---Louis---
-Harry! Jesteś tutaj?- wykrzyczałem, zamykając za mną drzwi. Bardziej trzaskając nimi. Dźwięk rozniósł się po pustym pokoju. Dom Nialla był czysty i schludny, kobieca ręka dobrze tu zrobiła. Niall nie był nieuporządkowanym gościem, był taki jak reszta. Podłoga była umyta i odkurzona, naczynia zmyte, a w powietrzu roznosił się zapach wanilii. Pewnie wcześniej paliły się świeczki zapachowe.
-Pieprzony Louis- usłyszałem jakiś mamrot z pokoju gościnnego. Szuranie nogami było słyszalne po drugiej stronie drzwi. Podszedł bliżej do prawie zamkniętej powierzchni. Co do diabła się tam działo?
-Emily? Jesteś tutaj?- otworzyłem drzwi trochę szerzej i dostrzegłem Emily siedzącą na brzegu łóżka, ciężko oddychała. Spojrzałem dalej i zobaczyłem Harry'ego bez koszulki, na tym samym łóżku. Biały ręcznik zakrywał jego dolną część ciała. Jego mokre włosy ciągle zasłaniały mu czoło. Obydwoje próbowali złapać oddech. -Przeszkodziłem w czymś?- zapytałem podejrzliwe, patrząc raz na nią raz na niego.
-Umm, nie. Nie sz..szykujemy się do snu- Emily jąkała się kiedy była zdenerwowana. Przeczesała włosy palcami spuściła wzrok na ziemię. Unikała jakiekolwiek kontaktu wzrokowego.
-Czego chcesz Louis?- Harry zapytał zza zaciśniętych zębów. Jestem pewien, że w CZYMŚ przeszkodziłem. Musiałem się powstrzymać od śmiechu. Mam idealne wyczucie czasu w odpowiednich momentach.
-Emm..Harry możemy porozmawiać w salonie?- zapytałem. Prawie zapomniałem po co przyszedłem.
Stanął, zaciskając mocniej ręcznik. Całe szczęście nic nie pokazał. Był moim najlepszym przyjacielem, ale są pewne granice.
Poszliśmy do salonu a Harry popatrzył na mnie ze wzrokiem mówiącym 'Po kiego tu przyszedłeś'. Zachichotałem patrząc na korytarz. Emily nie wyszła, była ciągle w pokoju.
-Więc?-zapytał Harry przeczesując włosy palcami.
-Przejeżdżałem przez starą ulicę Emily ...kiedy przejechałem obok jej starego domu, stała tam karetka i wynosili Brandona na noszach. Zadzwoniłem do Nialla, ale on powiedział że ty już wszystko wiesz o Emily...czy masz coś wspólnego z Brandonem na noszach?
---Harry---
Nie wiedziałem, że tak bardzo go pobiłem. Kogo ja oszukuje? Doskonale wiedziałem jak bardzo go załatwiłem. Stałem tam, patrząc na ziemie . Złączyłem brwi, myśląc co mogłem powiedzieć. Wiedział, że to zrobiłem. Chciał abym to potwierdził.
-To ty?- jego pytanie dobiegło do moich uszu. Ale głos nie należał do Louisa. Odwróciłem się w stronę korytarza. Emily tam stała, oparta o ścianę. Nie była smutna ale zszokowana.
-Ja ummm ja- Charlie przeszedł się po pokoju. Był dowodem, że tam byłem. Nie mogłem teraz zaprzeczać- Louis, zadzwonię do ciebie później, okey?- powiedziałem kładąc rękę na jego plecach. Odprowadziłem go do drzwi. Musiałem rozwiązać ten problem. Emily była pierwsza.
Zamknąłem drzwi za Louisem i oparłem czoło o zimną, drewnianą powierzchnię. Wziąłem dwa głębokie wdechy przygotowując się na reakcję Emily. Odwróciłem się i zobaczyłem ja stojącą jakieś dwa metry ode mnie. Jej kroki były ciche, nie usłyszałem kiedy do mnie podeszła.
-Harry-wyszeptała podchodząc jeszcze bliżej.- Co zrobiłeś?- zapytała łapiąc moją rękę. OBYDWOJE zauważyliśmy, że mam obtarcia na kostkach. Kolejny niezbity dowód. Prysznic musiał zmyć resztki krwi. Nie umiałem wyjaśnić rozcięć na moim ciele. Miałem je od bicia Brandona w usta. Pewnie jego zęby mnie zadrapały. Zapewne adrenalina zamaskowała cały ból ukryty za świeżymi ranami.
-Przepraszam Emily -wyszeptałem, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. -Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie mogłem przestać. On cie tak bardzo skrzywdził kochanie. Chciałem mu pokazać jak to jest.
Myślałem, że mnie odepchnie i każe się wynosić. Myślałem, że powie mi że jestem szalony i nie chce mnie nigdy więcej widzieć. Że jestem potworem. A jakieś pięć minut temu mieliśmy się kochać. Nasze ciała miały tac się jednym, wyrażając do siebie prawdziwe uczucia. A teraz modliłem się aby mnie jeszcze chciała, po tym wszystkim.
Jak zawsze mnie zaskoczyła. Jej delikatne ramiona otuliły moje ciało. Przytuliła mnie, pokazując że wszystko jest dobrze. Do czasu aż zaczęła mówić.
-Musisz iść...
-Nie! Nie zostawię cie Emily! - kleknąłem przed nią, owinąłem ręce wokół jej ramion. Właśnie mnie wywalała. Nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Ucieknie do tego skurwysyna i mnie zostawi. Nie mogłem bez niej żyć.
-Harry ja...- Oh nie, traciłem ją.
-Nie rób mi tego Emily! Kocham cię- zacisnąłem mocniej dłonie na jej talii. Opuściłem głowę, a łzy zaczęły lecieć mi z oczu. Mój oddech przyspieszył. Puściłem ją, bo wiedziałem że już nie ma żadnych szans.
Szybko uklęknęła, byliśmy na tym samym poziomie. Złapała mnie za brodę i podniosła moją twarz.
-Nie opuszczam cię Harry, i nie chcę abyś ty opuszczał mnie.- przysunęła się aby mnie pocałować. Nasze usta ruszały się synchronicznie. Nasze ruchy były idealne. Ona była idealna. Przerwałem pocałunek, aby nabrać powietrza.
-Myślałem, że mnie znienawidzisz po tym jak odkryjesz prawdę- wyszeptałem, znowu kładąc głowę przy jej szyi- Nie zawiedź się na mnie.
-Harry, nigdy się na tobie nie zawiodę. - wyszeptała głaszcząc mnie delikatnie po nagich plecach. - Chciałam zaproponować abyś poszedł z tym do managementu. - pokiwałem głową. Miała rację.
Zostaliśmy w tej pozycji na jeszcze kilka chwil. Cieszyliśmy się chwilą. Moje bicie serca zsynchronizowało się z jej. Jej wielka koszulka zsunęła się odkrywając jej ramiona. Ucałowałem odkrytą skórę. Zostawiając mokre ślady.
-Powinniśmy pójść się przespać, Harry- wyszeptała, ciągle przytulając się do mojego torsu. Pokiwałem głową w jej szyi. Wiedziałem, że nie będziemy kontynuować tego co przeszkodził Louis. Zgadzałem się z tym, dopóki Emily mnie nie nienawidziła.
Ziewnąłem głośno kiedy w końcu weszliśmy do pokoju. Byłem zmęczony po całym zajściu z Brandonem.Potrzebowałem odpoczynku. Tylko jeden Pan wiedział dlaczego pobiłem ex-chłopaka mojej miłości życia na kwaśne jabłko. Wiedziałem, że będą tego konsekwencje,....ale ona była tego warta.
Łóżko było wygodne. Zamknąłem na chwilę oczy. Poczułem jak usta Emily dotykają moich. To nie był długi i namiętny pocałunek jak wtedy, ale zwykły buziak na dobranoc.
-Dobranoc Emily- mój głos rozniósł się po pokoju
-Dobranoc Harry- powiedziała kładąc głowę na mojej nagiej klatce. Dopiero zauważyłem, że ciągle byłem w ręczniku. No cóz.
Leżeliśmy tak w ciszy. Czekaliśmy aż sen sam przyjdzie. Ciągle myślałem o Brandonie. Tym skurwysynie. Nie wiedziałem czemu tak mocno go pobiłem. Po dłuższej chwil sen zaczął mnie męczyć. Powoli zamykałem oczy. Czułem jak Emily rysuje kółka na moim ciele.
---Emily---
Harry już zasnął. Małe chrapnięcia uciekały z jego półotwartych ust. Wyglądał tak pięknie, leżąc w ciszy. Ciągle miał na sobie ręcznik. Przeczytałam gdzieś, że lubi pać nago. Myślałam, że jest mu niekomfortowo. usiadłam na łóżku.Nie mogłam spać.Przykryłam Harry'ego i złożyłam pocałunek na jego ustach.
Podeszłam do szafy i założyłam luźne szare spodnie dresowe i sweter. Nałożyłam conversy i wyszłam z domu.
***
Po jeździe autobusem i długim spacerze nareszcie byłam na miejscu. Przeszłam przez przesuwane drzwi. Zamknęłam oczy kiedy światło z jasnych lamp mnie oślepiło. Podeszłam do recepcji. Starsza pani uśmiechnęła się do mnie.
-Jak mogę ci pomóc?
-Dobry wieczór, mogłaby mi pani powiedzieć w jakiej sali leży Brandon Whitley ?
idęęęęęęęęęęęęęęęęęęe czytaććććććććććććććććććććććć
OdpowiedzUsuńDLACZEGO ONA TAM POSZŁA?! Czekam na kolejne, xx.
OdpowiedzUsuń@Real_Adrianna
PO CHOLERĘ ONA DO NIEGO IDZIE? CZEKAM NA NASTĘPNY <3 @stayxstrongx33
OdpowiedzUsuńEmily ty tak na serio
OdpowiedzUsuńo nie no nie wierze że ona polazła tam do tego szpitala czekam na kolejną część!!
OdpowiedzUsuńlool po co ona tam poszla bu ;C
OdpowiedzUsuń