sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 21 - Klub Midnight

---Emily---

Od naszej kłótni z Harrym minął tydzień. W środku powoli umierałam. Mój najlepszy przyjaciel mnie nienawidził....a ja za nim cholernie tęskniłam. Kilka dni temu napisałam do Liama, z zapytaniem jak czuje się Harry. Kiedy odpisał, moje serce rozpadło się na kawałki. Liam napisał, że Harry jest zły i przygnębiony. Późnymi godzinami siedzi w barach, wraca do domu i 'odpływa'. Przez Harry;ego stracili dwa wywiady. Musieli powiedzieć, że jest chory.

W szkole było dobrze. Z egzaminów połówkowych miałam bardzo dobre wyniki. Brandon w końcu dał się namówić na świętowanie z tej okazji. Najpierw miał mnie zabrać coś zjeść, a potem mieliśmy iść do nowo otwartego klubu w drugiej części miasta. Klub nazywał się Midnight.*

Założyłam całą czarną obcisłą sukienkę. Czarne lakierki na szpilce zakrywały mi stopy. Czułam się sexy. Zazwyczaj czułam się taka zwyczajna, prosta, nieatrakcyjna. Dzisiaj wieczorem czułam, że będę w centrum zainteresowań.

-Naprawdę, w tym idziesz? -zapytał Brandon, wchodząc do pokoju. Patrzył na mnie od góry do dołu. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że nie podobał mu się mój dzisiejszy strój.

-Tak, co jest takiego złego?- spytałam, czując się lekko urażona i zażenowana. Czułam się sexy. Dlaczego przyszedł i nagle wyskoczył z takim pytaniem? To tylko sprawiło, że znowu poczułam się...brzydka.

-Nie, tak tylko mówię.- powiedział spokojnie, ale mogłabym powiedzieć, że Brandon nie myślał, że wyglądam atrakcyjnie ...co poszło na moja pewność siebie, która zmalała.

W restauracji, podczas jedzenia naszych zamówień siedzieliśmy cicho. Chciałam zacząć jakiś temat, aby rozkręcić jakąś rozmowę, ale Brandon w ogóle nie reagował. Odpowiadał jednym słowem i wracał do jedzenia. Nie rozmawiałam z nim uz bardzo długo, bo ciągle siedzi w biurze. Głównie siedziałam w domu, chodziłam do szkoły lub do szpitala jako wolontariuszka, wracałam do domu, sama...

-Więc, ciągle będziesz tak długo pracował podczas świątecznej przerwy?- zapytałam, trzymając kciuki pod stołem. Proszę powiedz nie. Proszę.

-Tak, przepraszam. Firma podpisuje nowy kontrakt z inną, więc nowy projekt będzie na moich rękach.- powiedział wkładając łyżkę pełną spaghetti do ust. Pomimo pełnych ust, zaczął kontynuować- Jeśli chcesz jechać do swoich rodziców na święta, śmiało. Ja pewnie będę pracował do późna podczas twojej przerwy.

-Nie chcę cię tu zostawiać samego w święta.- wyszeptałam.

-Nie martw się o mnie kochanie. Prawdopodobnie wezmę jakiś last minute na święta.- pokiwałam głową i spojrzałam na mój teraz już pusty talerz.- Wiesz, nie powinnaś zawsze jeść pełnego talerza jedzenia.

-Co???- zapytałam, doskonale wiedział moje zdanie na temat marnowania jedzenia.

-Tak tylko mówię. Może powinnaś zamawiać jakieś mniejsze porcję.- Czy on sugerował, że jestem gruba?? Chciałam go teraz tam walnąć prosto w twarz. Nie mogłam uwierzyć co on właśnie powiedział.

- Czy ty mówisz, że jestem gruba? - zapytałam w prost.

-Tak tylko mówię. To nie dobrze jeść za dużo.- Nie chciałam wszczynać kłótni, tutaj przy restauracji pełnej ludzi. Gdybyśmy byli tylko we dwoję, z chęcią uderzyłam bym go patelnią, ale nie mogłam tego zrobić...

-Po tym całym fiasco związanym z 'nie powinnaś jeść tak dużo' udaliśmy się w stronę samochodu. Nie wiem dlaczego ale oczekiwałam, że Brandon podejdzie, otworzy mi drzwi i pozwoli wejść do samochodu. Głupia ja...Harry pewnie by tak zrobił. Oh skończ o nim myśleć. Skarciłam się w myślach. Musiałam go zostawić po tym jak wykopał mnie z jego samochodu. Wywaliłam te myśli z mojej głowy. Dzisiaj była moja randka z Brandonem. Nie mogłam myśleć o pewnym zielonookim chłopaku z burza loków na głowie.

Klub był cały oświetlony neonami. Muzykę możną było słyszeć już w dole ulicy. Byłam podekscytowana. To było nasze pierwsze wyjście do klubu od kiedy się przeprowadziliśmy do Londynu. Adrenalina płynęła przez moją krew i żyły. Mój uśmiech spadł, kiedy zobaczyłam długą kolejkę, która ciągnęła się wzdłuż budynku. Nie ma szans abyśmy tam dzisiaj weszli.

-Kochanie, spójrz na ta kolejkę. Będziemy tu stać cała wieczność.- westchnęłam. Brandon nie zatrzymał się tylko złapał mnie za rękę i zaprowadził na sam początek kolejki.

-Nie martw się, wejdziemy tam- Z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do kolosa ubranego na czarno.

-Imię?- Kolos próbował przekrzyczeć muzykę, sprawiając, że się przestraszyłam. Nie słyszałam co mówił Brandon, muzyka go zagłuszała. Po chwili ochroniarz odsunął linę i przepuścił nas do środka. Brandon złapał mnie za rękę i poszliśmy do wejścia.

-Jak ty to zrobiłeś, że nas wpuścił?- wykrzyczałam

-Właściciel klubu to mąż Isabel.- oh..wow.- Zadzwoniłem do niej i poprosiłem, aby wpisała moje nazwisko na listę. Pokiwałam głową i podeszliśmy do baru. Lada ciągnęła eis od jednej ściany do drugiej. Różni barmani przyjmowali zamówienia. Jedna brunetka była wolna, więc podeszła do nas i przyjęła zamówienie na napoje. Właśnie wtedy podeszła do nas blondynka, z dużymi cyckami...Isaebel

-Hej, jak wam się podoba klub?- zapytała, kierując swoją całą uwagę na Brandona. Postanowiłam, że odwrócę swoją uwagę od nich, Odwróciła się w stronę baru. Barmanka podała mi drinki. Wzięłam łyka a ona zaczęła mówić.

-Słyszałaś? Harry Styles jest w budynku.-zakrztusiłam się. Pozbierałam się, a ona kontynuowała.- Zakładam, że jesteś fanką.Jest gdzieś w pobliżu..mam nadzieję, że przejdzie tędy. Słyszałam, że każdej nocy ma inna dziewczynę. Czy nie byłoby wspaniale, gdybym to ja dzisiaj była tą szczęściarą?!?! - mrugnęła i poszła do innego klienta.

Więc on tu był....w Klubie Midnight. Świetnie. Nie rozmawialiśmy od czasu wyrzucenia mnie z samochodu. To nie było najlepsze miejsce na naprawianie spraw...o ile on tego by chciał. Wątpiłam w to, że każdej nocy ma inną dziewczynę .To do niego nie pasowało.

-Więc jak ci się podoba klub Emily?- zapytała Isabel. Spojrzałam na nią. Miała na sobie kilogramy makijaży. Na ustach miała kilka warstw błyszczyku. Ale w ciągu dalszym była gorąca. I ja...taka zwyczajna..

-Jest niesamowicie! Dzięki za wpisanie.- chciałam uśmiechnąć się jak najszczerzej. Było ciężko, ze względu na fakt, że obok brzydkiej, starej mnie stoi taka bardzo atrakcyjna, bogata kobieta.

-Wszystko dla B- uśmiechnęła się. B? Co to było? Jakieś przezwisko czy coś? Zgaduje, że byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. -Muszę wracać do męża, do zobaczenia potem.- pomachała i zniknęła w tłumie.

Ja i Brandon tańczyliśmy ze sobą.  W klubie musiało być kilkaset ludzi. Wielki parkiet był cały pełny. Właśnie teraz leciało 'Ring The Alarm', Beyonce. Na moich biodrach czułam ręce Brandona. Jego ręce błądziły, czułam się zawstydzona. Na około byli ludzie. Nie chciała, żeby pomyśleli, że jestem jakaś dziwką. Położyłam jego ręczę znowu na moją talie. Jednak one znów zaczęły się ruszać. Było strasznie duszno i gorąco. Poczułam jak robię się cała mokra (proszę bez skojarzeń tak? Ona tańczy  :D )..czułam się niekomfortowo. Odwróciłam się do Brandona i nachyliłam do jego ucha.

 -Idę do łazienki, zaraz wracam.- pokiwał głową i nachylił się do mojego ucha.

-Pospiesz się. Trochę jeszcze zostaniemy, a potem pojedziemy do domu i ...pobawimy się troszkę.- ścisnął mój tyłek. Whoa, ten facet wypił za dużo piw. Brandon nigdy tak nie robił.

Poszłam w kierunku łazienek. Coś przyciągnęło moja uwagę. Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam grupkę dziewczyn. Wszystkie przy nim tańczyły. Na początku ciemny róg uniemożliwiał zobaczenie kto tam jest. Jednak po chwili światła przeniosły eis na mężczyznę. Jego zielone oczy i loki sprawiły oczywiste, kim jest ta osoba, która patrzyła się prosto na mnie...Harry ..Styles.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Midnight to północ, ale stwierdziłam, że nie będę tłumaczył nazwy klubu

4 komentarze:

  1. djfdsjkfsd <3 czekam na następny. ♥ @stayxstrongx33

    OdpowiedzUsuń
  2. "kim jest ta osoba, która patrzyła się prosto na mnie.. Harry ..Styles"
    Kim jest ta osoba, która spadła z łóżka to czytając i przy okazji umarła.................... ja.
    pozdrawiam z grobu :)

    +świetnie przetłumaczony rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg *.* 3 rozdzialy w jeden dzien :) Jestes kochana <3 @Real_Adrianna

    OdpowiedzUsuń

1 Komentarz = 1 uśmiech na twarzy tłumaczki :)