jak szept, ale i tak mnie zaskoczyły. -Mógłbym pójść...- Przysunęłam się aby go pocałować. Pogłębiając pocałunek, położył rękę na mojej talii, kiedy drugą była na tyle mojej głowy.

Moje oczy były mocno zamknięte, próbowałam utrzymać ten moment najdłużej jak mogłam. Wiedziałam, że już niedługo prawie w ogóle nie będę mogła z nim rozmawiać. Nie mógł zignorować moich zamierzeń. Ale jego czas będzie zajęty mnóstwem wydarzeń z zespołem. Na pewno na początku nasze telefonu i wiadomości będą często, lecz potem to stanie się rzadkością. Przez ostatni tydzień kiedy go nie było ledwo ze sobą rozmawialiśmy. Był strasznie zajęty podpisywaniami, wywiadami, próbami i  występami. Nie chciałam wyjeżdżać ... chciałam być przy nim. Jeśli tylko bym mogła z wielką chęcią podróżowałabym z nimi po świecie. Podróżowanie w różne strony świata w każdy dzień tygodnia. Móc zwiedzać wszystkie zabytki świata. Ale przerwa Świąteczna tak szybko minie, zacznie się kolejny semestr szkoły. Nie mogłam porzucić szkoły, musiałam zrobić coś dla siebie. ( Notka od autorki: wiem, że daty w ogóle do siebie na pasują, ale udajmy, że wszystko się zgadza) 

Nasze usta rozłączyły się po pocałunku. W kuchni panowała cisza. Jedynym dźwiękami, które nas otaczały były nasze oddechy i  bicie serc. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Wiedząc, że jest moim 'systemem' który mnie wspiera, będzie trudno mu powiedzieć. Chciałam z nim zostać, być przy nim. Chciałam aby budził się przy mnie zanim wyjdzie na próby. Chciałam podawać mu wodę w przerwach między treningami. Chciałam siedzieć w tłumie kiedy chłopcy będą odpowiadać na pytania w wywiadzie. Chciałam oglądać ich występy. Być tą jedyną na którą się patrzy podczas każdej solówki. Po prostu chciałam być tam...ale musiałam skończyć szkołę.

-Harry..ostatni tydzień bez ciebie to było piekło.- oparłam swoje czoło o jego. Miałam zamknięte oczy, nie chciałam widzieć bólu w jego zielonych tęczówkach. - Nie mogę zostać tu sama kiedy ty będziesz kończył trasę. - Jego uścisk stawał się ciaśniejszy. Zignorowałam presje, wiedząc, że mnie nie skrzywdzi. Moje nogi zwisały z blatu, dotykając jego dresów.

-Nie chcę abyś wróciła do nie..- położyłam palec wskazujący na jego usta, sprawiając że zamilkł.

-Harry...kiedy jestem tu sama... nie mam nikogo do oparcia- lekko otworzyłam oczy. Spojrzałam na dół na niego, przygryzał dolną wargę...przygotowując się na cokolwiek. Próbowałam mówić dalej - Nie opuszczam Cię duchowo Harry. Zawsze tutaj będę. - Położyłam rękę na jego klatce, nad jednym z wróbli, wskazując, że gdzie nie pójdzie zawsze będę w jego sercu. - Ciągle jestem twoją dziewczyną, jeśli ty tego ciągle chcesz...

-Jesteś moją dziewczyną...- wyszeptał, miał ciągle zamknięte oczy. Delikatnie pocałowałam go w usta.

-Myślę, że najlepiej jak wrócę.- przytuliłam go mocno. Ciągle jego skóra pachniały perfumami. Wzięłam głęboki wdech, aby zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Wiedziałam, że minął miesiące kiedy będę mogła znowu to poczuć...znowu poczuć jego. Jego brązowe loki, łaskotały mój policzek, na moich ustach formował się uśmiech. Będę tęsknić za wszystkim. Za jego pocałunkami, dotykiem, lokami. Za jego śpiewem kiedy jestem przygnębiona. Za jego silnymi ramionami, które mnie chronią przed światem zewnętrznym. Będę tęsknić za jego miłymi słowami...które chroniły mnie przed moimi myślami. Nie mogłam zostać tu w Londynie..sama...musiałam wrócić.

Przerwał nasz uścisk. Nie bojąc się kontaktu wzrokowego ulokował swój wzrok na moich brązowych tęczówkach. Widziałam zaciśniętą gulkę u niego w gardle. Powstrzymywał się od łez. Nie chciałam patrzeć na niego w tym stanie. Pełnego bólu, żalu i  cierpienia. Definitywnie nie chciałam aby mnie znienawidził. Kochałam go. Moja dusza modliła się aby mnie ciągle kochał.

-Do niego?

Powoli pokiwałam głowa na boki. Do Brandona? Nie...Nigdy bym nie wróciła do świata pełnego nienawiści i kłamstw. Zranił mnie, doprowadził do prawie nienaprawialnego stanu. Harry był przy mnie i posklejał mnie w całość. Był przy mnie aby powiedzieć mi że wszystko będzie w porządku. Był jedynym, który mógł powiedzieć, że jestem jego...i że jestem piękna i idealna. Nawet po tym co zrobił ze mną Brandon. Nigdy w życiu nie wróciłabym do Brandona...Byłam dziewczyną Harry'ego. 

-Do mojej rodziny. 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 64 - Mama i Tata

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Harry---

Patrzyłem na nią. Siedziała na krześle. Opowiadała mojej mamie o swoim doświadczeniu jako wolontariuszka w Szpitalu Dziecięcym. Jej delikatna zarumieniona skóra tylko przypominała mi o zeszłej nocy. Włosy opadały jej na ramiona. Miała długi warkocz zrobiony przez Gemmę. Dogadywały się. Z łatwością mogę powiedzieć że mama i Gemma polubiły Emily..właściwie to ją pokochały.

-Jest taka mała dziewczynka, która strasznie się bała kiedy poznała Harry'ego.- Uśmiechnęła się pięknie. Wiedziałem, że mówiła o Rosie. Opiekowała się nią, jakby byłą jej. To właśnie w jej kochałem, wielkie serce, które mieściło wystarczająco miłości dla każdego dziecka na świecie. Jej brązowe oczy spotkały się z moimi. Jasno świeciły razem z popołudniowym słońcem, które wpadało przez najbliższe okno. -Kochała jak Harry śpiewał jej do snu.

-To wspaniałe Emily. To, że poświęcasz swój czas dla chorych dzieci jest wspaniałe. - mama złapała ręce Emily i uśmiechnęła się ogromnym uśmiechem. Tym samym, który mówi że jest czegoś pewna. Zapisałem sobie w głowie, aby spytać się później o czym myślała. - Twoi rodzice muszą być dumni. Co oni myślą o Rosie i całym twoim doświadczeniu ?

Emily opuściła głowę. Wiedziałem o czym myśli. Kilka dni temu powiedziała mi, jak mało rozmawiała ze swoimi rodzicami podczas tych kilku miesięcy. Szkoła i wydarzenia związane z Brandonem, paparazzi...Drew...ja....zajęło jej to dużo czasu. Wiedziałem, ż jej rodzice o mnie nie wiedzą. Jednak wiedziałem, że w swoim czasie Emily o wszystkim im powie. Musiała po prostu oczyścić swój umysł. Brandon sprawił jej tyle bólu i stresu...ale już nie musiała się tym martwić. Nie ze mną przy swoi boku.

-Nie rozmawiałam z nimi od dłuższego czasu. Byłam zajęta szkołą. Ale strasznie za nimi tęsknie. -  wyszeptała. Wiedziałem, że za nimi tęskni. Były momentu że po prostu siedziała i patrzyła się w pustą przestrzeń, myśląc. O wielu rzeczach. Brandon, Rosie, szkoła, ja....i oczywiście jej rodzice. Tęskniła za nimi.

-Mamo, dzięki że nas przenocowałaś. Obiad i śniadanie było przepyszne. Dziękuje. Emily i ja będziemy się już zbierać.

-Dobrze synu. Kocham cię. Zatrzymujcie się kiedy chcecie. Emily, wspaniale było cię poznać skarbie.

-Dziękuję za wszystko Anne.

***

Zapinając pasy, jedynym dźwiękiem który nas otaczał było mało kliknięcie. Spojrzałem na Emily. Jej uśmiech zniknął z twarzy. Wyglądała na zmęczoną. Wiedziałem, że pytanie o jej rodziców ją męczyło..

---Emily---

Co by pomyśleli moi rodzice? Czy byliby dumni. Dumni, że pomogłam tylu dzieciom przez ostatnie miesiące. Dumni, że zdobyłem dobre oceny w tym semestrze? ..Czy byliby rozczarowani? Rozczarowani, że nawet jeśli wiedziałam że coś jest źle ...nic nie robiłam kiedy Brandon mnie ignorował. Rozczarowani, że po prostu przyjmowałam każdą obrazę od niego. Rozczarowani, że nie potrafiłam być wystarczająco dobra dla niego, że on postanowił mnie zdradzić. Rozczarowani, że pozwoliłam mężczyźnie mnie pobić prawie do śmierci?

Nie powiedziałam im o tym, że Brandon mnie zdradził i pobił. Do diabła! Oni ciągle sądzą, że jestem szczęśliwe w nim zakochana a on we mnie. Ale tak było tylko z wierzchu.  On mnie nie kochał.

***WSPOMNIENIA***

Pakowałam się do Londynu. Mój samolot odlatywał jutro. Brandon obiecał mi cały świat, a jak jak głupia..uwierzyłam mu. Moja otwarta walizka leżała na łóżku. Wszystkie moje jeansy leżały poskładane w środku. Składając bluzkę słyszałam pukanie do drzwi.

-Cześć mamuś- uśmiechnęłam się. Wyglądała na zmęczoną. Wiedziałam, że nie spała przez przez większość nocy od kiedy powiedziałam jej, że wyjeżdżam z Brandonem. Nie chciała tego, można to było z łatwością wyczytać z jej twarzy. Ale wiedziała, że jeśli wyjadę będę miała szansę na lepszą edukację.

-Jak ci idzie z pakowaniem?- podeszła do łóżka. Wzięła niebieski tshirt i złożyła powoli.

-Prawie skończone.- spojrzałam na nią. Chciałam się ugiąć. Przytulić ją, popłakać z nią i kazać jej aby mi powiedziała żebym tu została. Ale wiem, że on by nie mogła...więc ja też. -Jak się czuje tata?- zapytałam powoli. Tata też nie był zadowolony , że przeprowadzam się na drugi koniec świata. Dla niego, byłam za młoda aby odkrywać świat.  Bo byłam.

-Poszedł do batting cages (dosłownie to oznacza klatki dla nietoperzy, ale jest to miejsce gdzie odbija się piłkę kijem do softball a. O takie.)  - westchnęła. Batting cages to była ucieczka dla mojego taty. Kiedy się stresował zawsze tam chodził i mógł odbijać godzinami.

Nauczył mnie jak grać w softball kiedy byłam dzieckiem. Brałam lekcje przez całe liceum. Wzięli mnie do reprezentacji szkoły jako miotacza. Jednak po wypadku, nie grałam za często.

-To nie dobrze.

-On rozumie, że to jest coś musisz zrobić. Jest z ciebie dumny Emily- zapewniła mnie. Spojrzałam na stos ubrań na łóżku. Nawet po wypadku? Był ze mnie dumny? Patrząc na mamę, chciałam jej zadać pytanie.

-Jesteś ze mnie dumna?- przygryzałam policzek od środku, powstrzymując się od płaczu. Wstała z materaca. Podeszła do mnie i otuliła mnie ramiona. Jej koszulka pachniała wanilia.

-Zawsze będę  z ciebie dumna Emily. Masz wielkie serce, które pomoże ci przejść przez życie. Możesz zrobić tyle niesamowitych rzeczy. ... i nawet kiedy będę na drugim końcu korytarza czy nawet na tym drugim świecie, będę przy każdym twoim kroku. - pocałowała mnie w czoło. Odwróciła się szybko, wiedziałam że będzie płakać. Próbując przeczyścić gardło, zaczęła mówić- Ja umm. ja pójdę uhm zadzwonić do babci aby powiedzieć jej o której wylatujesz.

-Mamo- mój głos ją zatrzymał.

-Tak?- odwróciła się do mnie.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też skarbie

***

Po spakowaniu się, zauważyłam że tata ciągle nie wrócił z batting cages. Mama rozmawiała z babcią więc zdecydowałam, ze pójdę go poszukać. Cages nie były daleko od mojego domu. W weekendy jeździłam tam z tatą na rowerach.

Batting cages były prawie puste. Kilkoro ludzi zbierało swoje rzeczy aby wrócić do swoich domów.

-Hej Mark-podeszłam do biurka. Mark, właściciel, był dobrym znajomym rodziny. Pozwalał nam grać tak długo jak chcieliśmy.

-Jak tam czempionie? - przywitał mnie jego głęboki głos kiedy kliknął coś na komputerze.

-Mark, jestem dziewczyną...czempion to nazwa dla chłopaka.

-Czempionka?

-..Zostanę przy czempionie.- przewróciłam oczami. Od kiedy pamiętam zawsze przechodziłam tu z moim tatą. Nie byłam za bardzo dziewczęca, kochałam baseball. Może dlatego zostało czempion. 0 Widziałeś mojego tatę?

-Tak- wskazał na ostatni tor. Nasze najczęstsze miejsce. -Jest tutaj prawie cały dzień. Słyszałem o przeprowadzce. Powodzenia we wszystkim Emily. Jestem z ciebie bardzo dumny. - znowu pojawiło się to słowo 'dumny' ... czy ja naprawdę sprawiałam że ludzie byli ze mnie dumni? Po tym wypadku... sądziłam, że wszyscy są mną rozczarowani, i to mnie dręczyło.

-Dzięki- poszłam w stronę toru. Dotykałam palcami metalowego, wysokiego na 10 metrów płotu.

W końcu doszłam do ostatniego toru. Mój tata siedział oparty o siatkę. Był skupiony na czymś co trzymał w swoim ręku. Przechyliłam głowę aby zobaczyć co to. To było zdjęcie. Które przedstawiało mnie i jego. Miałam około 6 lat i właśnie wygrałam zawody. W ręku miałam plastikowy złoty puchar. Stałam, śmiejąc się od ucha do ucha. Miedzy jedynkami miałam dużą szparę. Tata przy mnie kucał. Miał przymrużone oczy od słońca, które świeciło tamtego dnia. Mama robiła zdjęcie. Tata wtedy powiedział ' Skarbie zrób mi i czempionowi zdjęcie' i od tamtej pory jestem czempion

-Co tam masz?- odwrócił swoją uwagę od zdjęcia.

-Cześć czempionie- wyszeptał. uśmiechnął się do mnie, ale wiem że się zmusił do tego. 0 zwykłe zdjęcie kiedy miałaś 6 lat.

-Czy to nie jest najładniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałeś?- zażartowałam na temat mojej szpary. Zaśmiał się lekko -jest już lepiej.

-Na pewno poprawił mi humor- spojrzał na mnie. Przesuwając torbę, poklepał miejsce obok siebie na podłodze. Wskazując abym usiadła obok niego. -Jesteś pewna, że nie chcesz iść do dentysty...mogą sprawić, że ten uśmiech powróci.

-Tato- dałam mu małego kuksańca.

-Tylko żartuje- zaśmiał się. Patrząc na zdjęcie jeszcze raz, myślał nad czymś. -Wiesz...każda część mnie... krzyczy do mnie żebym cię nie puszczał. - odchrząknął - Ale wiem, że jeśli bym to zrobił...nie będziesz miała tylu możliwości. Więc będę mężczyzną ..i cię puszczę.

-Dzięki tato - położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. Nie mogłam się rozpłakać. o był mój tata. Był tutaj aby być silnym dla nas obojga. Był moim bohaterem, supermanem.

-Więc umm każe ci jechać do Londynu, pójść do collegu i ... zmienić świat- otworzyłam oczy na jego słowa. Podniosłam głowę. Chciałam zadać mu to pytanie.

-Jesteś ze mnie dumny tato? Nawet po wypadku?

Uśmiechnął się. znowu przeniósł wzrok na zdjęcie. Myślała nad odpowiedzią.

-Widzisz to zdjęcie?- podniósł je abym mogła je zobaczyć. Pokiwałam głową- Nawet jakbyś nie wygrała tamtego dnia...ciągle byłbym z ciebie dumny. ..w moim sercu ciągle byłabyś czempionem. I nieważne co się stanie w Londynie, ciągle będziesz naszym czempionem.

-Nie zawiodę cię tato.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

Jeśli moi rodzice by mnie teraz zobaczyli, byliby zasmuceni całym tym bałaganem przez który przeszłam. Brandon ignorował i dobijał mnie z każdą sekundą jaką miał, zdradzał mnie ze swoją współpracownicą ... fakt, że bił mnie dopóki ktoś inny nie zareagował...Przyjechałam do Londynu aby zmienić swój świat na lepszy. Ale ostatnie miesiące były moim własnym piekłem.

Poza jedną rzeczą...

Nie zauważyłam jak długo patrzyłam się przez okno. Harry złapał mnie rękę, co uspokoiło moje nerwy.

-Wszystko w porządku?- usłyszałam jego głęboki głos. Spojrzałam w jego zielone oczy pełne troski. Ciągle, za tymi zielonymi tęczówkami kryło się tyle miłości. Pokiwałam głową, uśmiechając się.

-Jestem trochę zmęczona- oparłam swoją głowę o siedzenie.

-Prześpimy się kiedy wrócimy do domu- delikatnie ścisnął moją dłoń. - Moja mam i siostra na prawdę cię polubiły.

-To bardzo miłe- uśmiechnęłam się. Od razu zarumieniłam się na myśl o plecach Harry'ego - Ale prawie umarłam kiedy spytały się co to są za ślady na twoich plecach.

Jego głęboki śmiech był piękny.

-Prawie zadławiłaś się swoim sokiem! - zaśmiał się. Walnęłam go w ramię.

-Nie zareagowałam tak źle!

-Oh serio?- spojrzał na mnie, nie wierząc w moje słowa.

-Okey Mr. Poparzenie Słoneczne...taaa bardzo przekonujące- przewróciłam oczami. Cieszyłam się takimi momentami z Harry'm. Jeśli Londyn mi coś dał..to właśnie jego. I byłam za to wdzięczna.

***

Przyjechaliśmy do domu Harry'ego. Louis wyszedł z Eleanor. Czyli byliśmy tylko z Harry'm. Byłam zmęczona, a po ziewaniu Harry'ego mogłam powiedzieć, że on też był wykończony. Leżeliśmy w jego łóżku i rozmawialiśmy o jego mamie i siostrze. Mówiliśmy o moich egzaminach, i jak bardzo chcę aby odwiedził ze mną potem Rosie.

Po pewnym czasie, oboje zasnęliśmy.

---Harry---

Obudziłem się w pustym łóżku. Prostując ręce zauważyłem, że Emily nie było. Usiadłem na materacu stopami dotykając ziemi. Wstając, czułem pod moimi stopami ciepły dywan. Idąc po korytarzu usłyszałem jak Emily z kimś rozmawia. Szeptała, z kim mogła rozmawiać?

-Tak bardzo za tobą tęsknie- jej pauza wskazywała na to, że mówiła coś osoba na drugiej linii- Wiem...ale tak bardzo chce być teraz tutaj z tobą- Do kogo ona mówiła? -Nie, to nie tak...Chciałabym abyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie w porządku.- Przysunąłem się do ściany, chcąc zostać niezauważonym, chciałem dowiedzieć się co jeszcze powie. - Tak, ale Harry wyjeżdża w trasę i zostanę tu sama. Nie chcę znowu być sama, najlepiej jak zostanę wtedy z tobą.- moje oczy się szeroko otworzyły...czy ona rozmawiała z Brandonem?- Kiedy Harry wyjedzie do Ameryki, będę mogła widzieć cię dużo częściej. - Czy to był jej plan? Kiedy ja wylecę do Ameryki ona wróci do niego? Mój oddech przyspieszył. Klatka unosiła się szybciej ze względu na złość, która we mnie rosła. -Tak-  zgodziła się na niesłyszalne pytanie. - Tak, on będzie w trasie a ja będę z tobą. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. - to nie było tak...jej powrót do Brandona to nie było najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. - Też cię kocham, tak bardzo.

Wiedziałem!

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 63 - Poranek

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Leżeliśmy na łóżku z trudem łapiąc oddechy po tym co właśnie wydarzyło się w pokoju Harry'ego. Jego loki opadły mu na czoło, przesłaniając mu widok. Uśmiech pojawił się na jego twarzy kiedy zabrałam loki z jego oczu. Odwracając do niego głowę pocałowałam go w czoło. Jego skóra pod moimi ustami była jak jedwab. Leżąc na nim położyłam głowę na jego klatce. Słyszałam głośne bicie serca, które mnie wołało.

-Harry...- mój głos odbił się od jego klatki i wrócił do mojego ucha.

-Hmm..

-Jest prawie szósta rano- zachichotałam. Zapach jego skóry zapierał dech w piersiach. Przejechałem palcem po tatuażach, które pozostaną u niego na zawsze. Linie biegły w różne strony, w końcu tworząc statek na lewym ramieniu. Kładąc usta na lewym wróblu, mój buziak był prawie niesłyszalny. -Lepiej wrócę do pokoju gościnnego zanim ktoś mnie zobaczy.

Podnosząc się z łóżka, ramiona Harry'ego złapały mnie i pociągnęły w dół. Mały chichot uciekł z moich ust, napuchniętych po namiętnych pocałunkach. Używając jego torsu do ściszenia mojego śmiechu, udało mi się pozbierać siebie zanim znowu spróbowałam podnieść się z pięknego chłopaka, który leżał pode mną. Jeszcze raz, złapał mnie w pasie i nie pozwolił wstać.

-Nigdzie nie idziesz -  uśmiechnął się z zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się do niego, patrząc na każdy szczegół jego twarzy. Dostrzegłam jego długie rzęsy, które trzepotał za każdym razem kiedy mrugał. Naszedł go sen. Moje oczy zeszły w dół, jego dołeczki błyszczały z pod skóry. Usta miał napuchnięte od namiętnych pocałunków. Czerwień zakryła jego naturalnie różowe wargi. Na brodzie zobaczyłam trochę włosków. Wiedząc, że zgoli to kiedy się obudzi postanowiłam przejechać po nich kciukiem. Pod palcem poczułam ostry meszek. Opuściłam rękę na jego szyję. Jego jabłko Adama było widzialne spod skóry. Dotykając je palcem, poczułam wibrację pod palcem od jego chichotu. -Co robisz?- zaśmiał się, delikatnie łapiąc mój nadgarstek. Podnosząc moją dłoń do swoich ust, zostawiał całusy na kosteczkach. - Próbujesz mi powiedzieć, że chcesz kolejną rundę?

-To wszystko do czego jestem ci potrzebna?- zrobiłam udawany grymas, chowając uśmiech. Tylko żartowałam ale chciałam zobaczyć jak zareaguje. Kiedy tylko wypowiedziałam te słowa, Harry od razu na mnie spojrzał. Jego zielone oczy błyszczały od zaciemnionej lampki na biurku. Zasmucił się, nie na taką reakcję liczyłam. Dobrze idzie Emily...

-Jesteś moim wszystkim Emily-wyszeptał, przeczesując palcami moje falowane włosy. -Zawsze cię kochałem, Od dnia kiedy poznałem cię w autobusie, na zabój się w tobie zakochałem. ..Nie jesteś dla mnie tylko seksem...Jesteś wszystkim- uśmiechnęłam się na te słowa. Ogrzał moje serce, jak nikt dotąd- Jeśli pewnego dnia, zdecydowałabyś że chcesz czekać do małżeństwa ...wtedy bym czekał z tobą. To...- wskazał palcem na moją klatkę, tam gdzie jest serce- Jest kompletnie czymś innym niż seks Emily. Wiesz to, prawda?- Moje oczy zatrzymały się na jego zielonych tęczówkach. Pokiwałam delikatnie głową, a uśmiech wkradł mi się na twarz.

-Kocham cię Harry.

-Jesteś moim światem Emily- Obniżył się aby pocałować mnie w czoło. Małe ziewnięcie uciekło mu z ust kiedy położył głowę na dużą poduszkę.

-Poza tym- dodałam żartobliwie- Wyglądasz na za bardzo zmęczonego na drugą rundę- powstrzymując się od śmiechu, przygryzłam dolną wargę.

-Chcesz się założyć?- puścił mi oczko. Pokręciłam głową, bo wiedziałam że spróbuje jeśli zgodzę się na zakład.

Odwróciłam się aby spojrzeć na zegarek w radiu który stał na nocnej szafce obok łóżka. Była szósta trzydzieści osiem rano. Harry zasypiał. Jego oczu mówiły mi że był zmęczony.

-Na prawdę powinnam wrócić do swojego pokoju- zaśmiałam się cicho. Tym razem, pozwolił mi unieść się z jego klatki. - O której powinnam wstać?- zapytałam, nie chciałam być ostatnią która wstanie. Wiedziałam, że jakbym mogła to spałabym do południa. Aktywność z Harrym mnie wykończyła. Widziałam, że na niego też to działało, bo leżał tu pół śpiący.

-Ósma trzydzieści- wybełkotał. Łapiąc za nakrycie, przykryłam go kocem. Miał częściowo otwarte usta, kiedy pocałowałam górną wargę.

-Dobranoc skarbie

Jego ciche chrapnięcia mówiły że już zasnął. Na palcach wróciłam do pokoju. Modliłam się aby nikt nie wyszedł i nie zauważył że wychodzę z pokoju Harry'ego po nocy. Na szczęście wróciłam niezauważona. Moje łóżko było takie zimne beż Harry'ego i jego oplatających mnie rąk.

Przykrywając się bardziej, znalazłam wygodne miejsce na łóżku. Wielkie łóżko ciągle było puste, ale udało zasnąć mi się w głęboki sen.

Śniłam tej nocy. Szłam długim korytarzem, bałam się ciemności. Wiedziałam że coś mnie goniło. Coś złego i niegodziwego, czekało aby mnie złapać i zabrać do samotnego życia...Brandon. Kiedy szłam tym korytarzem, zobaczyłam światło. Zaczęłam biec w stronę świecącego blasku, wiedząc że na końcu tego tunelu...On tam będzie.Dostrzegłam jego wysoką sylwetkę na końcu. Trzymał ręce w kieszeni, czekał na mnie. Zawołałam jego imię, odwrócił się do mnie. Jego szeroki uśmiech z dołeczkami świecił gdy byłam coraz bliżej niego. Byłam z nim bezpieczna. Kiedy w końcu dobiegłam, złapał mnie za rękę. Moja mała ręka w jego dużej dłoni, zamknął uścisk. Jestem bezpieczna. Teraz już jest okey. Przysunął mnie bliżej. Zielone tęczówki, takie ciepły, patrzyły się na mnie z góry kiedy próbowałam złapać oddech. Całe moje życie, biegłam przez ten długi, ciemny tunel. Każda przeszkoda sprawiała, że korytarz był coraz dłuższy i ciemniejszy..teraz kiedy Harry był w moim życiu wszystko było jasne i pełne radości.
-Kocham cię Emily.- jego głos rozniósł się wokół mnie. Zbliżając się do mnie, nasze usta miały się złączyć.

*DZWONEK*DZWONEK*DZWONEK*

Mój sen został przerwany przez alarm. Zeszłej nocy....raczej tego poranka...Harry powiedział abym wstała o ósmej trzydzieści. Ustawiłam budzik na ósmą dwadzieścia aby się odświeżyć. Ciągle byłam zmęczona po wydarzeniach, które działy się w pokoju Harry'ego. Ciągle obolała, postanowiłam poleżeć w łóżku przez kilka minut, aby powrócić do zdrowia.

W końcu znalazłam trochę energii i wstałam z wygodnego materaca. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół.

Harry musiał ciągle spać. W kuchni była tylko Anne. Smażyła naleśniki. Ślinka mi ciekła na zapach masła. Po cicho oglądałam jak przekręciłam okrągły naleśnik. Zaczęła nucić nieznaną mi melodię. Miała słodki i pocieszający głos. Starałam się nie hałasować, bo pewnie przestraszyła by się więc postanowiłam się odezwać.

-Dzień dobry, proszę pani- przywitałam się. Podskoczyła trochę na dźwięk mojego głosu. Odwróciła się, uśmiechnęła się kiedy zobaczyła mnie stojąco w progu kuchni.

-Mów mi Anne, kochanie- uśmiechnęła się.

-Dzień dobry Anne- uśmiechnęłam się na jej uprzejmość. Usiadłam na najbliższym krześle. Przypominała mi trochę moją mamę. Kiedy rano gotowała w kuchni śpiewając lub nucąc przypadkowe piosenki.

-Dzień dobry. Harry jeszcze nie wstał?- wzruszyłam ramionami na jej pytanie. Myślałam, że już będzie na nogach. Przecież sam mi powiedział abym wstała o ósmej trzydzieści.

-Na pewno jeszcze śpi.

-Wow, jest pewnie bardzo zmęczony przez trasę - zasugerowała. Wlewając trochę więcej masła na patelnię , odłożyła nowy naleśnik na stertę innych na talerzu. Rumieniąc się, w sekrecie wiedząc, że to wcale nie trasa go wykończyła.

- Cześć mamo!- zobaczyłam Gemmę wchodzącą do kuchni. Jej długie włosy związane w warkocza i przerzucone przez ramię. Biorąc dwa talerze, wręczyła mi jeden. - Głodna Emily?  - uśmiechnęła się do mnie. Była podobna to Anne, uprzejma i miła.

-Tak- stwierdziłam.

-Też jestem głodny- głęboki głos rozniósł się po kuchni. Odwracając się, spotkałam wzrok Harry'ego. Był ubrany w luźne dresy. Wisiały na jego biodrach. Biała koszulka zakrywała jego tors. Tatuaż motyla prześwitywał przez materiał. Uśmiechnęłam się do niego, a on puścił mi oczko. Podszedł do mnie i zostawił buziaka na czubku mojej głowy -Dzień dobry piękna.

-Dzień dobry Harry- zachichotałam. Nalałam sobie soku z dzbanku, który postawiła Gemma na środku stołu. Biorąc szklankę, nie zauważyłam jak spragniona byłam.

Harry pocałował swoją mamę na dzień dobry i podszedł do kredensu. Szukając talerza skomplementował mamę za jej śniadanie. Skupiłam się na mojej szklance kiedy zrobiłam kolejny łyk napoju.

-Harry, co to za zadrapania na twoich plecach?- niespodziewane pytanie Gemmy spowodowało, że się zakrztusiłam piciem. Spojrzałam na niego, stał tyłem do stołu. Zauważyłam ślady, które zostawiłam zeszłej nocy. Ciągle się krztusząc, Harry podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.

-Pewnie moje poparzenie słoneczne zaczęło swędzieć. Drapałem się całą noc i zostawiłem ślady.- zachichotał, wiedząc o prawdzie, która kryła się za jego plecami. -Wszystko w porządku Emily?- kontynuował klepanie moich pleców, próbował być delikatny.

-Ja..pewnie..wleciało...w złą dziurkę..- zdołałam powiedzieć między kaszlnięciami. W końcu udało mi się opanować, spojrzałam w jego oczy. Cicho błagając, że przeczyta mi w myślach.

Proszę..zmień...temat...

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 62 - Dokuczanie

Rozdział zawiera elementy erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność!


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Położyłam dłonie na klamce do pokoju Harry'ego. Przyłożyłam ucho do drewnianej powierzchni, było cicho. Zastanawiałam się czy już zasnął. Może powinnam wrócić do siebie powiedziałam do siebie. Moje ciało i serce kłóciło się czy kontynuować wycieczkę do jego pokoju. Słuchając najgłośniejszych przekonań przekręciłam klamkę.

Przez brak światła nic nie widziałam. Szurając nogami w stronę łóżka wystawiłam ręce przed siebie. Nie dostając żadnego znaku od Harry'ego, chciałam go jakoś zaskoczyć moją nocną wizytą. Kiedy dotknęłam materaca, zorientowałam się że jestem przy łóżku. Rękoma dotykałam pościel, ale brakowało jednej rzeczy...Harry'ego.

-Co do...- nagle poczułam jak dwoje silnych ramionach oplatają mnie w talii od tyłu. Jedną ręką zakrywając mi usta, ściszając mój krzyk.

-Ciii- uciszył mnie. Opuścił głowę i zaczął zostawiać mokre buziaki na mojej szyi. -Co się dzieję kochanie?- zachichotał w moją skórę.

Moje serce zaczęło stopniowo przyspieszać kiedy delikatnie skubał mokre miejsca na mojej szyi. Uczucie bycie cichym wzburzyło moja krew. Z każdym dotykiem Harry'ego coraz ciężej oddychałam. Jego ręce wróciły na moja talię, kciukami krążąc po brzuchu pod koszulką.

-Ja..chce się zabawić- wyszeptałam, dając odpowiedź Harry'emu byłam pewną że on też chce. Kiedy przerwał swoje ruchy, wiedziałam, że był w szoku. Czułam jego oddech na skórze. Wiedziałam , że też był podekscytowany przez adrenalinę. Odwracając się w jego uścisku, spojrzałam na chłopaka którego kochałam.

-Chcesz?- jego głos się załamał potwierdzając moją teorie o jego zdenerwowaniu.

-Jeśli ty nie chce mogę wrócić do pokoju ..i wiesz.. poczytam książki czy coś- ruszyłam w stronę drzwi, wiedziałam że zaprotestuje. Znowu miałam rację. Umięśnione ramiona Harry'ego złapały mnie i oderwały moje stopy od ziemi. Zachichotałam, poczułam jego uśmiech na moich plecach.

Kładąc mnie na miękkich poduszkach, Harry włączył małą lampkę na biurku. Mała żarówka dała wystarczająco światła abyśmy mogli widzieć własne cechy. Jego zielone oczy wwiercały się w moje kiedy leżał na górze. Powoli oblizał usta.

-Chcesz się pobawić?- na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Pokiwałam głową, moje serce o mało nie wyskoczyło. Łapiąc za dół koszulki Harry ściągnął ją przez głowę. Od razu zobaczyłam jego wytatuowaną skórę. Wspinając się na łóżko, nade mnie, wyszeptał do ucha - Więc się zabawmy..

Delikatnie przygryzł moją dolną wargę, powodując że mały jęk wydobył się z mojego gardła. Zaczepiłam się rękoma o jego ramiona. Próbowałam sie powstrzymywać, wiedziałam że nie mogę być głośno. Lewą rękę położył na moim policzku podczas kiedy druga poznawała moją skórę.

-Harry..-jęknęłam kiedy jego ręka wślizgnęła się pod moją koszulką.

-Shh.. nie możesz być głośno skarbie- uśmiechnął się. Wiedziałam, że to utrudni.

-Nie ułatwiasz mi tego- byłam ledwo słyszalna, próbując uspokoić oddech. Zaciskając mocniej ramię Harry'ego, próbowałam powstrzymywać swoje ruchy.

-Wiem- zaśmiał się w moją szyję. Zassał moją skórę, a ze mnie wydobył się kolejny jęk. Jego mokre usta zostawiały ścieżkę na skórze. Od szyi do obojczyków całował zacięcie. Chęć zamknięcia przestrzeni między nami, była  widoczna w jego ruchach. Wiem, że mi dokuczał, delikatne skubanie udowodniło moją rację. Jeśli ciągle będzie miał takie tempo, na pewno nie uda mi się być cicho.

Nie mogłam znieść tego dręczenia. Złapałam z jego ramiona i znalazłam siłę aby obrócić nas na łóżku.Teraz ja siedziałam na nim okrakiem.

-Zobaczymy jak ci się spodoba- moja nagła pewność siebie zaskoczyła mnie. Opuszczając głowę ucałowałam czoło Harry'ego. Zniżając wargi, pocałowałam go w usta. Przygryzłam jego dolną wargę. Powtarzałam jego ruchy, które wykonywał niecałe 5 minut wcześniej. Delikatnie skubiąc jego usta, usłyszałam niski gardłowy jęk.- Nie możesz być głośno, pamiętasz?- dogryzłam mu, wiedząc dokładnie co mu robię.

Skierowałam usta na jego szyję, lekko ssąc skórę. Usłyszałam swoje imię wydostające się z jego częściowo uchylonych ust. Jego ręce zacisnęły uścisk na moich biodrach. Wiedząc, że dokuczanie zadziałało, kontynuowałam swoje ruchy.

-Emily p..proszę- błagał. Jego głęboki głos był ledwo słyszalny przez ciężki oddech.

Zostawiając mokrą ścieżkę na jego torsie, łagodnie zassał jego biodro. Jego oddech uwiązł kiedy to zrobiłam. Nie wiedząc, że to był jeden z jego czułych punktów, powtórzyłam to jeszcze kilka razy.

-Mam za dużo zabawy- zachichotałam.

W kilka sekund moje usta straciły kontakt z jego skórą. Podnosił mnie ze swojego ciała. Zrobiłam obrót o 180 stopni i teraz to ja leżałam na dole.

-To nie fair!- powiedziałam, chichocząc głośno. Znowu poczułam jego rękę na moich ustach.

-Czy będę musiał tu trzymać tą rękę przez cały czas?- cicho się zaśmiał. Kręcąc głową obiecałam sobie że będę cicho. - Dobrze- zabrał dłoń, zsuwając ją na moje udo. -Ponieważ wolałbym użyć jej do czegoś innego- Poczułam węzeł w gardle za to mój umysł pracował bardzo szybko.

Nasze złączone usta zaczęły się synchronicznie ruszać. Jego łokcie podtrzymywały jego ciężar. Leżał pomiędzy moimi nogami nad moją klatką. Jego podniecenie, tak jak wcześniej, dobrze wyczuwalne na moim ciele.

Namiętny buziak trwał w nieskończoność. Nasze usta się ciągle ruszały kiedy dłonie odrywały siebie na wzajem. Mój uścisk był teraz w jego dolnych partiach a jego na mojej klatce.

Zaskoczyło mnie kiedy Harry przerwał pocałunek. Patrząc na mnie z góry, obserwował mój wyraz twarzy. Oblizując swoje usta. Jego wzrok spowodował że przekręciłam głowę. Patrzył na mnie, jego oddech wciąż był ciężki od naszego intymnego pocałunku.

-Co chcesz ?- wyszeptał. Uśmiechnęłam się na jego pytanie. Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

Chciałam aby był mój. Tylko mój. Chciałam się mu nigdy nie znudzić. Chciałam wiedzieć, że kiedy będą takie dni kiedy jestem zrzędliwa, smutna albo przestraszona...i nie ważne co się stanie, chciałam aby on był przy mnie i złapał mnie kiedy będę upadać.Chciałam być ta jedyną, która będzie łapać jego. Chciałam aby wiedział, że są takie dni kiedy mam ochotę włożyć dresy  i nie robić makijażu...ale żeby on powiedział że wyglądam pięknie chociaż wyglądam jakbym pobiegła do piekła i wróciła.Będą takie dni kiedy będę chora i chciałabym aby położył sie obok mnie i powiedział że wszystko będzie dobrze. Chciałam aby całował mnie tak po prostu w czoło aby pokazać miłość do mnie. Chciałam mieć bitwy na łaskotki i chciałam aby on dał mi wygrać bo on doskonale wiedział, że jak się dobrze postara to będę śmiała się całą noc. Chciałam go kochać całą moją siłą, poświęcić mu swoją uwagę...po prostu chciałam go całego.

-Odwzajemnij moją miłość...- uśmiechnęłam się, powtarzając te same słowa, które mówił podczas naszego pierwszego razu.

Jego usta mocno nacisnęły na moje. .. moje słowa coś w nim obudziły. Złapałam dłońmi jego twarz. Mój język swobodnie wszedł w jego usta. słyszeliśmy swoje jęki. Obydwoje wiedzieliśmy, że nie możemy być za głośno, aby nikogo nie obudzić, aby nie wszedł i nie skończył tego co właśnie dzieje się w pokoju Harry'ego.

Harry zszedł z łóżka. Nie wiedziałam co chce zrobić. Zrobiłam coś? Moje ciało odpoczęło kiedy zobaczyłam, że podchodzi do swojego portfela. Wyjął niebieską folij kę, wiedziałam co robił.

-Zaplanowałeś to?- zapytałam oskarżycielsko. Odkładając portfel na miejsce, spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Potrząsając ramionami, mrugnął do mnie.

-Nie widziałem cię przez cały tydzień...Nie dotykałem cię przez cały tydzień... - podchodząc do łóżka wręczył mi opakowanie. Jego głęboki głos mnie otoczył.

-A co jeśli powiem nie?

-A powiesz?- rumieniąc się na jego pytanie, pokręciłam głową- Więc, to się nam przyda.

Powoli zaczął mnie rozbierać zostawiając ścieżki mokrych buziaków na mojej obnażonej skórze. Wyskakując z pożyczonych szortów przysunęłam się bliżej niego. Moje palce bawiły się gumką od jego dresów. Spojrzałam na niego. Pokiwał głową a jego oddech się pogłębił.

Zakładając świeżo otwartą antykoncepcje, spojrzałam na niego. Zniżając głowę do mojego poziomu, powoli oblizał usta. Kładąc mnie na plecach, usadowił się nade mnie. Unosząc się, spojrzał głęboko w moje oczy.

-Pragniesz mnie?- zapytał.

-Tak- odpowiedziałam ledwo słyszalnie przez nasze ciężkie oddechy. -Pragniesz mnie?- uśmiechnął się, spoglądając na moje nagie ciało. Całując moją szyję aż do ucha, wyszeptał wchodząc we mnie.

-Od pierwszego dnia...

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 61 - Zabawa

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Przebrałam się w nocne ubranie, które dał mi Harry. Luźno na mnie leżały, a materiał był delikatny. Prysznic mnie rozbudził. Pomimo tego, że była prawie druga nad ranem wiedziałam że nie zasnę przez następną godzinę. Nie mając co robić stwierdziłam że 'zwiedzę' dom. Wcześniej w dużym pokoju, zauważyłam półki ze zdjęciami małego Harry'ego , chciałam je bliżej obejrzeć. Zbliżyć się do przeszłości Harry'ego.

Przekręcając klamkę otworzyłam drzwi. Wychyliłam głowę i rozejrzałam się na prawo i lewo. Było czysto. Wszyscy spali w swoich wygodnych łózkach. Pod nogami czułam miękki dywan. Każdy krok był cichszy od poprzedniego, starałam się nie obudzić nikogo.

Aby dojść do salonu, musiałam przejść obok pokoju Harry'ego. Przez szczelinę pod drzwiami, zauważyłam że światło było wyłączone. Pewnie głęboko sobie drzemał. Wiedziałam, że prawie w ogóle nie spał podczas trasy. Musiał być wymęczony ciągłym bieganiem w  te i z powrotem. Przechodząc cicho obok drzwi, w końcu dotarłam do salonu.

W pokoju było cicho, słyszałam jedynie swój spokojny oddech. Mała lampka oświetlała cały duży pokój. Cały dom był ciepły i wszystkich radośnie witał. Wyczułam nutkę wanilii. Trochę mi to przypomniało mój dom. W ciągu dnia powietrze pachniało domowymi posiłkami. Zapach wody kolońskiej taty kiedy przytulałam go na do widzenia zanim wyszedł do pracy. Tęskniłam za rodziną. Tęskniłam za późnym siedzeniem z moją mamą i rozmowami o kompletnych głupotach.

Dotknęłam ręką gładkiej powierzchni kanapy, podeszłam do wielkich półek które stały przy beżowej ścianie. Wypełnione zdjęciami, przypominały dzieciństwo Harry'ego. Chciałam wiedzieć wszystko o tym wspaniałym chłopcu. Od ulubionego koloru do najmniejszej blizny, która zrobiła mu się po zabawach na podwórku.

Nie miałam wspaniałego dzieciństwa, ale wiem że rodzice starali się dać mi życie jakie teraz mam. Były czasy kiedy się kłóciliśmy, kiedy nasze uściski się kruszyły. Zastanawiałam się czy Harry miał takie momentu że czuł się bezradny..Momenty kiedy nie ważne jak i ile próbował, ale i tak nic to nie pomagało.

Skupiłam się na ramce od zdjęcia. Cicho się śmiejąc, wypuściłam krótkie 'aw'. Na zdjęciu był mały Harry w czapce Św. Mikołaja i malutkich rękawiczkach, jego mały rowerek na trzech kółkach i smoczek w jego buzi. Wyglądał na zadowolonego i pełnego zabawy.

Inne zdjęcie przedstawiało Harry'ego na plaży. Biegł w stronę fal, próbując je przeskoczyć. Jego naga skóra beż żadnego tatuażu. Jego tatuaże to nieopowiedziane historie jego życia. Od klatki dla ptaków po wróble i małą kłódkę permanentnie wytatuowaną na nadgarstku. Ludzie mogą zastanawiać się nad znakami na jego ciele, mówiąc, że przesadza czy jest to po prostu głupota ... ale dla Harry'ego, były czymś więcej. I właśnie dlatego..kochałam każdy jego tatuaż.

Oglądając inne zdjęcia, robiłam sobie notatki w głowie z pytaniami dla Harry'ego. Chciałam zapytać się jak bardzo był przestraszony kiedy robili mu zdjęcie z tym pająkiem, czemu wybrał kostium Scooby Doo . Śmiejąc się z jego głupich min, coraz bardziej zakochiwałam się w Harry'm.

Spojrzałam na inne zdjęcie małego Harry'ego. W tle było jasne błękitne niebo, włosy Harry'ego były bardziej blond i proste, porównując do teraźniejszych ciemnych loków. Na zdjęciu jego oczy nie były zielone, miały połysk niebieskiego. Zaciekawiło mnie to. Nie wiedziałam, że kiedyś miał niebieskie oczy? Hmm. zadawała sobie pytania, czego jeszcze nie wiedziałam o jego przeszłości. Niewinny Harry, uśmiechający się do aparatu. Nie wiedząc jak daleko zajdzie kiedy dorośnie. Nie wiedząc, że ja byłam gdzieś na świecie, niewinnie żyjąc własnym życiem. A teraz jesteśmy tutaj, niecałe szesnaście lat później, we wspólnym życiu.

Na zdjęciu stał na przeciwko mnie, nie wiedział że któregoś dnia obroni bezbronną duszyczkę. Nie wiedział, że któregoś dnia spotka w autobusie dziewczynę, która wkrótce zakocha się w nim po uszy...

Patrząc w te niebieskie oczy na fotografiach, zauważyłam że atmosfera się zmieniła. Niebieskie oczy zmieniły się w zielone, brązowe loki zaczęły się kręcić na czubku głowy dziecka, Zauważyłam że to było odbicie Harry'ego w szkle. Jego uśmiech ogrzał moje serce.

-Powinnaś spać - zaczął się ze mną drażnić.

-Nie mogłam.. więc postanowiłam że przyjdę tutaj i przyjrzę się fotografiom.- wskazałam na półkę za mną. Jego cichy śmiech zabrzmiał w moich uszach. Podchodząc bliżej położył dłonie na mojej talii. Podnosząc lewą ręką mój podbródek, zostawił całusa na moich ustach. Chciałam pogłębić pocałunek, pogłębić dotyk... ale wiedziałam, że gdy to zrobię, przekształci się w coś więcej. Nie chciałam nie szanować domu jego matki. Więc powstrzymałam się od pogłębiania intymnych myśli - Czy nie miałeś wyłączonego światła?- zapytałam z ciekawości, wiedząc że gdy przechodziłam obok jego drzwi światło było wyłączone.

-Leżałem w ciemności, przez prawie wieczność- uśmiechnął się, naciskając na wieczność. - Mając nadzieję, że będzie tak jak w filmach, gdzie dziewczyna boi się spać sama, więc przychodzi do pokoju chłopaka i wskakuje do łóżka.

-To nie jest film Harry!-  zachichotałam zakrywając usta ręką aby stłumić odgłos, by nie obudzić Ann. Obejrzałam pięknego człowieka przede mną. Miał na sobie ciemne czarne dresy które luźno wisiały mu na biodrach. Na górze miał koszulkę z v dekoltem. Podniosłam wzrok i od razu spotkałam jego oczy. Nie mogłam odczytać jego wyrazu twarzy. Przysunął się bliżej a przestrzeń między nami od razu znikła.

-Masz rację Emily...to nie jest film- pocałował moje usta z delikatną pasją, przyciągając mnie do siebie. Jego usta zostawiały mokre buziaki od moich ust aż do szyi i z powrotem. Szepcąc mi do ucha, przyprawił mnie o gęsią skórkę. - To uczucie raczej jest jak bajka

Zdejmując ręce z bioder, złapał nimi moją twarz. Całując mnie namiętnie, plecami dokwitnęłam ściany. Słyszalny był głuchy odgłos uderzenia. Oddając pocałunek, wplotłam palce w jego loki. Tak bardzo za nim tęskniłam przez zeszły tydzień, no mogłam powstrzymać jego dotyku. Chciałam uchwycić ten moment tak długo jak to możliwe. Ale wiedziałam że jeśli Ann się obudzi od razu przyjdzie do salonu. Nie mogłam nie szanować jej domu. Położyłam ręce na klatce Harry'ego.

-Czekaj, czekaj,czekaj- powiedziałam szybko, próbując złapać oddech. Czułam jego ciężki oddech na mojej twarzy. Oparł czoło o moje, próbowaliśmy uspokoić bicie naszych serc.

-Co się dziej?- fuknął

-Nie tutaj.

-Chcesz iść do mojego pokoju?- na jego pulchnych ustach pojawił się zalotny uśmieszek.

-Co? Nie Harry- zaśmiałam się- No wiesz, nie tutaj..nie w domu twojej mamy.

-Możemy być cicho...

-Harry!- zaśmiałam się głośno.

-Ciiii- przyłożył rękę do moich ust, znowu przyciskając mnie do ściany. - Obudzisz ją i my na pewno nie będziemy mogli się zabawić- słowa wychodzące z jego ust, sprawiły że poczułam motylki brzuchu. Zdjęłam jego rękę z ust i zaczęłam szeptać.

-Nie wiem z czego chcesz mieć takie korzyści Styles, ale to się nie stanie tutaj. Jeśli nas przyłapie, co o mnie pomyśli?- Kładąc rękę na swoim biodrze, próbowałam wyglądać najpoważniej jak potrafiłam. Ale to był Harry, wiedział że nie byłam poważna w stu procentach. Harry schował głowę w mojej szyi. -Hmm?- Jego głęboki śmiech spowodował wibrację na mojej skórze.

-Nie zostaniemy przyłapani, wiesz?- wyszeptał, zanim zaczął zostawiać mokre całusy na skórze.

-Harry- ostrzegłam. Chciałam..nie zrozumcie mnie źle...bardzo chciałam, ale to był dom jego mamy.

-Okay okay- zaśmiał się, wiedząc że nie warto kontynuować tej rozmowy. -Ale kiedy wrócimy do domu...- delikatnie przygryzł moją skore, kończąc zdanie - Jesteś moja - Moje serce waliło jak szalone. Wiedziałam że jak go nie odepchnę to się poddam.

-Do tego czasu- nacisnęłam go na klatkę. - Powinieneś iść spać.

-Odprowadzę cię do pokoju- Łapiąc go za rękę poszliśmy do pokoi.

-Jesteś tandetny, wiesz?- zaśmiałam się.

-Czemu?

-No wiesz, to całe ' o uczucie raczej jest jak bajka' - zaśmiałam się, robiąc cudzysłów w powietrzu. Otulił mnie jego śmiech, podrapał się w tył szyi.

-Taa..to jest prawda. Jesteś moim światem Emily - Zatrzymaliśmy się przed pokojem gościnnym. Pocałował mnie jeszcze raz.

-Kocham cię Harry

Złapał moją twarz w swoje dłonie. Potarł kciukiem dolną wargę.

-Też cię kocham Emily. Dobranoc skarbie.

Weszłam do pokoju. Spojrzałam do tyłu i wychyliłam głowę. Harry zrobił to samo.

-Dobranoc - zachichotałam. Chowając się, zamknęłam drzwi. Kładąc się na miękki materac, westchnęłam. To wszystko co przed chwilą wydarzyło sie w dużym pokoju, ciągle chodziło mi po głowie. Uczucie ust Harry'ego, z desperowanie pragnących  mojego dotyku. To było podniecające, nie będę kłamać. Teraz byłam kompletnie pobudzona.

Wiercąc sie pod białą pościelą, nie mogłam zasnąć. Obwiniałam Harry'ego. Całując mnie w ten sposób, szepcząc do ucha wszystkie te rzeczy, mówiąc że możemy się 'zabawić'. Ugh! Dłużej nie wytrzymam.

Zrzucając kołdrę, postawiłam bose stopy na dywan. Podeszłam do drzwi i złapałam klamkę. Naciskając ją moje serce omal nie wyskoczyło. Właśnie to robiłam.

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 60 - Spotkanie Rodziny

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

-Przestań się tak denerwować- Harry zachichotał i rozluźnił uścisk na kierownicy. Jego długie palce owinięte na gładkiej skórze. Miał włosy w nieładzie i jasno-niebieską koszulę na guziki. Siedziałam na miejscu pasażera i obserwowałam go podczas jazdy. Kilka guzików na górze było rozpiętych, jego gładka skóra była widoczna pod materiałem. Delikatnie przygryzając wargę próbowałam skupić uwagę na czymś innym ale ciało Harry'ego mi nie pomagało. To nie był odpowiedni czas na tego typu myśli.

-Nie mogę! A co jeśli mnie nie polubią?- odwróciłam wzrok od pięknego zielonookiego chłopaka. Bawiąc się palcami, skupiłam się na jasnym różowym lakierze, którym pokryte miałam paznokcie. Jechaliśmy aby spotkać się z jego mamą i siostrą. - O mój Boże, czemu to powiedziałam...teraz będę się denerwować jeszcze bardziej!- Zakryłam twarz rękoma. Byłam zdenerwowana.

Nie sądziłam, że Harry był gotowy aby przedstawić mnie swojej rodzinie. To było wielkie zaskoczenie kiedy Harry mnie o to zapytał. Leżeliśmy na łóżku kiedy spytałam się co będziemy robić podczas jego małych wakacji. On wtedy zaproponował poznanie jego rodziny. Chciałam ją poznać, nie zrozumcie mnie źle. Po prostu jestem zdenerwowana, że być może mnie nie polubią.

-Nie polubią cię Emily - Harry pokręcił głową. na mojej twarzy pojawił się strach. Moje serce się na chwile zatrzymało bo w samochodzie zapadała cisza.

-Czemu to powiedziałeś?- wyszeptałam głośno. Jego pusty wyraz twarzy zamienił się w uśmiech. Jego dołeczki się pogłębiły kiedy zaczął się śmiać.

-Ponieważ oni cię POKOCHAJĄ! Teraz możesz się uspokoić zanim kompletnie zwariujesz. - Przysuwając się do mnie, złapał moją rękę. Kciukiem zakreślał kółka na mojej skórze. Podniósł ją do swoich wilgotnych ust i zostawił kilka mokrych całusów na zewnętrznej stronie. - Kocham cię Emily...więc oni też cię pokochają- wyszeptał, pokazując dołeczki po obydwu stronach twarzy.

-Też cię kocham Harry- odetchnęłam. Waląc go lekko w ramię, zachichotałam. - Ale nigdy więcej mnie tak nie strasz, prawi dostałam zawału serca! 'oni cię nie polubią' chcesz mnie zabić czy coś?- jego głęboki śmiech uspokoił mnie.

-Hej musiałem się odegrać za to jak powiedziałaś że jest Louis' girl. To się liczy jakoś pięć spłat. Zostało mi trzy. - puścił mi oczko. Powietrze wypełniło się zapachem jego perfum kiedy przysunął się do mnie aby dać mi buziaka w policzek.

-Kontynuuj te swoje żarty a ja ZOSTANĘ Louis' girl. - Potrząsnęłam głową i puściłam mu oczko.

-Nie jesteś Harry's girl. - przygryzając wargę pokiwałam głową wskazując na to, że rzeczywiście byłam dziewczyną Harry'ego.

-Czy jestem dziewczyną HARRY'EGO?- zapytałam kładąc nacisk na jego imię.

-Już na zawsze.

***

---Harry---

*PUK*PUK*PUK*

Zaraz miałem przedstawić Emily mojej mamie i Gemmie. Zdenerwowanie to była ostatnia rzecz w mojej głowie. Bardziej byłem podekscytowany. Kiedy ja i Emily byliśmy tylko przyjaciółmi, ciągle rozmawiałem o niej z mamą. O tym jak bardzo ją lubię i jak bardzo ten dupek Brandon ją krzywdził. Opisywałem jej jak czułem się w środku kiedy ją widziałem. Mama zawsze się śmiała, że w końcu znalazłem swoją przyszłą żonę...i będąc szczerym...WIEDZIAŁEM, że ją mam. Emily była dla mnie wszystkim.

Patrzyłem na Emily, która szła chodnikiem do drzwi. Lewą ręką próbowała wygładzić fałdkę na swojej niebieskiej sukience. W prawej trzymała małe pudełeczko.

-Nie musiałaś ich piec Emily- zaśmiałem się, przewracając oczami. Była zdenerwowana. Przez całą drogę zasypywała mnie pytania. 'Co powinnam powiedzieć? Dzień dobry? Milo cię poznać? Cześć jestem Emily? Powinnam je przytulić? Czy tylko uścisnąć rękę?' każde zadane pytanie denerwowało ją jeszcze bardziej.

-Sądziłam, że jak spróbują moich sławnych wypieków to mnie pokochają.- uśmiechnęła się nieśmiało. Przysunąłem się aby dać jej buzi. Kiedy dotknąłem jej skóry..mama otworzyła drzwi.

-Harry!- uśmiechnęła się szeroko. Jej ramiona zamknęły mnie w silnym uścisku. - Mój skarb jest w domu !

-Cześć mamo!- uśmiechnąłem się patrząc na Emily. Puściła mnie i uśmiechnęła się do Emily - Mamo to jest ..

-Dzień dobry proszę pani, jestem Emily- wyciągnęła rękę. Jej uśmiech błyszczał, kiedy na lewym policzku pojawił się mały dołeczek.

-Emily!- mama przytuliła ją mocno. - Tak dużo o tobie słyszałam- odrywając się od uścisku, złapała dłoń Emily prowadząc ją do salonu.

-Mamo, wydajesz się bardziej podekscytowana że poznałaś Emily niż tym, że znowu mnie widzisz- udałem nadąsaną minę, sprawiając że Emily zachichotała. Jej oczy były skupione na Emily, uśmiechała się szeroko co zapewniało mnie że polubiła dziewczynę, którą tak bardzo kocham.

-Boże Harry, na prawdę miałeś rację. Ma cudownie chichocze.- otworzyłem szerzej oczy na słowa mamy. O nie.. pewnie powie Emily jak ciągle o niej mówiłem i jak ciągle mówiłem jej jak bardzo ją lubię. Spojrzałem na Emily, która miała czerwone policzki.

-C..co jeszcze H..Haryy mmówił o m..mnie?

O nie tylko  nie jąkanie. Mamo nie wspominaj o jąkaniu się.

-Nie stresuj się skarbie - poklepała delikatnie plecy Emily.- On kocha sposób w jaki się ją...

-Emily upiekła ciasto!- wskazałem na pudełko w ręce Emily. Próbowałem kompletnie zmienić temat rozmowy. Oczy wszystkich zwróciły się na białe pudełko. Mój plan o zmianie tematu działał, dzięki Bogu.

-Z przepisu mojej babci -Emily się uśmiechnęła.

-Oh dziękuję skarbie!- mama wzięła ciasto, które podała jej Emily. - Pozwól że odłożę je do kuchni, obiad jest prawie gotowy - poszła w stronę kuchni, zostawiając mnie i Emily samych.

-Już ją kocham - jej słowa ogrzały mi serce. Polubiła moją mamę. Po tym co zobaczyłem, wiedziałem że mama również ją polubiła.

-Jesteś idealna- wyszeptałem jej do ucha. Moja słowa sprawiły że znowu się zarumieniła.

-Kocham cię - wyznała

-Obiad jest gotowy!- mama krzyknęła z pokoju obok.

 -Chodźmy mi amor - wyciągnąłem rękę do Emily.

-Mówisz po hiszpańsku?- Emily zapytała ze zdziwionym spojrzeniem.

-Nie do końca. - zaśmiałem się.

---Emily---

Obiad był pyszny. Mama Harry'ego zrobiła spaghetti, moje ulubione. Gdzieś głęboki w mojej głowie zastanawiałem się czy Harry jej o tym powiedział. A zgaduje, że strasznie dużo jej o mnie mówił. Zastanawiałam się o czym jeszcze wspominał. Czy opowiadał o Brandonie czy nie.

Moje serce załamało się na następną myśl...czy wspomniał o moim pocałunku z Niallem. Nie chciałem aby myślała, że jestem typem dziewczyny, która skacze z kwiatka na kwiatek. Kochałam Harry'ego, był jedynym chłopakiem w moim życiu.

-Mamo, jestem w domu!- usłyszałam miły głos z korytarza. To musiała być siostra Harry'ego, Gemma. -Cześć- przywitała się, kiedy spotkała mój wzrok. -Jestem Gemma- przytuliła mnie delikatnie.- Musisz być Emily. Harry ciągle o tobie opowiadał.

W tym momencie Harry zaczął pić napój ze swojej szklanki. Kiedy usłyszał słowa siostry prawie wszystko 'wypluł' . Zaczął się dławić. Klepiąc go w plecy, pytałam czy wszystko było ok. Nie mogłam nic poradzić tylko zachichotać.

-Awww jej chichot JEST taki słodki Harry- powiedziała Gemma.

-Gemma proszę- wyszeptał, prosząc aby nie kontynuowała.

-Oh no proszę cię Harry, jestem pewna że Emily chciałaby usłyszeć jak dużo o niej mówiłeś do mnie i do mamy. - mrugnęła do mnie. - Emily, nie chciałabyś posłuchać co mówił o tobie Harry do mnie i do mamy?

-Z wielką ochotą- zaśmiała się.

-Nie chciałaby - spojrzał na mnie - Nie chciałabyś

-Oh Harry, nie bądź takim nudziarzem!

-Mogę cię zapewnić Gemma, że nie jestem nudziarzem dla Emily- spojrzał na mnie i puścił mi oczko. O Boże. Doskonale wiedziałam o czym mówił. Spojrzałam ukradkiem czy ona domyśliła się, ale rozmawiała z Anne.

Wróciłam wzrokiem do Harry;ego. Kręcąc głową powiedziałam ciche 'nie'. Mówiąc mu żeby nie wspominał takich rzeczy. Przekornie, pokiwał głową i mrugnął do mnie. Uszczypnęłam go lekko pod stołem.

-Ała -wyszeptał.

-Co wasza dwójka robi? -zachichotała Gemma.

-Nic - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

***

-Robi się późno- powiedział Harry, spoglądając na zegarek. Jejku była już pierwsza w nocy. Czas tak szybko zleciał. Po obiedzie, wszyscy razem rozmawialiśmy w salonie. O zbliżającej się trasie, o tym jak spotkałam Harry'ego w autobusie. On na prawdę dużo o mnie wspominał.

-Czemu nie zostaniecie tu na noc?- Ann wstała. - Nie lubię jak jeździsz tak późno w nocy Harry.

-Wszystko będzie w porządku mamo- odpowiedział Harry.

-Nie, zostaniecie tutaj- powiedziała poważnie. - Mamy gotowy pokój gościnny dla Emily. Materac tam jest bardzo wygodny- uśmiechnęła się. Harry cicho ziewnął. Pewnie wolał spać ze mną. Po cicho zastanawiałam się czy Ann wie że ja i Harry spaliśmy już w jednym łóżku. Próbując przestać o tym myśleć wstałam i uśmiechnęłam się.

-Bardzo dziękuję- przytuliłam Ann.

-Pożyczę ci coś do spania -powiedział Harry- Jeszcze coś tu mam po moich nocowaniach.- pokiwałam do niego

-Dobrze, ja już pójdę do łóżka. Emily, bardzo miło cię było w końcu poznać- delikatnie mnie przytuliła. -Rano zrobię naleśniki. Dobranoc!

-Dobranoc- Harry i ja powiedzieliśmy jednocześnie.

Patrzyłam jak znika w osobnym pokoju, spojrzałam na Harry'ego. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Takim spragnionym.

Pokazał mi abym poszła za nim, moje serce przyspieszyło. To dom jego mamy...chyba nie zamierza niczego zrobić..prawda?

Weszliśmy do jego starego pokoju. Wyglądał jak typowy pokój nastolatka. Kilka plakatów na ścianach, na kredensie leżały płyty CD.

Harry przeszukiwał szuflady w kredensie. Znalazł koszulkę i szorty, wręczył mi je.

- W pokoju gościnnym jest łazienka. - mrugnął do mnie. Wzięłam zwinięte ubranie. Przewróciłam oczami. Zamarłam na chwilę...Myśl o jego złości na moje przewrócenie oczami przebiegła mi przez głowę...ale on nie mógł się zezłości za tak błahą rzecz, tak jak Drew. Zrelaksowałam się kiedy usłyszałam jego śmiech. Nie był w ogóle podobny do Drew.. był sobą. Kochałam to.

-Dziękuję Harry -spojrzałam w jego zielone oczy, przepełnione miłością -Za wszystko. Kocham cię- Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek. Odwróciłam się i wyszłam z pokoju zostawiając Harry'ego aby przebrał się w inne ciuchy.

Zamykając drzwi, ruszyłam w kierunku pokoju gościnnego. Wchodząc do gościnnej łazienki zamknęłam drzwi. Oparłam się o drewnianą powierzchnię. Pozwoliłam sercu odpocząć. Kilka miesięcy temu nie byłabym w stanie wyobrazić sobie, że będę tu gdzie jestem. Że będę z kimś, przy kim nie będę mogła normalnie myśleć. Że będę z kimś, kto sprawia że się rumienie i mówi że jestem piękna w tym samym czasie. Kochałam Harry'ego, był tym czego pragnęłam do końca mojego życia. Jego rodzina jest wspaniała, absolutnie ich pokochałam.

Odkręciłam wodę, łazienka zaczęła parować. Siadając na brzegu i czekając na odpowiednią temperaturę miliony myśli przebiegły mi przez głowę. Harry wkrótce znowu wyleci do Ameryki. Trasa chłopców znowu się rozpocznie. Czy byłam gotowa aby go opuścić? Przewróciłam oczami na moją samolubność. Był moim życiem, a ja byłam jego. Ufałam mu na sto procent. Po prostu brak jego obecności był problemem. Tak bardzo za nim tęskniłam przez ten tydzień, mogłam sobie tylko wyobrazić kilka miesięcy kiedy go nie będzie.

-Przestań Emily. Wszystko jest w porządku, zobaczysz go - szeptałam do siebie w kółko. Dzięki Bogu zadziałało.