sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 29 - Nagłe Spotkanie

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


---Emily---

Oglądałam jak Rosie śpi. Wyglądała tak spokojnie. Nasza rozmowa była trochę stresująca dla mnie, mogłam tylko wyobrazić sobie co zrobiła ta mała dziewięcioletnia dziewczynka. Spojrzałam na zegarek, była 17, Niall pewnie zaraz przyjedzie.

Przysunęłam się, żeby pocałować Rosie Posie w czółko. Jej oddech był normalny, co oznaczało , że nie miała żadnych komplikacji podczas snu. Co oczywiści było bardzo dobrą rzeczą.

-Dobranoc Rosie Posie- wyszeptałam. Owinęłam ją bardziej kołdrą . Uścisnęłam jej ręką przed wyjściem. Wyszłam z pokoju na pusty korytarz. Prawie potknęłam się o krzesłu obok drzwi. Rozejrzałam się by zobaczyć czy ktoś czeka na korytarzu. Kiedy kładłam spać Rosie, słyszałam jak ktoś biegnie. Podeszwy były słyszalne z każdym krokiem.

-Kto cię tu przestawił?- spytałam się krzesła, wiem głupkowate. Wzięłam krzesło i przestawiłam no dawne miejsce. Na korytarzu było cichu. Żadnych syren, żądnych krzyków. ..To znaczy, że wszystko jest dobrze.

Moje zastygnięte łzy na policzkach, pokazały recepcjonistce, że miałam bardzo emocjonalna rozmowę z Rosie. Spojrzała na mnie sympatycznie. Wiedziała jak blisko jestem z Rosie.

-Zły dzień?- starsza kobieta, Martha, zapytała. Jej lity brązowy strój (strój) wisiał na jej ciele. Pracuje tutaj już kilka dobrych lat. Od dwóch miesięcy, kiedy tu jestem, poznałam ja bardzo dobrze, jest prawie jak babcia. Nie tylko dla dzieci, lecz także dla pielęgniarek.

-Ona się boi...śmierci, Martha-potrząsnęłam swoją głową, patrząc na podłogę, ciężko mi było powiedzieć to jedno słowo. Przerażało mnie. Byłabym przerażona gdybym wiedziała, że moje ostatnie dni zbliżają się. Zazwyczaj starłam się nie myśleć o tego typu rzeczach, ale jeśli ktoś bliski to przeżywa, jest na prawdę bardzo ciężko to ignorować.

-Wszystko z nią będzie dobrze, kochanie. Lekarz mówi, że jej ciało bardzo dobrze przyjmuje lekarstwa.- Pokiwała głową i uśmiechnęła się. Jej głos był taki spokojny z każdym wypowiadanym słowem. Widziałam sens w tym przezwisku 'babcia'. Potrzebowałam jej.

-Oh, a tak w ogóle to spotkał się z tobą ten chłopiec? -jej pytanie przywołało na moja twarz zakłopotanie.

-Jaki chłopiec?- moje brwi się złączyły.

-Przyszedł jakiś chłopak i mówił że musi się z tobą porozmawiać.

-Pani Martho, muszę wiedzieć jaki chłopak. Może to był mój książek z bajki, a ty go puściłaś tak bez imienia.-zażartowałam. Puściłam do niej oczko, a ona uśmiechnęła się.

-Był bardzo przystojny skarbie. Ten błysk w oku kiedy wymówił twoje imię, powiedział że jest opiekunem-mrugnęła do mnie. Aww Niall jest taki słodki. Zachichotałam.

-Ohh Niall. Pewnie przyszedł o mnie. Zadzwonię do niego. Dobranoc Martha.-  Pomachała i odwróciłam się aby wybrać numer Nialla.

---Niall---

Dzwoniła do mnie Emily, jej zdjęcie migało mi na ekranie. Byłem zbyt zdenerwowany żeby odebrać. A co jeśli jest zła, że powiedziałam wszystko Harry'emu. Byłoby bardzo źle jeśli byłaby zła. A co jeśli nie będzie chciała ze mną już nigdy rozmawiać i nie powie mi żadnego sekretu?

Musiałem odebrać, w końcu czekała na mnie. Powoli przejechałem palcem po ekranie aby odebrać. Przyłożyłem telefon do ucha i wyjąkałem 'Cześć'

-Hej Niall, już jesteś?- brzmiała radośnie. Rozmawiała z Harry'm?

-Umm tak! Właśnie przyjechałem- poinformowałem, skręcając w lewo.

-okey, super, widzimy się zaraz- rozłączyła się. Mogłem zobaczyć jak stoi w drzwiach szpitala. Miała na sobie ten cudowny strój. Jej ekspresja na twarzy była zmieszana, Oh nie.

Wsiadła do samochodu i przytuliła mnie. Miała zastygnięte łzy. Makijaż jej się trochę rozmazał. Co się stało?

-Cz..czy wszystko w porządku?- zapytałem, nie wiedziałem co może odpowiedzieć.

-Huh?- moje pytanie ją zdezorientowało. Podniosłem dłonie do jej policzków i delikatnie potarłem kciukami.

-Oh..um, właśnie miałam bardzo emocjonalną rozmowę z dziewięciolatką.- opuściła wzrok na jej ręce.

-Jaki rodzaj emocjonalnej rozmowy?- Widok jej smutnej, rozwalał mnie. Chciałem ją trzymać w swoich ramionach i powiedzieć, że wszystko jestem razem z nią. Tak, że mógłbym ja ochronić przed wszystkim i przed  wszystkimi na tej planecie. Chciałem pocałował jej usta, żeby przestała myśleć o jakikolwiek kłopotach.

Zaczęła opowiadać o małej dziewczynce ze szpitala, Rosie. Podczas jazdy mogłem poczuć łzy na mojej twarzy. Małe, delikatne, niewinne dziecko. Ona za bardzo cierpiała. Dorosły człowiek pewnie wpadłby w depresje gdyby się dowiedział, że jego dni się kończą....mogłem sobie tylko wyobrazić co mogła przechodzić taka mała dziewczynka. Wypuściłem pojedyncza łzę. Spojrzałem na Emily. Trzymała paczkę chusteczek w dłoniach. Wręczyła mi jedną, wyjęła również dla siebie i zaczęła zmywać rozmazany tusz.

-Więc..umm.to..- westchnąłem, nie wiedziałem jak zacząć

-Co jest kochanie?-zapytała. Fakt, że nazwała mnie kochanie, sprawił że moje serce zaczęło bić szybciej.

-Więc,twoje łzy nie mają nic wspólnego z Harry'm?- zmarszczyła oczy. Chyba nie miała pojęcia o czym mówię.

-Nie rozmawiałam z Harrym od ...zawsze-pokręciła głową.

-Nie zatrzymał się w szpitalu?- zapytałem, mój głos był o ton wyższy, z szoku.

-Czemu miałby tam przyjść?..Czy coś się stało?- natarczywość w jej głosie upewniła mnie, że on ciągle do niego coś czuła.

-Nie,nie, wszystko jest dobrze. Wpadł do mnie i słyszał jak rozmawiamy.

-Co mówił?- była zaniepokojona.Nie mogłem patrzeć jej w oczy, nie mogę powiedzieć, że wygadałem jej sekret. -Niall....-namawiała mnie do powiedzenia. Nie mogłem. -Niallllll-Oh nie..nie mogę.- Niall!.-Muszę.

Powiedziałem jak Harry się zakradł. Jak był zły, że wychodzę gdzieś z tobą, o tym że ja też jestem tylko w strefie przyjaźni. Powiedziałam jak naciskał abym powiedział, czemu jesteśmy tak blisko. Abym powiedział mu wszystko.

-Powiedział, że musi z tobą porozmawiać, aby wszystko wyjaśnić. Powiedział że potrzebuje cię w swoim życiu. Nie jestem ciągle tym samym Harry'm, od kiedy przestaliście być przyjaciółmi.- Emily siedziała cicho przez dłuższą chwilę. Patrzyła tylko przez swoje okno. Była wkurzona.

-Do przewidzenia...-potrząsnęła głową. Wiedziałam, że mogła mnie znienawidzić- Harry nie chce nic poprawiać, ani wyjaśniać. Teraz kiedy wie, że jestem ignorowana w domu on może..-spojrzała na podłogę, przygryzając wargę. Mogłem powiedzieć, że chciała płakać. Powstrzymała łzy i kontynuowała- Może powiedzieć mi to prosto w twarz-zakryła twarz rękami. Czułem się strasznie.

-Przepraszam kochanie- cicho wyszeptałem. Nie sądziłem, że mnie usłyszy, ale usłyszała.

-Nie Niall, to nie twoja wina.- spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Nawet ze łzami w oczach była cudowna. -Harry po prostu potrzebuje być męski. Mam tylko nadzieję, że moje przewidywania się nie sprawdzą i nie przyjdzie i nie powie mi tego wszystkiego.

-Nie zrobi tego. A jeśli tak, to ja będę przy tobie.- uśmiechnęła się na moje słowa. Przysunęła się w moją stronę i cmoknęła mnie w policzek. Natychmiastowo moje policzki przybrały kolor ciemno czerwony.

-Więc co chcesz ro..- Mój dzwonek przerwał nam rozmowę. Przeprosiłem i wyjąłem telefon z kieszeni. Dostałem SMS. Od Harry'ego. Podniosłem wzrok na Emily. Pewnie wyraz mojej twarzy mówił kto to. Przeczytałem

OD: Harry - Chłopcy nagłe spotkanie. Spotykamy się u mnie i Louisa. TERAZ! Przyjdźcie sami.

-Co to było?- słodki głos Emily wyszeptał. Wzruszyłem ramionami.

-Możemy przełożyć nasze plany?- nie lubiłem przekładać zaplanowanych rzeczy. Czekałem na nasz obiad cały dzień. A teraz musiałem go przełożyć. Moje szczęście. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Była taka wyrozumiała.

-Poza tym powinnam uczyć się egzaminów- zawróciłem i pojechałem do domu Emily.

***

Wiedziałem, że drzwi do domu Harry'ego będą otwarte. Zazwyczaj mieliśmy je otwarte kiedy, któryś robił nagłe spotkania. Przekręciłem klamkę i je otworzyłem. Poszedłem do salonu. Byłem ostatni. Wszyscy siedzieli na kanapach. Harry chodził w te i z powrotem. Wiedziałem, że myślał długo i ciężko.

-Kiedy już wszyscy jesteśmy, możesz nam w końcu powiedzieć co się dzieje?- zapytał Liam. Siedział na fotelu. Na dużej sofie siedział Zayn z poduszką z kolanach. Louis siedział obok Zayna.

-To nie jest coś wspólnego z Hannah, no nie? - zapytała Louis. Wydawałaś się poirytowany kiedy tylko słyszał Hannah.

-Zamknij się Lou- Harry ciągle chodził w te i z powrotem.

-Co się dzieje?-zapytałem. Nie byłem w nastroju na zabawy. Musiałem odmówić obiad, mój i Emily.

-Posłuchajcie, zatrzymałem eis dzisiaj w szpitalu aby porozmawiać z Emily i......

-Więc tam poszedłeś- wtrąciłem. Emily powiedziała, że go nie było. Kłamała ?

-Co?Nie, ja wybiegłem.

-Czemu wybiegłeś Harry?-zapytał Liam.

-J..Ja wyjaśnię później.-ból krył się w jego oczach, mogłem to dokładnie zobaczyć.- Zawołałem was tutaj aby powiedzieć, że....zrobimy koncert!

-Taa, my to wiemy. Jesteśmy One Direction. To trochę nasza praca- zaśmiał się Louis. Pokręcił głową, złapał poduszkę i rzucił w głowę Harry'ego.

-Hej-zaśmiał się Zayn i wziął drugą poduszkę.

-Nie , ja nie mam na myśli koncertu w tydzień, ja mówi o dwóch dniach. -Chłopcy spojrzeli zmieszani.

-Jutro nie mamy żadnego koncertu- powiedziałem.

-Ponieważ, to nie jest część naszej trasy i praktycznie to nie jest koncert. To takie małe przedstawienie.....- Patrzył na naszą czwórkę. Chcąc zobaczyć jakąś naszą reakcję kontynuował zdanie.-...w Szpitalu Dziecięcym.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przed moim wyjazdem postanowiłam dodać jeszcze jeden rozdział :D Przypominam, wracam dopiero za jakieś 2 i pół tygodnia, więc najbliższy rozdział pojawi się w okolicach 14-15 sierpnia. Na razie zostawiam was z pomysłem Harry'ego. Jak myślicie co będzie dalej ?

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 28 - Niebo

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Minął tydzień od kiedy 'ochrzciłam' Nialla moim najlepszym przyjacielem.Mój typowy dzień składał się ze szkoły, wypadów z Niallem, bycie ignorowana przez Brandona i z odrzucania myśli na temat Harry'ego. Powiedziałam Brandonowi, że zgubiłam swój stary telefon i musiałam kupić nowy, uwierzył.

Kiedy Niall nie występował na koncertach, wychodziliśmy gdzieś razem, albo szlam do niego i oglądaliśmy filmy.  Czasem przychodziły też chłopcy i mieliśmy wspólny maraton filmowy. Harry się nigdy nie pokazywał.Pewnie był z Hannah, był zajęty czymś albo coś tam innego. Nigdy o niego nie pytałam, lecz wiedziałam, że on sam mnie unikał.

Całe szczęście relacje chłopców nie popsuły się ze względu na mnie. Jednak, coś małego się zmieniło ze względu na Hannah, Harry ciągle siedział z nią.

-Nie możemy być zwyczajnie sobą, ponieważ Hannah nie chcę przebywać z nami, tylko chcę ciągle być  Harrym. -Louis nią szydził.Nie był wielkim fanem Hannah. -Eleanor też jej nie lubi, mówiła mi to.

-Danielle ją lubi bo obie kochają taniec - stwierdził Liam. -Ale ona też zauważyła zmiany u Harry'ego. -To było oficjalne, nikt nie lubił Hannah.

***

Przez ten tydzień nie byłam zbyt często w szpitalu. Postanowiłam, że zadzwonię do recepcjonistki i powiem, że na pewno dzisiaj przyjdę.

-Dobrze kochanie, widzimy się za godzinę- starsza pani mówiła do telefonu. Zgodziłam się i rozłączyłam. Nie cale 5 sekund później, mój telefon znów zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran. Migotało zdjęcie Nialla. Zdjęcie, które zrobiłam jakoś w tym tygodniu. Śmiał się, patrzył się w dal, nie chciał abym robiła mu zdjęcie, bo był cały czerwony od śmiechu.

-Dzień dobry panie Who-ran- zaśmiałam się, nienawidził kiedy tak mówiłam.

-Fuj. Źle to wymawiasz Em.-pomimo, że tego nie lubił, zachichotał.

-Wiem, ale lubię cię wkurzać. Tak robią najlepsi przyjaciele wiesz? -zaśmiałam się do telefonu- Więc co tam?

-Więc myślałem, że może gdzieś wyjdziemy? Może do parku, albo na rybkę albo gdziekolwiek zaproponujesz.

-Bardzo bym chciała, aleeee

-O nie to było wielkie ale.- zaśmiałam się na jego żart.

-Aleeee, obiecałam że będę dzisiaj w szpitalu jako wolontariuszka.- dość długo już tam nie byłam. Byłam strasznie przywiązana do sporej grupki dzieciaków. Chciałam pójść, powiedzieć dzień dobry, pobawić się, pomóc coś.

-Nie ma problemu kochanie. Jak chcesz to cię mogę później zabrać.

-Ok, ale upewnij się, że masz swoje przebranie. Zaufaj mi.- dzieci, które były w szpitalu są wielkimi fanami One Direction. A jeśli zobaczą blondyna z niebieskimi oczami, pielęgniarki nie będą mogły ich uspokoić. Zaśmiałam się na myśl, jak dzieciaki skaczą na Nialla w szpitalu. Byłyby bardzo podekscytowane, że zobaczą Nialla Horana.

-Fani?- Zaśmiał się. Dźwięk jego śmiechu był takie relaksujący, to było takie zapewnienie, że mam przyjaciela..jego.

-Zgadłeś.Dobra, ja już muszę lecieć, mam być tam za godzinę. Pożegnałam się i wyszłam. Dzisiaj było ciepło. Założyłam swój specjalny strój, który dostałam w szpitalu. Był kolorowy. Na niebieskim tle latały małe aniołki. To było takie cudowne.

---Niall---

Rozłączyłem się z Emily. W zeszłym tygodniu powiedziała, żebyśmy byli przyjaciółmi. Tak, trochę to bolało. Musiałem zaakceptować jej decyzję. Położyłem telefon obok mnie na kanapie. Wydałem z siebie głośne westchnięcie i zamknąłem oczy.

-To była ona?- usłyszałem jak głęboki głos szeptał do mnie z tyłu. Zaskoczył mnie, sprawiając że podskoczyłem na kanapie.
-Jezu!Harry! - krzyknąłem. Utkwiłem w nim wzrok.- Co tutaj robisz?

-Byłem znudzony.Wszyscy są zajęci, więc pomyślałem, że zatrzymam się w domu u mojego kumpla Nialla. Jednak on ma plany z moją...EX!

-Ona nie jest twoją ex, byliście przyjaciółmi. -poprawiłem go. Gapił się na mnie. Czułem się źle. Wiedziałem przez co przechodził kiedy Emily wybrała Brandona, a nie jego.

-Więc co tam? Huh? Wychodzisz z nią teraz? Pokręciłem głową, patrząc na podłogę. Nie chciałem patrzeć w jego oczy.- Ciebie też dodała do strefy przyjaźnie, co nie?

-Oboje się zgodziliśmy na przyjaźń.-wyszeptałem. To była prawda. Znaczy chciałem z nią być. Ale stwierdziliśmy, że przyjaźnić to jedyna relacja jaką będziemy dzielić.

-Kiedy wy obydwoje staliście się taco bliscy?-zapytał. Moje oczy się rozszerzyły. Próbowałem wyglądać normalnie, ale on mógł wyczuć, że coś jest nie tak.- Niall, powiedz mi.- rozkazał.

Mogłem mu powiedzieć o wypadku w parku. To jest ok. I o tym, że rozwaliła swój telefon po tym jak ja zablokował. Ale nie omeg powiedzieć o tym jak Brandon ja ignoruje i sprawia, że czuje się jak gówno...nie mogłem..nie powinienem.

-Niall...

Cholera.

---Emily---

Byłam w szpitalu. Spędziłam prawie 3 godziny na sprzątaniu, rozdawaniu posiłków, roznoszeniu próbek krwi po różnych skrzydłach szpitala. Już prawie wszystko zrobiłam. Została mi jedna rzecz.

Musiałam wejść do pokoju 213A. Do pokoju Rosie.

(Autorka bloga napisała informacje przy tym rozdziale, postanowiłam, że również ja przetłumaczę ,
Rosie jest oparta na prawdziwej osobie. Była tylko dorosłą osobą, ale miałam z nią podobna rozmowę, do której zaraz przeczytacie. Nie dosłownie słowo w słowo, ale podobną. Miałam ostatnio sen o osobie, na której jest oparta Rosie. Musiałam dać upust moim uczuciom poprzez napisanie. )

Otworzyłam drzwi, trochę zaskrzypiały. Przyciągnęłam uwag,e dwóch dorosłych siedzących przy łóżku. Rodzice Rosie. Uśmiechnęli się delikatnie. Już wychodzili, uścisnęli mnie lekko.

-Jak ona eis czuję?- wyszeptałam. Strasznie się zbliżyłam do mamy Rosie poprzez 2 miesiące. Walczyła z rakiem. Lekarstwa pomagały tylko trochę. Była mała, więc woleli mieć szybki dostęp do zasobów szpitala. Dlatego przypisali jej własny pokój. Po emocjach na twarzach rodziców, mogłam wyczuć, że coś jest nie tak. Uśmiechali się, ale mogłam zobaczyć, że ukrywali zmartwienie.

-Lekarz powiedział, że jej ciało przyjmuje lekarstwa, co jest dobrą rzeczą..

-Ale?-spytałam dosadnie Chciałam wiedzieć.
-Ona jest przerażona tym co może się stać po tym jak lekarstwa przestana działać. Porozmawiam z nią.- przeprosili i wyszli. Zazwyczaj mieli swoja przerwę na lunch kiedy ja siedziałam z Rosie. Podeszłam do niej. Odwróciła się do mnie. Była taka krucha. Chciałam ja mocno przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Ale nie mogłam. Jej kości były zbyt słabe. I..sama nie wiedziałam czy wszystko będzie w porządku.
-Dzień dobry Emily- wyszeptała. Jej głos był słaby. Jej ciało było słabe od leków. Podeszłam do łózka i uśmiechnęłam się. Zapytałam się jak się czuję. -Trochę lepiej niż wczoraj.-Powiedziała delikatnie. Pokiwałam głową.

-To dobrze skarbie. To świetny znak- usiadłam na krześle obok niej. Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho.

-Emily?- jej głos zawołał moje imię. otworzyłam oczy i wstałam.

-Tak kochanie?

-Możesz poprawić mi poduszkę? Plecy mnie bolą.- Uśmiechnęłam się delikatnie i pokiwałam głową.

-Oczywiście Rosie Posie.- zaczęłam poprawiać wielka poduszkę, na której leżała. Spojrzałam w jej oczy, ale ona był skupiona na czymś innym...Moja koszulka. Patrzyła na aniołki.

-Emily, wierzysz w Boga?

---Harry---

Wbiegłem przez drzwi szpitala. Niall mi wszystko powiedział. O parku, o Brandonie , który sprawia, że czuje się strasznie, i że jest samotna. I o tym jak rozwaliła telefon i poddała się kompletnie kiedy ja zablokowałem. Byłem taki jak Brandon. Sprawiłem, że czuje się nikim.

-jak mogę panu pomóc?- spytała się starsza kobieta, która siedziała za biurkiem. Spojrzałem na nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na biurku.

-Muszę porozmawiać z Emily Olsen, jest tutaj wolontariuszką.-ciężko oddychałem po bieganiu.

-Czy coś się stało?- spytał się, patrząc na moje ciało. Czułem się trochę niezręcznie. Nie wiedziałem czy sprawdza czy   coś mi się stało czy  patrzy, że jestem jakiś psycho.

-Muszę z nią rozmawiać- dyszałem.

-Teraz jest z pacjentem. Ale może pan poczekać przed salą aż skończy. Pokój 213A, na dziecięcym skrzydle. -podziękowałem i pobiegłem w tamta stronę.
-228...229...230..Aha!231!- Drzwi były otwarte, ale nie powinienem wchodzić. Słyszałem cieniutki głosik proszący o poprawienie poduszki.

-Oczywiście Rosie Posie- Emily. Jej głos był strasznie zmęczony. To była moja wina. Potrzebowała kogoś aby był przy niej, kogoś kto przytuliłby ja i powiedział, że wszystko jest ok.

-Emily, wierzysz w Boga?- Moje oczy rozszerzyły się na to pytanie. Ta mała dziewczynka brzmiała na trochę mniej niż 10 lat. czemu pytała o Boga? Usiadłem na krześle obok drzwi. Oparłem głowę o ścianę i słuchałem.

-Tak, wierzę-głos Emily jest taki kojący.

-Wierzysz w Niebo?- Moje serce biło. Ta mała dziewczynka zadawała pytania, na które dorosły człowiek by się denerwował.

-Tak, mój dziadek jest tam. Patrzy na nas wszystkich.- Z tonu jej głosu mogłem wywnioskować, że się uśmiecha. Ale wiedziałem, że zmusza się do uśmiechu, wiedziałem, że jest zdenerwowana.

-A czy ja dostane się do Nieba?- łzy zaczęły się zbierać w kącikach oczu. Pewnie mała dużo przeszła. Spojrzałem na ścianę, wisiała tam podkładka. Wziąłem ja i zacząłem czytać. Było tam napisane, że rosi choruje na raka. Białaczka. Odłożyłem podkładkę i znowu oparłem głowę. Chciało mi się płakać.

-Kochanie, czy to dlatego, że odwiedził cie ksiądz? -słyszałem Emily, powstrzymywała łzy.

-Nie jestem gotowa odejść- Rosie zaczynała płakać. Moje serce było ciężkie. Płakałem,a ta dziewczynka to wszystko musiała utrzymywać na swoim ramionach.

 -Hej hej, posłuchaj mnie. Nigdzie się nie wybierasz,ok? - Emily płakała, mogłem to słyszeć.
-Ja nie chcę, żeby ktoś mnie nienawidził.- jej głos był cichy, ale ciągle mogłem zrozumieć co mówi. Nienadziwienie je? Czemu ktoś mógłby ja nienawidzić?

-Czemu ktoś miałby cię nienawidzić? -Emily zadała pytanie, które mnie męczyło. Moje dłonie mocno ściskały kolana. Chciałem wbiec do pokoju i przytulić to dziecko. Ona walczyła fizycznie i psychicznie. Ona na to nie zasłużyła, jest za młoda.

-Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że nie próbowałam.- ta dziewczynka cierpiała, a najbardziej martwiła się o to, że rodzicie, rodzina i przyjaciele mogą pomyśleć, że się poddała.

-Moja Rosie Posie, jesteś najsilniejszą osobą jaka znam. Młoda czy nie, masz więcej chęci i siły niż jakakolwiek osoba na tym świecie. Słyszysz mnie?- Chociaż ich nie widziałem, wyobraziłem sobie Emily jak trzyma w ramionach tą dziewczynkę.

-Ja tylko....jestem zmęczona, pani Emily. -Schowałem twarz w moje dłonie. Cierpiałem, bo ta mała niewinna dziewczynka cierpiała.

-Wiem- zdusiła kilka łez.

-Jak wygląda Niebo?-kontynuowała pytania.

-A jak chcesz żeby wyglądało Rosie Posie?

-Chce żeby było tam dużo kwiatów. Lubie kwiaty. Ładnie pachną. Nie chcę być sama, chce kilku przyjaciół. Może tam będą inne małe dziewczynki takie jak ja. Chce pieska, jak mój Lucky. Zawsze lubił się ze mną bawić. Zanim zachorowałam, zawsze biegała na około mnie.

-To brzmi jak idealny obrazek Nieba- Emily pociągnęła nosem.

-Myślisz, że w niebie mają lody?- głos małej dziewczynki dotarł do moich uszu.

-Są tam góry lodów w każdych rodzajach. Podchodzisz kiedy tylko chcesz i bierzesz kulkę lodów.

-Oprócz spostacjowe. Nie lubię sposjactowych.- zgaduje, że chciała powiedzieć pistacjowe. Nie mogłem nic zrobic jak tylko sie lekko uśmiechnąć. mogłem usłyszeć chichot Emily.
-Oprócz spostacjowych.

-Mogę cie odwiedzić jak będę w Niebie? -zapytała się Emily. Emily była cicho. Wiedziałem, że próbowała pomyśleć co może dopowiedzieć. Po minucie usłyszałem Emily.

-Za każdym razem kiedy zobaczę pięknego motylka, będę wiedziała że to ty mówisz do mnie dzień dobry .
-Zaśpiewasz dla mnie?- głos Rosie się uspokoił.
-Jaka piosenek chcesz?- pociągnęła nosem, ale mogłem słyszeć jej uśmiech.
-Jego piosenkę-Rosie zachichotała cichutko.
-Nie wiem czy to dobry pomysł Rosie Pomysł. Nie wiem czy mogę śpiewać tą piosenkę.-O jakiej piosence ona mówi? Przysunąłem się bliżej drzwi.
-Proszę, proszę zaśpiewaj jego piosenkę.
-No dobra, ale tylko tą jedną.

-Yay-słucham. Kim był ON w JEGO PIOSENCE . Moje oczy o mało co nie wyskoczyły z orbit kiedy usłyszałem pierwsze słowa bardzo dobrze znanej mi piosenki.

Isn't she lovely
Isn't she wonderful
isn't she precious
Less than one minute old
I never thought
Through love we'd be
Making one as lovely as she
but isn't she lovely made for love
Głos Emily odbił się od ścian i dotarł do moich uszu. Ja byłem tym nim..ale co to znaczyło? Kiedy Emily skończyła śpiewać, mogłem usłyszeć jak Rosie zaczyna śpiewać. Emily miała wielkie serce, na prawdę kochała dzieci. A co otrzymywała w zamian? Nienawiść i bycie ignorowaną. Ja i Brandon byliśmy tacy sami.

-Harry Styles śpiewał ta piosenkę?- Rosie zapytała. Musi być fanką. Uśmiechnąłem się.
-Tak, śpiewał to, skarbie

-Znasz go?-podniecenie było słyszalne w jej głosie. Emily westchnęła.

-Znałam, teraz już nie.

-Chciałabyś z nim porozmawiać, być znowu przyjaciółmi?- Proszę powiedz tak, proszę..znowu usłyszałem westchnięcie Emily.
-Już nie ma żadnego powrotu do przyjaciół. Prawdopodobnie przejdę obok niego kiedy go zobaczę. My nie możemy być już przyjaciółmi. -moje serce spadło na ziemię. kiedy wyjdzie z pokoju, zobaczy mnie. Przejdzie obok mnie jakby nigdy nic? Walnie mnie? Przytuli? Nie bądź głupi Harry, ona cie nienawidzi. Nie mogę tego ryzykować. Nie mogę być tu kiedy wyjdzie. Muszę wyjść. Odwróciłem się i pobiegłem w stronę wyjścia. Nie mogę tego zrobić.


Rozdział 27 - Nowy Najlepszy Przyjaciel Superman

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


---Emily---

Po tej wiadomości, siedziałam na stole przez kilka godzin. Nie wiedziałam jak zaakceptować fakt, że Harry nie chce mieć ze mną NIC  wspólnego. Płakałam patrząc na tą wiadomość. Ostatnią rzeczą jaką dodał to 'że nie chcę abym przez to przechodziła'. Pocieszył mnie. Ale równie dobrze mógł walnąć mnie w twarz. To jest bzdura! ON jest jedną wielka bzdurą.


Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po 3 godzinach siedzenia na kuchennym stole stwierdziłam, że napiszę do niego zwykłe 'ok'. Podczas pisania tych dwóch prostych literek moja wizja była zamazana od łez. To nie była zwykła odpowiedź, to było moje ostatnie słowo do niego. Nacisnęłam wyślij i nalałam sobie szklankę wody. Mój telefon natychmiastowo za wibrował na drewnianej powierzchni.

-To jest szybka odpowiedź.-  powiedziałam głośno do samej siebie. Oczekiwałam 'do widzenia', modliłam się o 'przepraszam'. Spojrzałam na ekran. Wiadomość odrzucono.

Error: 2309
Nie możesz się kontaktować z tym numerem. Użytkownik zablokował twój numer. Numer został zablokowany na telefony i wiadomości.


ZABLOKOWAŁ MNIE ?! Harry Styles mój naj- EX najlepszy przyjaciel zablokował mój numer. Już mam pewność, że on na prawdę nie chcę ze mną rozmawiać. Na prawdę był taki smutny, że chcę mnie wyrzucić ze swojego życia na zawsze?  Trzymałam telefon w swoich rękach, gdy nagle rzuciłam nim z całej siły w ścianę. Dźwięk rozwalającego się urządzenia rozbrzmiał po pokoju.

-PIERDOL SIĘ HARRY !- krzyknęłam do teraz rozwalonego telefonu. Byłam zraniona, wkurzona, gotowało się we mnie od różnych emocji, byłam zmęczona..tym dziwnym uczuciem.

Poszłam do swojego pokoju. Złapałam się za głowę. Nie płakałam, już nie chciałam. Nie opłaca się płakać przez tego chłopaka. Dał jasno do zrozumienia, że nie chcę mieć ze mną nic wspólnego. Zamierzałam uszanować jego zdanie i nie pójść już na żaden koncert. W rzeczywistości, dla niego teraz byłam nieżywa, byłam duchem.

Brandona ciągle jeszcze nie było. Było około 2:30 nad ranem. Już dawno zrezygnowałam z tego dupka. Nigdy nie spędzał ze mną czasu, nie było go w domu. Żeby było jeszcze gorzej, sprawiał, że czułam się mniej pewna. Nie mogłam nigdzie pójść. Nie mogłam. Byłam tutaj sama w tym wielkim państwie żadnych przyjaciół, rodziny, miłości, nie miałam nikogo. Byłam sama. Tylko ja...

***

Musiałam chyba zasnąć. Ponieważ zostałam obudzona przez Brandona, który strasznie mną szarpał. Nie wiedziałam, o której wrócił. Ale teraz był tutaj, wytrząsając ze mnie resztki życia.

-Co?! Co jest ?!- szybko stanęłam na nogi. Echo mojego przerażonego głosu rozniosło się po pokoju.

-Muszę wyjść za 10 minut. Zrób mi jakieś śniadanie kiedy się będę ubierał. - rozkazał..nie zapytał..rozkazał. Chciałam go udusić.

- I po to, to całe halo? - zapytałam, wypominając straszna pobudkę.

-Tak! Zaraz się spóźnię! Oh i mogę...

-Wiem, wiem 'Możesz się trochę spóźnić na obiad'- wybełkotałam jego zmienionym głosem. Spojrzał na mnie i wbiegł pod prysznic. Musiałam umyć twarz i zęby. Po ogarnięciu siebie, poszłam do kuchni i zrobiłam jajecznicę z bekonem. Postawiłam talerz. Brandon pewnie zaraz przyjdzie.

Miałam rację. Brandon przyszedł ubrany i usiadł do stołu. Zaczął po cichu jeść.

-Więc, dzisiaj będzie ciężki dzień w pracy? Chciałam zacząć jakąś rozmowę. tylko pokiwał głową.

-Co będziesz dzisiaj robiła ?- zapytał podnosząc wzrok na mnie.

-Właśnie przeczytałam maila, że moje lekcje są odwołane, więc prawdopodobnie zostanę w domu.  Egzaminy końcowe zbliżają się wielkimi krokami. -pokiwał głową. Pewnie był zadowolony, że nie wspomniałam nic o Harrym ani o One Direction. Gdyby wiedział, że Harry mnie nienawidzi. Miał teraz Hannah, więc dla mnie i tak nie miałby czasu.

-Dobra, ja lecę.- Szybko założył swój płaszcz. Zamknęłam za nim drzwi. Żadnego buziaka na do widzenia.

Poszłam usiąść na kanapę. Zrobię sobie maraton filmowy. Musze odgonić wszelkie myśli.

W połowie 'The Mummy' usłyszałam walenie do drzwi. Domyślałam się kto to mógł być. Moje myśli biegły w stronę jednego specyficznego chłopaka, ale to nie mógł być on. Pewnie jest teraz  z Hannah. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, zobaczyłam blond włosy. Zachichotałam. Wiedziałam kto to. Otworzyłam drzwi i przywitał mnie milo uśmiech.

-Dzień Dobry Niall.- przytuliłam go w progu.

-Dzień dobry Emily, dzwoniłem, ale usłyszałem tylko sygnał.- zarumieniłam się lekko. Zniszczyłam swój telefon, wczoraj kiedy rzuciłam nim o ścianę.Rzuciłam bo byłam kompletnie rozbita Harry'm. To był jeden ze sposobów na odreagowanie.

-Oh tak, być może w jakiś sposób...rzuciłam telefonem o ścianę, a ten się rozleciał.- spojrzałam na moje bose stopy.

-CO?! Czemu to zrobiłaś?- zapytał. Moje zmieszanie rosło z jego słowami.

-Wejdź, powiem ci wszystko.- złapałam jego rękę i wciągnęłam do domu. Powiedziałam, żeby usiał na kanapie. Usiadłam obok niego. Zaczęłam wyjaśniać wszystko o wiadomości z zeszłej nocy.

Po tym jak skończyłam wyjaśniać, Niall siedział z otwartą buzią. Był zszokowany, że Harry wysłał do mnie taką wiadomość. To nie było tak jakby Harry chciał kogoś unikać w swoim życiu.Zaczynałam płakać. Niall objął mnie ciasno, aja zaczęłam szlochać w jego ramiona. Przeklinałam siebie po cicho, po tym jak obiecałam sobie, że nie będę płakać z powodu Harry'ego.

-Przeprasza, Niall, ja tylko...to tylko..

-Jest ok, Emily. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.Obiecuję.- poklepał mnie lekko po głowie, sprawiając, że zachichotałam. -Chodźmy - wstał wyciągają do mnie rękę. Podniósł mnie z kanapy.

-Gdzie idziemy?- uśmiechnęłam się do jego niebieskich oczu.

-Musimy ci kupić nowy telefon.- zaśmiał się.- Muszę się z tobą kontaktować i pewnie jak się domyślasz, jestem głodny. Chodźmy coś zjeść.- poszłam z nim do drzwi.

-Czekaj!

-Żadnego czekania. Idziemy.- złapał mnie za rękę. Zaśmiałam się na jego nagłą potrzebę jedzenia.

-Niall, ciągle mam piżamę na sobie.- nie mogłam nic zrobić jak tylko się zaśmiać. Popatrzył na moje ubranie i zaczął się śmiać.

-To byłoby trochę krępujące.- pobiegłam do mojego pokoju się przebrać.Założyłam jeansy i baletki. Ładny, biały, trykotowy sweterek zakrywał moje ciało. Zeszłam na dół. Niall głaskał Charliego po plecach. Wyglądał tak cudownie z moim psem. Wróciłam myślami. Spędziłam z nią tylko jeden dzień. To był ten dzień kiedy Harry wywalił mnie z samochodu. Niall klepał Charliego, gdybym mu nie przeszkodziła, nie przestałby. Kaszlnęłam zwracając jego uwagę. Spojrzał na mnie i wstał.

-Gotowa?- zapytał. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

Pojechaliśmy do najbliższej firmy z telefonami. W sklepie było kilka ludzi. Kilka dziewczyn zauważyło blondyna, z którym byłam. Niall rozdał kilka autografów i zrobił kilka zdjęć, a ja w tym czasie rozglądałam się za telefonem, który mogłam wziąć. Mój stary telefon był rozsuwany. Miał dotykowy ekran, ale do napisania wiadomości musiałam go rozsunąć

-Weź ten- usłyszałam irlandzki głos, Niall. Pokazywał na nowego iPhone'a. Spojrzałam na cenę, a potem na niego.

-Jest trochę za drogi dla mnie.- uśmiechnęłam się delikatnie.

-Ja płacę- uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach. Jego oczy migotały jasnym światłem.

-Ja nie mogę - potrząsnęłam głową. Złapał moje policzki, abym przestała trząść głową na nie. Patrzył na mnie z poważnym wyrazem na twarzy. Było tam trochę pragnienia. Patrzył się tak samo jak Harry kiedy chciał mnie pocałować.

-Po prostu się wycisz i pozwól mi kupić ten telefon.- zaśmiał się. Puścił moją twarz i zawołał sprzedawce.

Niall kupił mi nowego iPhone'a. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie byłam pewna czy uda mi eis to jako wytłumaczyć Brandonowi.Może powiem, że trochę zaoszczędziłam. Tak powiem mu, że zaoszczędziłam  trochę pieniędzy. Pojechaliśmy do najbliższej kafejki. Była pora lunchu. Zamówiłam kurczaka a Niall wielkiego burgera z bekonem. Długo rozmawialiśmy podczas jedzenia. O Irlandii, teksasie i o tym jak bardzo jest podekscytowany o wyjeździe do Ameryki na trasę. Podobało mi się to. Byłam przyzwyczajona do jedzenia po cichu. Ale nie z Niallem. Był pełen żartów i niespodzianek.

-Więc jak tam z Brandonem?- zapytał dosadnie. -Jak tam się miedzy wami układa.- nie oczekiwałam tego pytania. Podniosłam na niego wzrok, czekał na moją odpowiedź. Mogę być z nim teraz kompletnie szczera i powiedzieć jak niezadowolona jestem. Mogę mu powiedzieć, że czuję się brzydka bo nikt mi nie mówi, że jestem ładna. Powinnam mu powiedzieć, Powiem mu.

-Mogę być z tobą kompletnie szczera.- wyszeptałam cicho, przysunął się bliżej pokazując, że mogę. -Prawie w ogóle go nie widzę. Widzę go tylko jak się budzi, a czasami jak kładzie się spać...czasami.- Niall mi nie wierzył. Był strasznie zszokowany. Kontynuowałam.- Pewnego dnia, czułam się bardzo seksi w nowej sukience, którą kupiłam, po czym przyszedł i zapytał się czy na prawdę zamierzam w niej iść. POTEM  powiedział, że powinnam mniej jeść.- potrząsnęłam moją głową.- Już nigdy nie poczuje się piękna, Niall. Czuje się jak, jak. Nie mogę konkurować z żadną dziewczyną na około. Wszystkie są tak cholernie piękne.

Niall złapał mnie za ręce. Spojrzałam na niego, patrzył prosto w moje oczy . Tak jakby patrzył się na moją duszę. Tak jak kiedyś Harry.

-Jesteś piękna Emily. Każdy facet powinien być szczęśliwy, że może cię mieć przy sobie. -uśmiechnął się, ściskając mocniej moje ręce. -Ja na pewno byłbym. -spojrzał w dół na nasze złączone ręce. Zabrałam swoje dłonie. Nie mogłam zrobić tego samego Niallowi, co zrobiłam..jemu.

-Posłuchaj Niall, ja na prawdę bardzo cie lubię, ale ja ..

-Wiem.- przeszkodził mi.

-Jesteś świetnym facetem, ale...

-Wiem skarbie.

-Ja po prostu wiem, że...

-Jest ok, Emily.

-Bardzo chciałaby abyśmy zostali przyja..

-Wiesz, o wiele trudniej jest być odrzuconym niż odrzucać.- zachichotał.Zarumieniłam się i opuściłam wzrok.- Jest ok, uwierz mi. Ale hej..- znowu złapał moje ręce.- Jeśli kiedykolwiek, i mówię to na serio, KIEDYKOLWIEK potrzebowałabyś przyjaciela, jestem z tobą, ok? Nie myśl, że jesteś sama na tym świecie. Będę przy tobie w mgnieniu oka. Tylko powiedz jedno słowo. -Chłopak, który siedzi przede mną, na pewno uszczęśliwi kiedyś pewną dziewczyną. Wczoraj, pomógł mi z mężczyzną, który mnie nękał. Bóg jeden wie co by się mogło stać. Ale wtedy pojawił się Niall i mnie uratował.

-Niall, dziękuję za wczoraj. Za to, że pobiłeś tego faceta. Mogłabym zostać..

-Nie myśl o tym. Po prostu wyrzuć to ze swojej głowy. Nikt cię nie skrzywdzi, okey? Nie dopuszczę do tego. Od kiedy masz swojego Nialla Horana jako najlepszego przyjaciela.- Podniósł swoje ręce i napiął swoje mięśnie, sprawiając, że zachichotałam.

-WOW! -zachichotałam- prawdziwy Superman stoi przede mną.

-Masz rację!-puścił mi oczko.- wybuchłam śmiechem- Hej, to prawda!

-okej, Niallu Horanie jesteś moim nowym najlepszym przyjacielem supermanem.-Wstałam z mojego krzesła, podeszłam do Nialla i mocno go przytuliłam. Mocno przytuliłam mojego najlepszego przyjaciela.



wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 26 - Koncert

CZYTASZ = KOMENTUJESZ  :)


---Emily---

Koncert się właśnie zaczął. Ja, Danielle, Eleanor i (westchnienie) Hannah poszłyśmy do sekcji dla VIP-ów aby oglądać koncert. Na występ przyszło strasznie dużo ludzi. Nie mogę sobie wyobrazić jak chłopcy wytrzymują taką presję na scenie, jak miliony par oczu patrzą się na nich. Gdy o tym myślałam sama się stresowałam. Wzięłam kilka głębokich wdechów i skupiłam się na Harrym, który żartował i śmiał się z własnych żartów. Chłopcy patrzyli na niego i chichotali niezręcznie.  Chyba nie widzieli nic śmiesznego w żartach kolegi.

Wspomnienia z czasów kiedy byliśmy przyjaciółmi przeleciały przez moją głową. Harry był dla mnie zabawny. Zawsze sypał staromodnymi kawałami, a ja nie mogłam robić nic innego jak tylko śmiać się. Był taki uroczy, zabawny, troszczący się. Brakowało mi jego śmiechu. Brakowało mi tego jak trzymał moje policzki, kiedy były jakieś kłopoty. Albo gdy opiekował się mną gdy byłam chora. Zawsze był przy mnie. Chciałabym cofnąć czas, do momentu kiedy...mnie kochał.

-Więc, Emily!- Hannah i jej piskliwy głosik próbowała przekrzyczeć tłum, drąc się do mojego ucha. Ał! -Którego chłopaka najbardziej lubisz?- kątem oka mogłam zobaczyć napięte Danielle i Eleanor. Bały się, że mogę zacząć robić dramat tu i teraz na koncercie , przed Harrym.

-Ummmm, ja mam chłopaka.- stwierdziłam to co było rzeczywistością.

-To nie zmienia faktu, że możesz faworyzować jednego z chłopców.- puściła mi oczko i trąciła łokciem. Chciałam ściągnąć ten uśmiech z jej twarzy mojej butem. Chciałam krzyczeć 'Harry, chcę Harry'ego' , ale nie mogłam..nie powinnam. -Widzę cię z ....- Hannah zaczęła myśleć, z kim mogłabym być. Niall był jedynym singlem, po za Harry'm. Gdyby wybrała Liama albo Louisa straciłabym do niej wszelki szacunek ze względu na to, że Dan i El stały obok nas. -Niall!!- klasnęła w dłonie. Uśmiechnęłam się lekko.

-Niall jest dobrym kolegą.- zasugerowałam. -Jest bardzo miły, ale ja mam chłopaka.- razem z tym zakończyłyśmy naszą rozmowę. Oglądałyśmy jak chłopcy odpowiadają na pytania z Twittera.

-Jakiego koloru masz bokserki Harry?- Liam przeczytał na głos pytanie. Spuścił głowę skrępowany. Potrząsnął swoją głową.

-Nie mam na sobie żądnych.- Harry mrugnął. Tłum zacząć krzyczeć na jego stwierdzenie. Wow, tutaj jest na prawdę dużo hormonalnych nastoletnich dziewczyn. Zachichotałam w myślach.

-Nasz następny tweet to bardziej prośba- Zayn uśmiechnął się do tłumu kiedy czytał pytanie. -Proszę zaśpiewajcie Little Things, przy tym zawsze mam tyle uczuć.

Chłopcy usiedli na specjalnych stołkach, które wniósł manager sceny. Siedzieli w kolejności , Niall, Liam, Harry, Louis i Zayn. Muzyka zaczęła grać. Little Things to jedna z moich ulubionych piosenek. Zapewniała mnie, że nawet gdy popełniam błędy i nie jestem idealna jest ktoś kto kocha to bezwarunkowo. Ta myśl przypomniała mi o nocy w klubie. Kiedy pokazałam Brandonowi sukienkę, a on zapytał czy naprawdę chcę ją założyć. To było jak ukąszenie, jak mocne walnięcie w twarz. To zmniejszyło stopień mojej pewności siebie.

Your hand fits in my like its made just for me
But bear this mind it was meant to be
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheecks
And it all makes sense to me

Zayn zaczął śpiewać. Z rękami na sercu zaczęłam ruszać się w rytm muzyki.Ta piosenka to moje niebo.

Piosenka była kontynuowana,  aja poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Chciałam aby ktoś trzymał mnie w swoich ramionach i szeptał te słowa do mojego ucha. Chciałam aby ktoś powiedział, że jestem jego światem, że jestem piękna. chciałam...spojrzałam na Harry'ego. Właśnie zaczynał swoje solo. Patrzył się na sekcje VIP-ów, jego wzrok mnie zamroził. Pomachał do nas z małym 'cześć'. Chciałam podnieść rękę i odmachać.Ale ktoś mnie wyprzedził.

-Aww, on jest taki słodki. Cześć kochanie.- Hannah pomachała do Harry'ego, powodując, że się uśmiechnął. Też kiedyś sprawiałam, że się tak uśmiechał. Sprawiałam.

***

Koncert się skończył. Każda następna piosenka była coraz bardziej trudniejsza. Teksty i muzyka, uwielbiam to. Nie zrozumcie mnie źle, ich muzyka jest fantastyczna. Ciągle Harry i Hannah to siebie machali i patrzyli. Chciałam zniknąć z tamtą. Zapaść się pod ziemię.

Kiedy widzowie zaczęli wychodzić ja i dziewczyny poszłyśmy do ochroniarzy aby znowu nas wpuścili na backstage. Kiedy szłyśmy korytarzem, zobaczyłam że Harry idzie w naszym kierunku, taaa szedł w jej kierunku. Wyprzedziła nas i podbiegła do niego i 'wskoczyła' w jego ramiona. Kiedy już się od siebie odczepili, Harry złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Ona położyła ręce na jego policzkach i oddała bardziej zachłanny pocałunek. Moje serce rozpadło się na miliony kawałków. On się w niej zakochał wiedziałam to. Nikt nie mógł zaprzeczyć. Chciało mi się płakać. Chciałam kopać i krzyczeć, że Harry jest MÓJ a nie tej Hannah.

-Wszystko Ok? - Eleanor wyszeptała mi do ucha. Pokiwałam głową patrząc na podłogę. Nie było ok, byłam baaardzo daleko od Ok. Chciałam stąd pójść.

-Hej,umm, zobaczymy się później, na prawdę muszę iść do domu.- odwróciłam się, ale głos Eleanor mnie zatrzymał.

-Przyjechałaś tutaj?- pokręciłam głową na jej pytanie. Przyjechałam autobusem, ale teraz autobusu nie kursują, jest za późno. -Powiem jednemu z chłopców, żeby cię odwiózł.

-Nie, nie trzeba, jest w porządku.

-Nie bądź uparta, pójdę się zapytać. -pokiwałam głową. Patrzyłam jak odchodzi do garderoby.

---Eleanor---

Poszłam do garderoby. Biedna Emily, musi jej być bardzo ciężko patrzeć na Harry'ego z Hannah. To złamało nawet moje serce. Harry powinien to wiedzieć. Potrząsnęłam głową. Muszę znaleźć Emily kierowcę.

Niall był pierwszy, którego zobaczyłam. Siedział na kanapie i jadł chipsy. Głuptasek, jest taki słodki. Zapytam się go. Usiadłam obok niego.

-Niall, czy możesz zawieźć Emily do domu? Ona czuję się trochę.umm.niezręcznie z Harrym i Hannah. Chcę wrócić do domu.- Niall spojrzał w moje oczy. Doskonale rozumiał o czym mówię. Pokiwał głową, wziął swoje chipsy, kluczyki do samochodu i wyszedł z pokoju.

Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku z tą dziewczyną...

---Niall---

W holu nigdzie nie widziałem Emily. Zobaczyłem Hannah. Podszedłem i się spytałem czy nie wie gdzie zniknęła Emily. Potrząsnęła głową.

-Harry poszedł do łazienki, a ja zostałam z Emily...po czym nagle Emily krzyknęła 'Nie mogę!'  odwróciła się i wybiegła.-Że co?

-Powiedziała, w którym kierunku idzie?- spytałem jak szalony. Ton mojego głosu trochę ją przeraził.

-Pewnie, do domu.- wzruszyła ramionami. Muszę ją znaleźć. Jest za późno aby sama chodziła po ulicach.

Wybiegłem z budynku i pobiegłem w stronę jej domu. Pewnie poszła przez park, a park o tej porze to nie są dobre wiadomości.

---Emily---

Było o wiele zimniej niż wcześniej. Strasznie się trzęsłam. Musiałam trochę zwiększyć tempo. Stanęłam na krawędzi parku. Nie chciałam tędy iść, ale to była najszybsza droga. Musiałam.

Kiedy szłam po chodniku, czułam czyjeś spojrzenie na moim ciele. Przyspieszyłam. Chciałam już być w domu i przytulić się do Charliego.

-Hej-usłyszałam głęboki głos za mną. Ta niespodzianka sprawiła, że zatrzymałam się w miejscu. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę w długim czarnym płaszczu. Nigdy go nie widziałam. Nie był jednym z bezdomnych, których karmiłam. Ten mężczyzna był niebezpieczny. -Co robisz na moim terenie?

-J..ja.p-p-przepraszam..ja-

-No wiesz, kiedy tu wejdziesz musisz za to zapłacić.- Podszedł bliżej. Teraz mój strój był moim wrogiem. Koleś 'obczajał' mnie od góry do dołu i przygryzał dolną wargę. To było obrzydliwe. Byłam sama, przestraszona.

-N..nie m..mam... ż..ż..żadnych ..pieniędzy ..przy..s..sobie.- zimno i strasz sprawiały, że się jąkałam.

-Nie mówiłem nic o pieniądzach- położył swoją rękę na moim policzku i przejechał po nim kciukiem. Zamknęłam mocno oczy.

-Proszę..nie.- błagałam. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Top nie był rodzaj czułości, której oczekiwałam. Podszedł bliżej. Jego oddech śmierdział alkoholem. To było straszne.

-Ej ty skurwielu! Zostaw ją w spokoju.!- Zabrał ze mnie ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak leży na ziemi. Ktoś na nim był i bił go z wielką siłą. Niall...

-Przepraszam!- usłyszałam płaczącego mężczyznę. Przekrzywiłam głowę, żeby mieć lepszy widok. Leciała mu krew z nosa i z ust. Niall był o wiele silniejszy niż myślałam. Słyszałam każdy cios, który Niall zadawał typowi. Za każdym razem drgałam.

-Nigdy więcej jej nie dotkniesz ! Rozumiesz mnie?!?! Albo będzie ci cholernie przykro, że się urodziłeś skurwysynu! -Złapałam ramiona Nialla. Tyle już mu wystarczyło.

-Niall, proszę przestań.Po prostu zabierz mnie do domu.- Mój głos przywrócił Nialla do świata żywych.  Kopnął go jeszcze w brzuch.  Niall złapał moją rękę i wyprowadził z parku.

-Czy on cię dotknął?- zapytał się, patrząc na moje ciało od góry do dołu z troska na twarzy. Byliśmy po za parkiem. Niall trzymał ciasno moja rękę.

-T..t..tylko m.m...moją twarz.- zaczynałam płakać. Nie mogłam się powstrzymać.

-Emily, musisz się uspokoić kochanie. Oddychaj!.- Pokiwałam głową i próbowałam uspokoić oddech. Działało. Już prawię się uspokoiłam. Ciągle byłam przestraszona.

-Chcę po prostu wrócić do domu Niall- pokiwał głową i zadzwonił po taksówkę.

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, światła ciągle były zgaszone. Nikogo nie było.

-Brandon?- zapytał Niall.

-Jest w pracy..znowu..po raz milionowy!

-Będziesz się czuła dobrze, gdy będziesz sama? -zapytał. Pokiwałam głową.

-Jeszcze raz dziękuję za rutek, Niall- przysunęłam się i cmoknęłam go w policzek. Wyszłam z taksówki i pomachał do Nialla, który mówił kierowcy gdzie ma jechać.

W domu , zobaczyłam, że dostałam SMS. Pewnie od Brandona, coś typu, 'Nie będę w domu przez najbliższy tydzień blah blah blah' Ale to nie było od Brandona. Od Harry'ego? Otworzyłam ją szybko. Moje serce biło jak oszalałe kiedy to czytałam.

OD: Harry - Może tak będzie lepiej, jak już nie przyjdziesz na inne koncerty? Nie wiedzę sensu w niezręczności, którą czujesz i nie chce, żebyś jeszcze raz przez to przechodziła.

To bolało...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka słów na koniec :)
+ OMG! 2000 WYŚWIETLEŃ ?!?! JESTEŚCIE WSPANIALI :)
++Zostałam poproszona o tłumaczenie następnego bloga. Postanowiła, że nie będę zakładać następnego tylko napiszę do autorki czy mogę współtworzyć opowiadanie. Gdyby się zgodziła, stwierdziłam, że zacznę jak wrócę z wakacji. Oczywiście nie zapomnę o tym blogu :)
+++Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale ten miał prawie 3 strony, a poza ty
++++ No i przypominam, że niedługo jadę na wakacje, gdzie prawdopodobnie nie będzie internetu ani nic z tych rzeczy, więc będziecie musieli wytrzymać 2 tygodnie beze mnie :(
+++++ Jeśli chcesz być powiadamiany zajrzyj do zakładki na górze bloga :)

Czekam na komentarze :)

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 25 - Fiasko w garderobie

---Emily---

Na dworze było trochę chłodno. Wiatr uderzał we mnie gdy szłam w kierunku areny. Louis podał moje nazwisko ochroniarzowi więc mogłam wejść na backstage i spotkać się z chłopcami przed koncertem. Miałam na sobie swój strój, który kupiłam wczoraj po rozmowie z Louisem. Czarne, obcisłe jeansy zakrywały moje nogi, piękny, ciemno fioletowy gorset z cekinami , zakrywał moje ciało, ale ciągle pokazując małe co nie co. Na nogi założyłam moje czarne lakierki na szpilce (jak wpiszecie w Google grafika 'pumps' to je zobaczycie ) . Wyglądałam całkiem seksownie. Ciaśniej owinęłam swoją skórzaną kurtkę. Nie mogłam założyć samego gorsetu, zamarznę łam bym na śmierć.

Kupiłam ten strój tylko z jednego powodu, chciałam aby opadła Harry'emu szczęka kiedy mnie zobaczy. Chce, żeby wiedział, że to ja jestem tą, którą on pragnie. 'Nie powinnaś sprawiać, żeby ktoś był o ciebie zazdrosny, masz Brandona' odezwała się moja podświadomość. Ugh! Jestem taką straszną osobą.

-Imię- odezwał się wysoki, muskularny mężczyzna , który trzymał podkładkę i kilka kartek. Nawet nie spojrzał w moje oczy.

-Emily Olsen-uśmiechnęłam się. Nie zauważył tego, bo przeglądał kartki od góry do dołu w poszukiwaniu mojego nazwiska. Kiedy je znalazł, odhaczył je i przesunął się w bok.

-Na końcu korytarza w lewo- odrzekł. Odwróciłam się i pokiwałam głową. Byłam zdenerwowana, trzeba to przyznać. Moje szpilki tupały po betonie z każdym nerwowym krokiem. Za kilka sekund zobaczę się z moim naj..moim ex najlepszym przyjacielem. Nie widziałam się z nim od nocy w klubie, dwa dni temu. Długo z nim nie rozmawiałam. Tęskniłam za nim.

Zapukałam do drzwi. Moje serc waliło coraz szybciej z każdym uderzeniem i drew nianią powierzchnię. Słyszałam rożne śmiechy. Męskie i damskie. Pewnie oprócz chłopców były też Danielle i Eleanor. W końcu je poznam. Moje myśli błąkały się przez chwilę. W końcu ktoś otworzył drzwi. Ten irlandzki akcent mogłabym odróżnić od wszystkich. Niall.

-Cześć Emily.- uśmiechnął się. Przytulił mnie, mogłam poczuć jego perfumy. Pachniały bajkowo. Rozplątaliśmy się z uścisku. Zauważyłam, że patrzy na moje ciało od góry do dołu. Na moich policzkach pojawił się szkarłat. -Emily, wyglądasz...oszałamiająco!- znowu mnie przytulił. Zachichotałam. Nie zapomnę tego komplementu już nigdy.

-Wyglądasz pięknie, Em- skomplementował Liam. Jego głos sprawił, że oderwałam się od Nialla.

-Hej!- wysoka dziewczyna walnęła go w klatkę. Zachichotała na widok jego szeroko otwartych oczu. Szturchnięcie go zaskoczyło.

-Jednak , ja mam najładniejszą dziewczynę tutaj.- Objął ją swoim ramieniem. To pewnie jest Danielle.

-Cześć, jestem Emily.- wyciągnęłam do niej rękę. Potrząsnęła ją radośnie.

-Jestem Danielle.-miałam rację.- uśmiechnęła się kiedy skomplementowała mój gorset. Już ją lubię.

-A ja jestem Eleanor.- inny głos odezwał się zza mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam ładną dziewczynę z brązowymi, falowanymi włosami. Potrząsnęłam jej dłoń.

-Hej.-uśmiechnęłam się. Po przedstawienie się i wszystkich 'cześć' rozejrzałam si po pokoju. Brakowało jednego chłopaka z zielonymi oczami.

-Właśnie tu jedzie- czyjś głos wyszeptał mi do ucha tak, że tylko ja go słyszałam. Niall. Odsunął się i mrugnął do mnie. Zarumieniłam się.

-Nie wiem o kim mówisz, ale muszę skorzystać z łazienki. Przepraszam na chwilę.- Wyszłam w kierunku łazienki. Potrzebuje jeszcze chwili.Byłam za bardzo zestresowana.

-Pójdziemy z tobą- Danielle i Eleanor poszły zaraz za mną. Pokiwałam głową.

---Harry---

-Dzień Dobry Betty- uśmiechnąłem się do naszej inspicjentki. Odwzajemniła uśmiech i pomachała do mnie. Byłem trochę spóźniony, ale to dlatego, że Hannah musiała się przygotować. Trochę to była moja wina, bo ciągle ją odrywałem od lustra i składałem buziaki na jej karku.

-Sądzisz, że mnie polubią?- zapytała nieśmiało Hannah. Trzymała moją rękę, ścisnąłem ją delikatnie.

-Mówiłem, ci już z milion razy, że cię polubią- Wszedłem do naszej garderoby. Uśmiechy z twarzy chłopców spadły bardzo szybko gdy zobaczyli Hannah. Możliwe, że zapomniałem powiedzieć, że przyprowadzę gościa.

-Chłopaki to jest Hannah.- podniosłem naszą splecioną dłoń. Uśmiechnęli się delikatnie i pomachali. -Pomyślałem, że będzie mogła obejrzeć nasz występ razem z dziewczynami.

-Oh-któryś powiedział.

-Gdzie są dziewczyny, tak w ogóle?-powiedziałem. Wziąłem szklankę wody i zacząłem pić.

-El i Dan poszły z Emily do łazienki.- powiedział Zayn trochę nerwowo. CO?!

---Emily---

Wróciłyśmy z łazienki. Jednak było tam o dwójkę ludzi więcej. Harry i....dziewczyna, ta z klubu. Stali tyłem do nas.

-Gdzie są dziewczyny, tak w ogóle -zapytał Harry, biorąc duży łyk wody.

-El i Dan poszły z Emily do łazienki.- Harry wypluł wodę po tym jak Zayn wytłumaczył gdzie poszłyśmy. Pewnie nie miał o niczym pojęcia.

-Z KIM?!- jego głęboki akcent z Chesire rósł razem z szokiem. Teraz był czas abym coś powiedziała.

-Cześć Harry- przywitałam się cicho. Ciągle byłam zdenerwowana, ale kiedyś musiałam się z nim spotkać. Odwrócił się na dźwięk mojego głosu. Jego oczy były zszokowane kiedy patrzył na mnie z góry do dołu. Patrzył się na mój ubiór, jego szczęka opadła. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Moje serce biło bardzo powoli i waliło bardzo szybko w tym samym czasie. Nie wiedziałam, że to jest możliwe. Tęskniłam za nim. Chciałam podbiec i wtulić się w jego ramiona. Chciałam go błagać aby do mnie wrócił, trzymał mnie przy sobie i kochał w sposób jak dawniej. Chciałam poczuć jego delikatne usta na moich. Chciałam JEGO, jego ciało i duszę.

Ktoś w pokoju odchrząknął . Ta brunetka. Musiała wyczuć to napięcie. Kim była ta dziewczyna? Harry zaczął się jąkać.

-Umm uh E-Emily, to jest umm ee, - wyglądał na zagubionego. Chciałam go przytulić i powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że jest ok.

-Hannah- brunetka skończyła zdanie. Spojrzała na niego, była zmieszana jego dziwnym zachowaniem.

-Tak, Hannah, ta Hannah- potrząsnęłyśmy dłonie. Było inaczej niż potrząśnięcie dłoni z Danielle czy Eleanor. To było jak przywitanie się z moim śmiertelnym wrogiem. Tylko, że ona o tym nie wiedziała.

Po tym niezręcznym momencie, chłopcy musieli iść na probe dźwiękową, co oznaczało, że ja i dziewczyny musiałyśmy zostać z Hannah. Czułam się bardzo komfortowo z Dan i El. Są bardzo miłe. Hannah chichotała na wszystko co mówiłyśmy. Odkryłyśmy, że Danielle i Hannah mają wspólną pasję-taniec. Kiedy mówię pasję mam na myśli miłość. Zaczęły rozmawiać na temat różnych kastingów. Zaczęłam rozmawiać z Eleanor.

-Louis mi wszystko o tobie opowiedział panno Emily.- mrugnęła do mnie. Uśmiechnęłam się, ale czułam jak moja twarz zaczyna być czerwona.

-Co masz na myśli?- zapytałam nie czekając na kontakt wzrokowy.

-No wiesz, o tym ja sprawiłaś, że TEN Harry Styles stracił głowę dla kogoś kto ma już chłopaka. Jak romantycznie. - Uśmiechnęła się. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Przez pewną piękną brunetkę w tym pokoju, już nie jest tak romantycznie.- spojrzała na mnie sympatycznie.

-Nigdy nie zrozumiesz miłości, a tak między nami - przysunęła się bliżej tak, że tylko ja mogłam słyszeć.- Myślę, nie, ja WIEM, że on cię nadal lubi.- zachichotałam na jej teorię. Pokiwałam głową. Stwierdziłam, że wejdę szybko na Twittera.

Od kiedy jestem fanką One Direction, followuje wszystkich. Zauważyłam, że Harry napisał coś przed próbą.

@Harry-Styles: To była...niespodzianka.

Kontynuowałam przewijanie. Zobaczyłam ostatni tweet Nialla. Nie mogłam nic zrobić jak tylko się uśmiechnąć.

@NiallOfficial: To może być ciekawe.


Rozdział 24 - Starbucks, prysznic i spaghetti

---Emily---

-Dzień dobry Louis- powiedziałam. Spojrzał na mnie winny, wiedział, że złapałam go na gorącym uczynku. -Śledzisz mnie?- zapytałam żartobliwie. Zaśmiał się łagodnie, ale odwrócił twarz by uniknąć kontaktu wzrokowego. Nie miałam pojęcia o co się martwi, przecież i tak nie widziałam jego oczu.

-Umm, masz mnie.- powiedział, podnosząc ręce w geście poddania. Zachichotałam i wzięłam następny łyk mojej kawy. -Zobaczyłem jak spacerowałaś i postanowiłem, że porozmawiam z tobą, w cztery oczy. Zamiast ciągłego śledzenia.

-Czemu miałbyś mnie śledzić?- spojrzałam na niego podejrzliwie? Ześlizgnął się jeszcze niżej na swoim krześle. Westchnął głośno i spojrzał na okno. Coś go dręczyło. -Co się dzieję ?

-Harry, nie jest sobą ostatnio. Em, on albo siedzi w brach i pije albo zamyka się w pokoju i płacze i ja..

-On płacze?-zapytałam cicho. Skinął głową. Martwił się. -Czemu? Przecież dał mi do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, Louis.

-O to chodzi Emily, jest właśnie na odwrót. Chce być przy tobie, ciągle. Tęskni za tobą. Powiedział. Przysunął się do stołu i swoją rękę połozy na mojej. Spojrzał w moje oczy i kontynuował. -Jesteś jedyną, którą on chce.

-To oczywiste, że ciebie wczoraj nie było.- wyrwało mi się.

-Co masz na myśli?

-Wczoraj ja i Brandon poszliśmy do klubu i był tam Harry z pewną dziewczyna, którą później zabrał do hotelu. -Louis spojrzał na stół zawstydzony. Wiedział o czym mówię. Pewnie często tak robił. Potrząsnęłam głową. Zabrałam swoją rękę i wstałam.-Spotkamy się później Louis. Może ja, ty i reszta chłopaków, którzy chcą ze mną rozmawiać, wyjdziemy gdzieś? -Jego uśmiech rozpromienił się.

-JUTRO!- krzyknął swoim słynnym głosikiem. -Mamy jutro koncert! Możesz przyjść i spotkać się z nami. Wpiszę cię na listę.

-Nie sądzę, że to byłby dobry pomysł, byłoby zbyt niezręcznie. Zabrałam swoją torebkę i przewiesiłam przez ramię.

-Możesz się spotkać ze mną i z resztą chłopców i jeszcze będzie El. Będziesz mogła z nią pogadać. -Uśmiechnęłam się z podekscytowania. Pokiwałam głową na znak zgody, przytuliłam się i wyszłam.

---Harry---

Siedzę obok cudnej dziewczyny. Jej mokre włosy łaskoczą mnie.Właśnie wyszliśmy spod prysznica...tak MY. Hannah zrobiła mi śniadanie, jajka, naleśniki i bekon. Przepyszne!

Naprawdę mieliśmy dobre stosunki. Dużo się o niej dowiedziałem. Pracuję nad tym by zostać profesjonalną tancerką. Bierze lekcje w pobliskiej szkole tańca. Jest na ostatnim roku. Żeby zapłacić za szkołę, pracuje jako barmanka w klubie.

Po śniadaniu zaproponowałem wycieczkę po Londynie. Zaśmiała się kiedy jej to zaproponowałem, powiedziała, że mieszka całe życie w Londynie i  zna tutaj wszystko.

-Każdy dzień może być nową przygodą.- bardziej zaśmiała się na to. Postanowiłem, że pójdę pod prysznic i wtedy ona do mnie dołączyła.

Teraz jesteśmy już po prysznicu, śniadaniu, ubrani gotowi do drogi, siedzimy w samochodzie.

Chodźmy do parku, znam śliczne drzewo pod którym możemy usiąść i odpocząć.- mówiłem o tym samym drzewie, pod którym siedziałem z Emily, naszym drzewie. Tylko, że to już nie było 'nasze' drzewo, bo nie było już 'nas' już nigdy. Ona wybrała Brandona, a ja miałem Hannah. To był pierwszy krok aby zapomnieć o Emily. Włożyłem kluczyki do stacyjki i ruszyliśmy.

---Emily---

Kiedy wróciłam do domu, Brandona jeszcze nie było. Zacznę robić obiad. Po rozmowie z Louisem, nie poszłam prosto do domu. Pojechałam do centrum i kupiłam sobie całkiem ładny zestaw na jutro. Był całkiem sexy, o ile mogę tak powiedzieć. Byłam zmęczona. Brandon chciał obiad, zrobię mu spaghetti. Westchnęłam.

Gdy przyjechał Brandon obiad był gotowy. Siedział przy stole i czekał aż mu podam. Był przyklejony do swojego telefonu. Żadnego buziaka, żadnego cześć, żadnej reakcji. Zwykłe 'Już jestem'. Tak też cię kocham. Podałam mu talerz. Jedliśmy po cichu, jak zwykle.

-Muszę jutro pracować do późna.-powiedział z ustami pełnymi klusek. To mnie obrzydziło.

-W porządku, jutro idę na występ.- powiedziałam, nabierając klusek. Ten sos był pyszny. Odwaliłam kawał dobrej roboty.

-Czyj?- położył swój widelec na talerzu. Wytarł usta serwetką. Patrzył się na mnie. Bardziej GAPIŁ się. Po co to powiedziałam? Ugh, jestem idiotką. -Mam nadzieję, że nie tego Single Direction.

-To jest One Direction  i umm nie to nie jest ich show. To jest specjalny występ pod ziemią. - Proszę uwierz w to kłamstwo.

-Oh, ok. Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki. - przytaknęłam i uśmiechnęłam się. Uwierzył. Dzięki Bogu. Byłoby strasznie trudno to wytłumaczyć. -Myślałem, że będziesz chciała pójść na występ tego głupka, Henry'ego.

-To Harry...

-Nie ważne. - kontynuował jedzenie. Po chwili jego telefon zadzwonił. Pewnie dostał maila. Spojrzał na telefon, wstał i wstawił talerz do zlewu. Nie nie umył go. -Muszę iść bardzo szybko do pracy.

-Dopiero co wróciłeś -zajęczałam. Jak on może tak pracować?

-No wiem, ale wygląda na to, że jest problem w głownie serwerowni. Muszę iść cześć.- i już go nie było.

-Pewnie na noc będę tylko ja i Charlie.- Odwróciłam się i zobaczyłam jak Charlie zasypia na kanpie.

-Albo tylko ja ...


sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 23 - Pobudka

---Harry---

-Obudź się, śpiąca główko.- głosik zachichotał mi do ucha. ktoś wskoczył na mnie, kiedy spałem w wygodnym łóżku.

-Emily?- powiedziałem zaspany.  Brunetka na przeciwko mnie wydawała się rozmazana, były ich dwie na początek. Mój wzrok był straszny zaraz po obudzeniu. Potarłem i oczy i potrząsnąłem głową aby przywrócić normalna wizję.

-Emily? Nie to ja Hanna, pamiętasz?- brunetka z zeszłej nocy właśnie stała przede mną. Miała na sobie moją białą koszulkę, TYLKO moją koszulkę. Podała mi butelkę wody i 2 aspiryny. Czułem w głowie łomotanie. Naprawdę następnym razem muszę przystopować.

-Co się wydarzyło?- zapytałem, siadając na łóżku, pijąc wodę. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że miała na sobie więcej niż ja. Przykryłem się prześcieradłem ze zmieszaniem.

-Wow, myślałam, że po naszej zabawie zeszłej nocy będziesz coś pamiętać ...-  dźgnęła mnie w klatkę figlarnie.

-Czy my....?- powoli pokiwała głową i przygryzła wargę. Była atrakcyjna...bardzo atrakcyjna. jej ciemne włosy miały gdzie nie gdzie złote pasemka. Miała pełne, pulchne usta, być może od wczorajszych ostrych pocałunków. Nie miała prawie w ogóle makijażu. Ale ciągle była piękna.

-Chodź już, zrobiłam śniadanie. - Moje oczy stały się szersze na jej słowa. Zrobiła MI śniadanie? Żadna dziewczyna nie ugotowała mi śniadania, no może po za ....potrząsnąłem głową na te myśl. Nie mogłem o tym myśleć. Musiałem iść na przód.

-Zaraz przyjdę-wybełkotałem. Usłyszała to i zachichotała.

-Po prostu tu przyjdź i tak już wszystko widziałam.- mrugnęła do mnie, odwróciła sie i poszła do kuchni. Była figlarna.

---Emily---

Obudziło mnie chrapanie Charliego. W mojej głowie pulsował ból. Jak dużo wypiłam zeszłej nocy? Usiadłam na łóżku i odwróciłam się do Brandona.Tylko, że go tam nie było. Ugh! Normalne. Wyczołgałam się z łózka. Miałam na sobie spodnie od piżamy i stary top. Spojrzałam w lustro mojej toaletki. Śmierć..wyglądałam jak śmierć.

-Fuu!-powiedział sama do siebie-Potrzebuję prysznica.

Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorąco wodę, pozwalając jej spływać po  moim ciele. Po mojej głowie chodziły wspomnienia z zeszłej nocy. Klub, Isabel, Brandon błądzący po moim ciele, Harry z brunetką, scenka w łazience, sprawienie zazdrości u Harry'ego, sposób w jaki on chciał wzbudzić we mnie zazdrość...ale na końcu to i tak ja byłam zazdrosna. Opuścił klub z ta dziewczyna i poszedł z nią do hoteli robić kto wie jakie rzeczy..ale ja wiedziałam co będą robić.

Wytarłam ciało i poszłam do szafy aby wybrać jakieś czyste ciuchy. Przy lustrz była karteczka. Musiałam jej nie zauważyć kiedy się obudziłam. Była od Brandona. Wyjęłam ja i przeczytałam.

Em,
Musiałem bardzo szybko jechać do biura, nie wrócę przed lunchem. Zrobisz mi obiad?
Dzięki,
B
.

Nie jestem Isabel, Brandon. Nie nazywam cię B....Był jakiś inny. Były czasy kiedy to on robił mi śniadania, mówił, że jestem piękna, całował w czoło, przytulał kiedy spałam. To było na początku naszej przeprowadzki....teraz...nie było już tak pięknie, dla niego byłam zwykłą Em.

Szybko założyłam jakieś obcisłe jeansy, luźny różowy sweter i balerinki. Musiałam iść na spacer. Musiałam pomyśleć.

Poszłam do najbliższego Starbucksa. Nie byłam wielką fanką kawy, ale potrzebowałam czegoś na pozbycie się tego kaca.  Po około 5 minutach dotarłam pod drzwi. Nie było dużego tłumu. Zamówiłam kawę, usiadłam przy stoliku i wyjęłam książkę. Zaczęłam czytać.

Po chwili dziewczyna zawołała moje imię.

-Tutaj!- Podeszłam do niej i wzięłam swój kubek. Była ciepła pod moim uściskiem. Wzięłam łyk. Mocny aromat doleciał do mojego nosa, a gorąca ciecz rozeszła się po moim gardle. Usiadłam do swojego stolika.

Gdy siadałam, poczułam czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałam eis, nie widziałam nikogo znajomego. Siedziała pani, ale była za bardzo zapatrzona w ekran laptopa aby zwracać na kogoś uwagę. Ludzie za ladą plotkowali ze sobą, bo nikogo nie było. Dziewczyna na około w moim wieku patrzyła się w okno i piła herbatę. I właśnie wtedy mój wzrok wylądował na jakimś gościu. Miał na sobie granatowa bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Doskonale wiedziałem kto to jest. Musiał przestać używać tego przebrania, bo od razu można było się domyślić kim kim jest.Podeszłam do niego. Patrzył na mnie cały czas kiedy do niego szłam. Posłał mi nieśmiały uśmiech.
'Co on może chcieć?' pomyślałam .Usiadłam na krześle obok niego. Uśmiechnął się i lekko pomachał. odmachałam. Miałam nadzieję, że to nie było zbyt krępujące.

-Dzień dobry Louis-uśmiechnęłam się delikatnie


Rozdział 22 - Zagrajmy w grę

---Emily---

Stałam na przeciwko Harry'ego Stylesa. Pod wpływem jego wzroku nie mogłam się ruszyć. Czas się zatrzymał. Muzyka w tle była niewyraźna. Jedyne co słyszałam to mój oddech i bicie mojego serca.  Nie byłam gotowa na spotkanie...z Harrym.

Jego postura i brak równowagi wyraźnie mówiły, że jest pijany i to mocno. Wory pod jego oczami, to następny dowód na to, że nie spał, ani że nie puszczał butelki. To nie było to co mnie zezłościło najbardziej. Najbardziej wkurzyłam się na jego głupkowaty uśmiech na twarzy. Ocierała się o niego jakaś brunetka, a on patrzył się na mnie z oczywistym spojrzeniem. Nie takim dokuczliwym, ale takim żebym poczuła się...zazdrosna. Uśmiech, który miał przyklejony do twarzy mówił 'Patrz na mnie'. Krew zaczęła się we mnie gotować na widok tej dziewczyny, która ocierała się o przód jego spodni. Moje ręce zaczęły się trząść. Potrzebowałam się czegoś napić.

Podeszłam do baru i zamówiłam kieliszek wódki.

-Jeszcze raz!- zamówiłam, uderzając w blat ręką. Barman spojrzał na mnie dziwnie, ale nalał jeszcze jeden kieliszek. Wypiłam szybko. Spojrzałam na Harry'ego który teraz szeptał słodkie nic nie znaczące słówka do brunetki. UGH! Ten facet mnie na prawdę wkurza. Musiałam skorzystać z łazienki. Może gdy obleje twarz zimną wodą, moja krew się uspokoi.

Światła w łazience były jasne. Moje oczy dostosowywały się, kiedy szłam do umywalki. Dzięki bogu mój makijaż nie spłynął od potu. W końcu wodoodporne kosmetyki się przydały. Zaczęłam poprawiać moja fryzurę, gdy zobaczyłam wchodzącą brunetka, z którą tańczył Harry. Pobiegłam do najbliższej kabiny. Nie wiedziała kim jestem ale nie miałam ochoty patrzeć się na jej atrakcyjną twarz. Głupia atrakcyjna dziewczyna w tym głupim klubie pełnym głupich atrakcyjnych ludzi. Ugh! Zachowuje się jak dziecko.

Stała przy umywalce na przeciwko mnie. bardzo dobrze mogłam słyszeć rozmowę między nią a jej przyjaciółką.

-Oo..Móóój..Bożeeeee. Harry Styles jest cały twój.- jej przyjaciółka skakała ze szczęścia. Chciałam jej przyłożyć w twarz.

-Wiem! I czy to nie jest szalone, że zaprosił mnie do hotelu? Na pewno będę miała wieczór pełen zabaw.- figlarnie zachichotała. Moje serce upadło na ziemi, nie jeszcze niżej. Łzy zbierały mi się w oczach. Harry zaprosił tą dziewczynę do hotelu. Ledwo ją znał. Pewne jest to, że na pewno zna połowę jej ciała. Ale czy ona zna go, choć odrobinę tak jak ja? Raczej nie.

-Tak w ogóle, czemu cie tu przysłał?- zapytała ciekawska przyjaciółka. To było dziwne. Przysłał ją do łazienki?Po co?

-Powiedział, że chcę pochwalić mi się światu, że idę z nim do domu. Nie wiem co to znaczy, ale.....na pewno za dużo wypił. Ale nie narzekam.- Potem słyszałam już tylko dźwięk ich szpilek. Otworzyłam drzwi i podeszłam do umywalki, aby zobaczyć w lustrze swój wyraz twarzy.

Harry Styles, kazał jej pójść do łazienki. Więc, kiedy mówiła ja mogłam ją słyszeć. Czy on chciał sprawić abym była zazdrosna? Więc...Panie Harry Dziwny Styles..runda druga, możemy grać w ta grę.

Wyszłam z łazienki. Idąc wzdłuż holu mogłam zobaczyć wysoką, chuda brunetkę idącą do Harry'ego. Stał tyłem do mnie, tak że patrzył się na parkiet. Jego garnitur pasował idealnie. Wyglądał na bardzo wysokiego, pomijając fakt, że się kiwał. Oparł się o ścianę więc utrzymał równowagę. Dziewczyna musiała go zawołać bo odwrócił głowę. Kiedy nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się głupkowato. Złapał dziewczynę w talii i przysunął bardzo blisko swojego ciała. Pewnie chichotała przy jego szyi, w sposób, który ja mogłam kiedy mówił mi do widzenia....suka...

Kiedy przechodziłam obok nich, mogłam wyczuć wzrok Harry'ego. Nie chciałam na niego patrzeć, szłam prosto do mojego celu...do Brandona.

---Harry---

Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Piosenka w tle wcale nie pomagała. Złapałem 'to co było jej twarzą' i przysunąłem bliżej. Chciałem aby Emily poczuła zazdrość, jaką ja czułem, przez cały ten czas. Szła wzdłuż holu, uśmiechałem się ciągle do niej.  'Właście tak Em, jestem z nią'  chciałem to wykrzyczeć, chciałem żeby to wiedziała. Po tym co wydawało się wiecznością, Emily doszła do końcu holu. Myślałem, że idzie do mnie..myliłem się.

Ominęła mnie jak nic. Tak jakby ją to nic nie obchodziło, że przytulam się do innej dziewczyny. Poszło prosto do...BRANDONA. Odwróciła się do mnie i puściła mi oczko. Każdy mięsień się we mnie spiął. Zacisnąłem szczękę, byłem zły.

Przycisnęła się do tego idioty i zaciela tańczyć w rytm muzyki. Jej tyłek był napierał na jego krocze. Jego ręce leżały na jej tali, ruszając się zgodnie z ruchem jej bioder. Jedną rękę zawiesiła na jego szyi, a drugą na jego głowie. Zaczął ja delikatnie całować po szyi. Dupek....

Więc...użyła tej samej broni przeciwko mnie. I mogę powiedzieć, że wcale nie było tak fajnie.

Oglądałem ją, jak tańczyła z tym idiotą. On na nią nie zasługuje. Ona jest moja! traktuje ją jak księżniczkę. Ona mnie kochała...wiedziałem to.

-Ouch! Ściskasz mnie! -zajęczało coś co było jej twarzą.

-Oops, przepraszam- mój uśmiech zniknął. Musiałem się powstrzymać. Emily wybrała Brandona. Czemu?....nie miałem żadnej pierdolonej wskazówki...i nie nawiedziłem tego. -Chodźmy Sharon.

-To jest Hannah- spojrzałem na nią, była rozmazana. Powinienem przestać kilka piw temu. Ale chciałem zmyć ten ból. Chciałem zapomnieć o pewnej dziewczynie, która stoi niedaleko ode mnie. Ale ona była z nim, ocierając się o niego.

Musiałem znaleźć jakieś rozwiązanie, które pozwoli zapomnieć mi o Emily, jakąś taktykę....a jej imię to Hannah.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przypominam, że jak chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, zapraszam do zakładki powiadomienia.

Rozdział 21 - Klub Midnight

---Emily---

Od naszej kłótni z Harrym minął tydzień. W środku powoli umierałam. Mój najlepszy przyjaciel mnie nienawidził....a ja za nim cholernie tęskniłam. Kilka dni temu napisałam do Liama, z zapytaniem jak czuje się Harry. Kiedy odpisał, moje serce rozpadło się na kawałki. Liam napisał, że Harry jest zły i przygnębiony. Późnymi godzinami siedzi w barach, wraca do domu i 'odpływa'. Przez Harry;ego stracili dwa wywiady. Musieli powiedzieć, że jest chory.

W szkole było dobrze. Z egzaminów połówkowych miałam bardzo dobre wyniki. Brandon w końcu dał się namówić na świętowanie z tej okazji. Najpierw miał mnie zabrać coś zjeść, a potem mieliśmy iść do nowo otwartego klubu w drugiej części miasta. Klub nazywał się Midnight.*

Założyłam całą czarną obcisłą sukienkę. Czarne lakierki na szpilce zakrywały mi stopy. Czułam się sexy. Zazwyczaj czułam się taka zwyczajna, prosta, nieatrakcyjna. Dzisiaj wieczorem czułam, że będę w centrum zainteresowań.

-Naprawdę, w tym idziesz? -zapytał Brandon, wchodząc do pokoju. Patrzył na mnie od góry do dołu. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że nie podobał mu się mój dzisiejszy strój.

-Tak, co jest takiego złego?- spytałam, czując się lekko urażona i zażenowana. Czułam się sexy. Dlaczego przyszedł i nagle wyskoczył z takim pytaniem? To tylko sprawiło, że znowu poczułam się...brzydka.

-Nie, tak tylko mówię.- powiedział spokojnie, ale mogłabym powiedzieć, że Brandon nie myślał, że wyglądam atrakcyjnie ...co poszło na moja pewność siebie, która zmalała.

W restauracji, podczas jedzenia naszych zamówień siedzieliśmy cicho. Chciałam zacząć jakiś temat, aby rozkręcić jakąś rozmowę, ale Brandon w ogóle nie reagował. Odpowiadał jednym słowem i wracał do jedzenia. Nie rozmawiałam z nim uz bardzo długo, bo ciągle siedzi w biurze. Głównie siedziałam w domu, chodziłam do szkoły lub do szpitala jako wolontariuszka, wracałam do domu, sama...

-Więc, ciągle będziesz tak długo pracował podczas świątecznej przerwy?- zapytałam, trzymając kciuki pod stołem. Proszę powiedz nie. Proszę.

-Tak, przepraszam. Firma podpisuje nowy kontrakt z inną, więc nowy projekt będzie na moich rękach.- powiedział wkładając łyżkę pełną spaghetti do ust. Pomimo pełnych ust, zaczął kontynuować- Jeśli chcesz jechać do swoich rodziców na święta, śmiało. Ja pewnie będę pracował do późna podczas twojej przerwy.

-Nie chcę cię tu zostawiać samego w święta.- wyszeptałam.

-Nie martw się o mnie kochanie. Prawdopodobnie wezmę jakiś last minute na święta.- pokiwałam głową i spojrzałam na mój teraz już pusty talerz.- Wiesz, nie powinnaś zawsze jeść pełnego talerza jedzenia.

-Co???- zapytałam, doskonale wiedział moje zdanie na temat marnowania jedzenia.

-Tak tylko mówię. Może powinnaś zamawiać jakieś mniejsze porcję.- Czy on sugerował, że jestem gruba?? Chciałam go teraz tam walnąć prosto w twarz. Nie mogłam uwierzyć co on właśnie powiedział.

- Czy ty mówisz, że jestem gruba? - zapytałam w prost.

-Tak tylko mówię. To nie dobrze jeść za dużo.- Nie chciałam wszczynać kłótni, tutaj przy restauracji pełnej ludzi. Gdybyśmy byli tylko we dwoję, z chęcią uderzyłam bym go patelnią, ale nie mogłam tego zrobić...

-Po tym całym fiasco związanym z 'nie powinnaś jeść tak dużo' udaliśmy się w stronę samochodu. Nie wiem dlaczego ale oczekiwałam, że Brandon podejdzie, otworzy mi drzwi i pozwoli wejść do samochodu. Głupia ja...Harry pewnie by tak zrobił. Oh skończ o nim myśleć. Skarciłam się w myślach. Musiałam go zostawić po tym jak wykopał mnie z jego samochodu. Wywaliłam te myśli z mojej głowy. Dzisiaj była moja randka z Brandonem. Nie mogłam myśleć o pewnym zielonookim chłopaku z burza loków na głowie.

Klub był cały oświetlony neonami. Muzykę możną było słyszeć już w dole ulicy. Byłam podekscytowana. To było nasze pierwsze wyjście do klubu od kiedy się przeprowadziliśmy do Londynu. Adrenalina płynęła przez moją krew i żyły. Mój uśmiech spadł, kiedy zobaczyłam długą kolejkę, która ciągnęła się wzdłuż budynku. Nie ma szans abyśmy tam dzisiaj weszli.

-Kochanie, spójrz na ta kolejkę. Będziemy tu stać cała wieczność.- westchnęłam. Brandon nie zatrzymał się tylko złapał mnie za rękę i zaprowadził na sam początek kolejki.

-Nie martw się, wejdziemy tam- Z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do kolosa ubranego na czarno.

-Imię?- Kolos próbował przekrzyczeć muzykę, sprawiając, że się przestraszyłam. Nie słyszałam co mówił Brandon, muzyka go zagłuszała. Po chwili ochroniarz odsunął linę i przepuścił nas do środka. Brandon złapał mnie za rękę i poszliśmy do wejścia.

-Jak ty to zrobiłeś, że nas wpuścił?- wykrzyczałam

-Właściciel klubu to mąż Isabel.- oh..wow.- Zadzwoniłem do niej i poprosiłem, aby wpisała moje nazwisko na listę. Pokiwałam głową i podeszliśmy do baru. Lada ciągnęła eis od jednej ściany do drugiej. Różni barmani przyjmowali zamówienia. Jedna brunetka była wolna, więc podeszła do nas i przyjęła zamówienie na napoje. Właśnie wtedy podeszła do nas blondynka, z dużymi cyckami...Isaebel

-Hej, jak wam się podoba klub?- zapytała, kierując swoją całą uwagę na Brandona. Postanowiłam, że odwrócę swoją uwagę od nich, Odwróciła się w stronę baru. Barmanka podała mi drinki. Wzięłam łyka a ona zaczęła mówić.

-Słyszałaś? Harry Styles jest w budynku.-zakrztusiłam się. Pozbierałam się, a ona kontynuowała.- Zakładam, że jesteś fanką.Jest gdzieś w pobliżu..mam nadzieję, że przejdzie tędy. Słyszałam, że każdej nocy ma inna dziewczynę. Czy nie byłoby wspaniale, gdybym to ja dzisiaj była tą szczęściarą?!?! - mrugnęła i poszła do innego klienta.

Więc on tu był....w Klubie Midnight. Świetnie. Nie rozmawialiśmy od czasu wyrzucenia mnie z samochodu. To nie było najlepsze miejsce na naprawianie spraw...o ile on tego by chciał. Wątpiłam w to, że każdej nocy ma inną dziewczynę .To do niego nie pasowało.

-Więc jak ci się podoba klub Emily?- zapytała Isabel. Spojrzałam na nią. Miała na sobie kilogramy makijaży. Na ustach miała kilka warstw błyszczyku. Ale w ciągu dalszym była gorąca. I ja...taka zwyczajna..

-Jest niesamowicie! Dzięki za wpisanie.- chciałam uśmiechnąć się jak najszczerzej. Było ciężko, ze względu na fakt, że obok brzydkiej, starej mnie stoi taka bardzo atrakcyjna, bogata kobieta.

-Wszystko dla B- uśmiechnęła się. B? Co to było? Jakieś przezwisko czy coś? Zgaduje, że byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. -Muszę wracać do męża, do zobaczenia potem.- pomachała i zniknęła w tłumie.

Ja i Brandon tańczyliśmy ze sobą.  W klubie musiało być kilkaset ludzi. Wielki parkiet był cały pełny. Właśnie teraz leciało 'Ring The Alarm', Beyonce. Na moich biodrach czułam ręce Brandona. Jego ręce błądziły, czułam się zawstydzona. Na około byli ludzie. Nie chciała, żeby pomyśleli, że jestem jakaś dziwką. Położyłam jego ręczę znowu na moją talie. Jednak one znów zaczęły się ruszać. Było strasznie duszno i gorąco. Poczułam jak robię się cała mokra (proszę bez skojarzeń tak? Ona tańczy  :D )..czułam się niekomfortowo. Odwróciłam się do Brandona i nachyliłam do jego ucha.

 -Idę do łazienki, zaraz wracam.- pokiwał głową i nachylił się do mojego ucha.

-Pospiesz się. Trochę jeszcze zostaniemy, a potem pojedziemy do domu i ...pobawimy się troszkę.- ścisnął mój tyłek. Whoa, ten facet wypił za dużo piw. Brandon nigdy tak nie robił.

Poszłam w kierunku łazienek. Coś przyciągnęło moja uwagę. Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam grupkę dziewczyn. Wszystkie przy nim tańczyły. Na początku ciemny róg uniemożliwiał zobaczenie kto tam jest. Jednak po chwili światła przeniosły eis na mężczyznę. Jego zielone oczy i loki sprawiły oczywiste, kim jest ta osoba, która patrzyła się prosto na mnie...Harry ..Styles.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Midnight to północ, ale stwierdziłam, że nie będę tłumaczył nazwy klubu

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 20 - Po szoku

---Emily---

Następnego dnia obudziłam się na ziemi, w tym samym miejscy gdzie wczoraj płakała i waliłam w podłogę. Straciłam swojego najlepszego przyjaciela....straciłam Harry'ego. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego wyrazu twarzy u nikogo. Spojrzałam na dół, zobaczył Charliego zwijającego się w kłębek. Pogłaskałam go i westchnęłam.

-Pewnie, już nigdy nie zobaczymy Lucy..przepraszam, kumplu- spojrzałam na zegar, była szósta rano. Jęknęłam z bólu głowy, który dostałam po tych wczorajszych krzykach i wrzaskach. Mogłam poczuć jak bardzo mam zapuchnięte oczy. Podniosłam się i wzięłam swój telefon. Miałam wiadomość. Od Harry'ego? Niech to będzie Harry, proszę. Spojrzałam na wyświetlacz.Nie..to był Brandon.

OD:
Brandon - hej, odbierz mnie o 9.

Żadnego kochanie czy skarbie, żadnego tęsknie....nic. Nie było tam żadnych uczuć. Zwykłe 'odbierz mnie o 9' Poszłam do łazienki. Wyglądałam jak jeden wilki bałagan. Moje oczy były podkrążone i czerwone. Naprawdę muszę nałożyć dużo makijażu.

Wzięłam szybki prysznic. Ukoił mój ból. Fizycznie i emocjonalnie. Wyszłam spod prysznica, w lustrze zobaczyłam swoja zmęczona twarz. Miałam już trochę mniej podkrążone oczy. Dzięki Bogu. Jak miałabym wytłumaczyć czerwone oczy Brandonowi? 'Oh Harry i ja mieliśmy kłótnię, po tym jak powiedziałam mu, że pomimo zaadoptowania psa i prawie po pocałowaniu się, nie zostawię cię' to brzmiało jak jeden wielki kłopot. Szybko się ubrałam, Założyłam jakieś jeansy i conversy. Niebieski sweter zakrywał górną część mojego ciała. Po nałożeniu makijaży wyglądałam na mniej zestresowaną. W środku, byłam wielkim bałaganem.

Spojrzałam na zegar. Musiałam jakoś zabić dwie godziny.

Jest ósma. Jadę na lotnisko. Spojrzałam na telefon, może napisał Harry. Nie napisał. Pamiętałam cały wczorajsze zajście. Prawie się pocałowaliśmy, powiedziałam, że nie mogę upuścić Brandona. Potem to wszystko spadło. Pamiętam jak mu powiedziałam, żeby się do mnie nie odzywał. Jestem taką idiotką..

---Harry---

Słońce padało na moja twarz . Zazwyczaj zasłaniam zasłony, ale wczoraj chyba zostawiłem je otwarte. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że zasłony  leża na ziemi. To dziwne. usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju....albo co jest używane za mój pokój. Wszędzie na około był bałagan. Podłoga była zawalona książkami, rzeczami do włosów, ubraniami i innymi rzeczami. Co do cholery się tu stało? Musze znaleźć Louisa.

Wychodząc z pokoju zobaczyłem Louisa siedzącego przy stole. Rekami zakrywał twarz, a łokcie miał na stole. Wyglądał na zestresowanego. Po prosty tam siedział, pewnie myślał.

-Co do cholery się stało? - mój głos sprawił, że podskoczył.

-Jezu! Nie rób tak więcej.- powiedział trzymając się za serce. Usiadłem na krześle obok niego. Wziąłem szklankę z sokiem, która stała na stole i upiłem łyk. -Hej, sam sobie nalej.- powiedział zabierając szklankę.

-Sorry, więc co się stało? Mój pokój wygląda jakby tornado przez niego przeszło.- powiedziałem zasmucony. Coś przegapiłem?

-Harry, zeszłej nocy wróciłeś do domu, pijany i wściekły- jego słowa bardzo mnie zszokowały. Byłem az tak pijany, że nic nie pamiętam?

-Czemu?- spojrzałem na niego. Powoli wzruszył ramiona.

-Coś o Emily.- i wtedy się ocknąłem. Pokłóciliśmy się. Ostra wymiana słów, bolących słów. Chyba już nic teraz tego nie naprawi.

***WSPOMNIENIA***

-Cz..czemu ten ggggłupi klucz nie ppasuje?-zabełkotałem. Wszystko było podwójne i rozmazane. Po wywaleniu Emily z samochodu, zostawiłem Lucy w domu i przesiedziałem cały dzień w barze. Była tylko jedna rzecz w której mogłem utopić wszelkie smutki.

W końcu otworzyłem drzwi, Louis wszedł do salonu. Zobaczył w jakim jestem stanie. Podbiegł do mnie. Bujałem się w różne strony. Pomógł mi usiąść na kanapie. Osunąłem sie na poduszki. Louis pobiegł po wodę. Podał mi ją i zapytał.

-Co dzisiaj robiliście z Emily?- zachichotał. Dźwięk jej imienia wkurzył mnie. Mój oddech przyspieszył,a serce zaczęło szybciej bić.

-Pieprzyć Emily!- wstałem i rzuciłem szklankę z wodą. Usłyszałem dźwięk rozbijającego się szkła o bliska ścianę. -Ona jest ślepa!

-Whoa! Harry uspokój się. Co się stało?- zapytał Louis. Machał rękami w powietrzu na znak, że mi nic nie zrobi.

-Ona wybrała JEGO Louis! Powiedziała, że nie może TEGO robić.- powiedziałem, myśląc o naszym małym sekrecie. -Ona go nie opuści!.

-Harry, po prostu pozwól jej odejść. - wyglądał na zmartwionego. To mnie jeszcze bardziej wkurzyło.Po prostu odpuścić? Pozwolić jej odejść?

 -Pieprz się! Wszyscy się pieprzcie!- wybuchłem i poszedłem do swojego pokoju. Krew gotowała się w moim ciele. Nie mogłem się uspokoić.

Wywaliłem wszystko z garderoby, porozwalałem wszystko co było w pokoju.

-Pierdolony idiota! Nie mogę uwierzyć w to całe gówno!- chwyciłem za zasłonę i pociągnąłem w dół. Wyrzuciłem ja na środek pokoju.

-Harry! otwórz drzwi!- słyszałem Louisa walącego w drzwi. Były zamknięte, nic by nie pomogło. Rzucałem butami, poduszkami wszystkim co było pod ręką. Byłem zły, wkurzony, wściekły, ale najbardziej....byłem zraniony.

***KONIEC WSPOMNIEŃ***

-Przepraszam Louis- przeprosiłem go zasłaniając twarz rękoma. Było mi wstyd. Nie mogłem uwierzyć, że tak się odzywałem do mojego najlepszego przyjaciela.

-Jest ok, nie przejmuj się.- powiedział, klepiąc mnie po plecach.

-Wszystko posprzątam, obiecuję.- uśmiechnął się sympatycznie.

-Pomogę ci stary, nie martw się.

-Muszę znaleźć jakiś sposób aby to naprawić.- Musiałem....

---Emily---

Byłam na lotnisku, przy terminalu, czekałam na Brandona. Było słonecznie, więc okulary słoneczne zakrywały mi oczy i nie wyglądałam tak podejrzliwie. Moje oczy były ciągle lekko czerwone i napuchnięte, ale nie było tak źle jak rano.

-Przychodź już Brandon- mówiłam do siebie, rozejrzałam się aby go gdzieś znaleźć. -Gdzie jesteś?- Czekałam następne 30 minut. Po chwili go zobaczyłam. Mój wielkie uśmiech, szybko opadł. Nie był sam.

obok niego szła jakaś napompowana lala.

Na głowie miała blond włosy, równiutkie loczki kręciły się do połowy twarzy. Niebieskie oczy, błyszczały kiedy się śmiała. Czerwone usta, pulchne od jakiegoś kosmetyku. Jej ciało...taa...nigdy nie będę mieć takiego jak ona. Jej cycki musiały kosztować fortunę.Jej nogi wyglądały jakby ciągle biegała w maratonach. Wyglądała jak Barbie.  Jej szpilki można było słyszeć bo całym terminalu. Kto to był?

-Hej Kochanie.- Brandon przytulił mnie i dał buziaka w policzek. Obrócił się do blondynki i przedstawił nas sobie.-To jest Isabel jedna z moich współpracowniczek. Pracowaliśmy nad jednym projektem w Japonii.

-Cześć kochanie, miło cię poznać.- przywitała się i potrząsnęła moją rękę. Uśmiechnęłam się lekko i również podałam jej dłoń. Czemu nagle poczułam się taka nieatrakcyjna?- Ja już będę szła, mój mąż czeka z drugiej strony. Moje dzieci są bardzo podekscytowane, że mama znowu będzie w domu.- zachichotała i pożegnała się. Przez krótką chwilę słyszalny był stukot jej szpilek. Zaraz potem zniknęła w tłumie.

-Więęęc- odwróciłam się do Brandona.-Musiałeś być bardzo zajęty, huh?

-Taa, prawie w ogóle nie spałem. Teraz projekt jest skończony a ja mam dzień lub dwa wolnego. Chodźmy do domu. Umieram z głodu.- złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z lotniska i poszliśmy do samochodu. -Więc co robiłaś przez cały tydzień?- zapytał, rozluźniając nasz uścisk.

-Oh, no wiesz..szkoła, praca, codzienna rutyna.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótkie informacje :)
+ kdhksjdhkjsa 300 wyświetleń w jeden dzień? wow :o
++Jutro moi rodzice wychodzą więc będę miała więcej czasu na tłumaczenie. Czyli jutro może pojawić się więcej niż jeden rozdział :)
+++Za tydzień jade na wakacje na całe dwa tygodnie, więc blog przez ten czas będzie zawieszony (od 28.07 do 13/14.08) . Ale jak tylko napisze rozdział do razu powiadomię na tt :)
++++ Dziękuję za wszystkie komentarze <3

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 19 - Fala emocji

---Harry---

Nie mogłem uwierzyć, co się ze mną stało. tam w salonie. W zasadzie warczałem na nią, aby wybrała mnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Czuję się strasznie, przez to że tak naciskałem, ale z drugiej strony jestem z siebie dumny, że prawie otrzymałem to co chciałem. I skłamałbym gdybym powiedział, że to nie sprawiło....że zrobiło się gorąco. Louis jej przerwał, chciała odpowiedzieć, już miała powiedzieć, że mnie chcę. Cholera Louis! Jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiesz jak idealnie zrujnować taki moment.

Właśnie teraz, odwożę Emily i Charliego z powrotem do domu. W samochodzie było cicho. Tylko delikatny głos w radiu i dyszący Charlie. Emily tylko patrzyła się przez okno. Nie byłem pewny co się dzieję. Czy zrobiłem coś złego? Podjechaliśmy pod jej dom. Musiałem się dowiedzieć co źle zrobiłem.

-Twoja cisza mnie zabija Em...- stwierdziłem. Patrzyłem się na nią z tyloma emocjami. Nie widziała tego? -O czym teraz myślisz?- Patrzyła się na swoje drzwi. Co jej było?

***WSPOMNIANI***

---Emily---

-I jesteśmy! Nasz nowy dom.- Brandon krzyczał z podekscytowania. Otworzył szeroko ramiona. Ciasno zamykając je gdy się do niego przytuliłam.

-Dom...- powtórzyłam, patrząc na niego. Byłam strasznie podekscytowana. To była nowa przygoda dla nas obu. On miał nową pracę , a ja college.

-Tak...- wyszeptał, całując mnie w czoło. Jego dotyk sprawił, że zamknęłam oczy, był cudowny.

-I może....bo collegu..zamienimy ten pokój w pokój dziecinny.

-Chcesz mieć ze mną dzieci?- wyszeptałam, Pokiwał głową i zachichotał.

-Chce się z tobą zestarzeć.

***KONIEC WSPOMNIEŃ *** 

---Emily---

-Harry...ja nie mogę....tego robić...nic z tego...- wypuściłam powietrze. Nie zauważyłam, że przez ten cały czas wstrzymywałam oddech.

-...Co?- zakrztusił się, brzmiał jakby go to bolało. ugh to jest takie trudne. Właśnie zaadoptowaliśmy razem pieska, a teraz mu mówię, że nie mogę tego robić.

-Ja nie mogę...nie opuszczę Brandona. - odwróciłam się. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Wiedziałam, że jest wściekły, zły...że go to boli.

-CZEMU?- krzyknął, sprawiając, że podskoczyłam. Miałam rację, był wkurzony.

-Harry to nie jest czas do dysku...

-Zawsze będziesz traktowana jak gówna przez tego kolesia!! A ty mnie dla niego zostawiasz?!?!- wypluł to z siebie.

-Nie można zostawić kogoś, kto nigdy nie był twój... - powiedziałam na jednym wdechu.

-Ale mogę być twój! - walnął w kierownice swoimi nadgarstkami. To nie był ten sam Harry...

-Harry, nie mogę zostawić kogoś, kto zawsze był ze mną.- mogłam usłyszeć jego ciężki oddech. To mnie przerażało. Nigdy go takiego nie widziałam. Wcześniej kiedy wspominałam o Brandonie, napinał się, ale zaraz potem znowu wszystko było w porządku. Nie tym razem, on cały kipiał.

-Znam cię już prawie miesiąc, Emily i ani razu nie widziałem cię z nim ani nie słyszałem, żeby cie gdzieś zabrał albo troszczył się o ciebie.... co to wszystko do jasnej cholery znaczy !!??

-On jest...zajęty pracą.....- chciałam zapaść się pod ziemię. Nie chcę być tu w samochodzie. A tym bardziej z Harrym

-WYNOS SIĘ!!!-jego słowa praktycznie walnęły mnie w twarz.

-C.co?Har...Harry Ja..

-Wynoś się, po prostu idź !- byłam zdenerwowana i zła. Co się dzieje? Moja krew zaczęła wrzeć. Złość była przykryta moim smutkiem.

-Jesteś dupkiem Styles! Nie chcę cię więcej widzieć. NIGDY. Łzy zaczęły lecieć z moich oczu. Właśnie straciłam mojego przyjaciela..jedynego przyjaciela...

-Nie musisz się o to martwić!!- krzyknął. To bolało.

-I nie przychodź prosić o przebaczenie- krzyczałam, wspomniałam o róży i śpiewaniu.

-PO PROSTU IDŹ!- wrzeszczał. Wzięłam Charliego i trzasnęłam drzwiami. Nie mogłam w to uwierzyć...Właśnie 'zerwałam' z moim najlepszym przyjacielem.

Kiedy otworzyłam drzwi słyszałam tylko pisk opon samochodu Harry'ego. To działo się naprawdę...nie będziemy ze sobą rozmawiać...już nigdy. Weszłam do salonu. Puściłam Charliego, zjechałam po drzwiach ...i zaczęłam płakać....


Rozdział 18 - Powiedz to...

DZIĘKUJĘ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ 


---Emily---

Po podpisaniu papierów adopcyjnych,  pojechaliśmy wziąć Charliego z mojego domu. 'Naszego' nowego pieska nazwaliśmy Lucy, po tym jak dowiedzieliśmy się, że jest dziewczynką., żeby pasowało do tematyki Charliego Browna.

-Więc Charlie, to jest Lucy- Harry 'przedstawił' sobie psy.Zachichotałam na to jak głupi on był. -Ona jest twoją nową siostrą, ale na razie zostanie ze mną. -Podniósł wzrok na mnie. -Do kiedy ty i twoja mamusia nie zdecydujecie się przeprowadzić.- Moje oczy się rozszerzyły. On właśnie to powiedział...oh tak...on to powiedział.

-Harry ja..

-Wiem- wyszeptał patrząc na naszych pupili, a by uniknąć kontaktu wzrokowego ze mną. Był taki smutny, że nie mogłam być jego.

W kilka minut dotarliśmy do mieszkania Harry'ego i Louisa. Weszliśmy do środka. Psy zaczęły się bawić ze sobą, a ja i Harry zaczęliśmy oglądać filmy.

-Gdzie jest Louis?- spytałam siadając na kanapie.

-Wyszedł z El- skinęłam głową. Nie poznałam jej jeszcze, wszystko co o niej wiedziałam, to to że chodzi z Louisem.

-Nie powinni wrócić do wieczora.- stwierdził Harry. Skinęłam głową. Wróciliśmy do oglądania filmu.

-Aww, on ją kocha- zachichotałam, patrząc na Charliego, który przewracał Lucy. Ten widok był cudowny.

-Pewnie! Ona jest piękna, niezwykła..- odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry patrzył się na mnie, kontynuował -Perfekcyjna- wyszeptał. Nie mogłam nic zrobić tylko zarumienić się. Spojrzałam w dół aby uniknąć kontaktu wzrokowego.

-Tak jak on.... - powiedziałam patrząc na moje ręce. Oboje rozmawialiśmy o psach, ale jestem pewna, że tymi słowami opisywaliśmy nas samych. Nie chciałam na niego patrzeć...złamałabym się.

Harry złapał ,nie delikatnie za brodę i podniósł moją głowę, tak abym patrzyła w jego oczy. Ale nie mogłam, skupiłam się na jego ustach. Przez uchylone usta, jego język ocierał się o wargę. Byłam pewna, że mógł usłyszeć moje bicie serca. Jego kciuk powędrował o kącika moich ust. Zauważyłam, że przygryzałam wargę. Jego szczęka była napięta. Zielone oczy były skupione na moich brązowych. Byłam pewna, że głęboko o czymś myślał. Podszedł bliżej. Teraz dzieliły nas tylko centymetry. Patrzył na mnie  góry. Jego oddech delikatnie otulał moją twarz. Zapach mięty wypełnił powietrze. Mogłabym zostać w tym momencie na zawsze. Ale nie mogła...musiałam jutro odebrać mojego chłopaka z lotniska.

-Harry..powiedziałeś, że nie zrobisz.

-Dopóki mnie o to zapytasz.- dodał -A przez to spojrzenie, przez drganie twego ciała..wygląda tak..jakbyś mnie chciała.

-Harr...

-Powiedz to...- warknął uwodzicielsko. Nie mogłam się już powstrzymywać, adrenalina w moim ciele rosła zbyt szybko. -Powiedz, że mnie chcesz.

Szalałam w moim małym świecie. Moje ciało KRZYCZAŁO aby powiedzieć tak, ale mój umysł mnie odpychał. Prawa ręka Harry'ego leżała w dole moich pleców podczas gdy lewa obejmowała mój policzek. W żaden sposób nie mogłam się ruszyć.

-Harry to..

-Obydwoje wiemy, że chcesz powiedzieć tak. Po prostu to powiedz, a ja się tobą zaopiekuje- moje ciało topniało pd jego dotykiem. Chciałam go...wiedziałam to. Czy teraz moje serce może to powiedzieć? Czy moje serce może zostawić Brandona? -Możemy być razem dzień i noc, każdy pocałunek, każde przytulanie, każde spojrzenie..miało by tyle miłości...jeśli powiesz, że będziesz zawsze przy mnie.

To było to...powoli poddawałam się...zamierzałam to powiedzieć. Jego oddech przyspieszył, dmuchając na moją twarz. W przeciwieństwie do niego, ja nie oddychałam, trzymałam to w sobie.. chciałam to powiedzieć.

 -Powiedz to- wyszeptał, jego oddech zwolnił. Oparł swoje czoło o moje -..proszę..- to było to.

-Harry.. ja chc...

-Styles, jestem w domu !- klucze Louisa obijające się o siebie były słyszalne w holu. Odsunęliśmy się z naszego uścisku. Kiedy wszedł Louis, dokończyłam zdanie, kompletnie inaczej.

-..powinnam już wracać do domu.