czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 28 - Niebo

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

---Emily---

Minął tydzień od kiedy 'ochrzciłam' Nialla moim najlepszym przyjacielem.Mój typowy dzień składał się ze szkoły, wypadów z Niallem, bycie ignorowana przez Brandona i z odrzucania myśli na temat Harry'ego. Powiedziałam Brandonowi, że zgubiłam swój stary telefon i musiałam kupić nowy, uwierzył.

Kiedy Niall nie występował na koncertach, wychodziliśmy gdzieś razem, albo szlam do niego i oglądaliśmy filmy.  Czasem przychodziły też chłopcy i mieliśmy wspólny maraton filmowy. Harry się nigdy nie pokazywał.Pewnie był z Hannah, był zajęty czymś albo coś tam innego. Nigdy o niego nie pytałam, lecz wiedziałam, że on sam mnie unikał.

Całe szczęście relacje chłopców nie popsuły się ze względu na mnie. Jednak, coś małego się zmieniło ze względu na Hannah, Harry ciągle siedział z nią.

-Nie możemy być zwyczajnie sobą, ponieważ Hannah nie chcę przebywać z nami, tylko chcę ciągle być  Harrym. -Louis nią szydził.Nie był wielkim fanem Hannah. -Eleanor też jej nie lubi, mówiła mi to.

-Danielle ją lubi bo obie kochają taniec - stwierdził Liam. -Ale ona też zauważyła zmiany u Harry'ego. -To było oficjalne, nikt nie lubił Hannah.

***

Przez ten tydzień nie byłam zbyt często w szpitalu. Postanowiłam, że zadzwonię do recepcjonistki i powiem, że na pewno dzisiaj przyjdę.

-Dobrze kochanie, widzimy się za godzinę- starsza pani mówiła do telefonu. Zgodziłam się i rozłączyłam. Nie cale 5 sekund później, mój telefon znów zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran. Migotało zdjęcie Nialla. Zdjęcie, które zrobiłam jakoś w tym tygodniu. Śmiał się, patrzył się w dal, nie chciał abym robiła mu zdjęcie, bo był cały czerwony od śmiechu.

-Dzień dobry panie Who-ran- zaśmiałam się, nienawidził kiedy tak mówiłam.

-Fuj. Źle to wymawiasz Em.-pomimo, że tego nie lubił, zachichotał.

-Wiem, ale lubię cię wkurzać. Tak robią najlepsi przyjaciele wiesz? -zaśmiałam się do telefonu- Więc co tam?

-Więc myślałem, że może gdzieś wyjdziemy? Może do parku, albo na rybkę albo gdziekolwiek zaproponujesz.

-Bardzo bym chciała, aleeee

-O nie to było wielkie ale.- zaśmiałam się na jego żart.

-Aleeee, obiecałam że będę dzisiaj w szpitalu jako wolontariuszka.- dość długo już tam nie byłam. Byłam strasznie przywiązana do sporej grupki dzieciaków. Chciałam pójść, powiedzieć dzień dobry, pobawić się, pomóc coś.

-Nie ma problemu kochanie. Jak chcesz to cię mogę później zabrać.

-Ok, ale upewnij się, że masz swoje przebranie. Zaufaj mi.- dzieci, które były w szpitalu są wielkimi fanami One Direction. A jeśli zobaczą blondyna z niebieskimi oczami, pielęgniarki nie będą mogły ich uspokoić. Zaśmiałam się na myśl, jak dzieciaki skaczą na Nialla w szpitalu. Byłyby bardzo podekscytowane, że zobaczą Nialla Horana.

-Fani?- Zaśmiał się. Dźwięk jego śmiechu był takie relaksujący, to było takie zapewnienie, że mam przyjaciela..jego.

-Zgadłeś.Dobra, ja już muszę lecieć, mam być tam za godzinę. Pożegnałam się i wyszłam. Dzisiaj było ciepło. Założyłam swój specjalny strój, który dostałam w szpitalu. Był kolorowy. Na niebieskim tle latały małe aniołki. To było takie cudowne.

---Niall---

Rozłączyłem się z Emily. W zeszłym tygodniu powiedziała, żebyśmy byli przyjaciółmi. Tak, trochę to bolało. Musiałem zaakceptować jej decyzję. Położyłem telefon obok mnie na kanapie. Wydałem z siebie głośne westchnięcie i zamknąłem oczy.

-To była ona?- usłyszałem jak głęboki głos szeptał do mnie z tyłu. Zaskoczył mnie, sprawiając że podskoczyłem na kanapie.
-Jezu!Harry! - krzyknąłem. Utkwiłem w nim wzrok.- Co tutaj robisz?

-Byłem znudzony.Wszyscy są zajęci, więc pomyślałem, że zatrzymam się w domu u mojego kumpla Nialla. Jednak on ma plany z moją...EX!

-Ona nie jest twoją ex, byliście przyjaciółmi. -poprawiłem go. Gapił się na mnie. Czułem się źle. Wiedziałem przez co przechodził kiedy Emily wybrała Brandona, a nie jego.

-Więc co tam? Huh? Wychodzisz z nią teraz? Pokręciłem głową, patrząc na podłogę. Nie chciałem patrzeć w jego oczy.- Ciebie też dodała do strefy przyjaźnie, co nie?

-Oboje się zgodziliśmy na przyjaźń.-wyszeptałem. To była prawda. Znaczy chciałem z nią być. Ale stwierdziliśmy, że przyjaźnić to jedyna relacja jaką będziemy dzielić.

-Kiedy wy obydwoje staliście się taco bliscy?-zapytał. Moje oczy się rozszerzyły. Próbowałem wyglądać normalnie, ale on mógł wyczuć, że coś jest nie tak.- Niall, powiedz mi.- rozkazał.

Mogłem mu powiedzieć o wypadku w parku. To jest ok. I o tym, że rozwaliła swój telefon po tym jak ja zablokował. Ale nie omeg powiedzieć o tym jak Brandon ja ignoruje i sprawia, że czuje się jak gówno...nie mogłem..nie powinienem.

-Niall...

Cholera.

---Emily---

Byłam w szpitalu. Spędziłam prawie 3 godziny na sprzątaniu, rozdawaniu posiłków, roznoszeniu próbek krwi po różnych skrzydłach szpitala. Już prawie wszystko zrobiłam. Została mi jedna rzecz.

Musiałam wejść do pokoju 213A. Do pokoju Rosie.

(Autorka bloga napisała informacje przy tym rozdziale, postanowiłam, że również ja przetłumaczę ,
Rosie jest oparta na prawdziwej osobie. Była tylko dorosłą osobą, ale miałam z nią podobna rozmowę, do której zaraz przeczytacie. Nie dosłownie słowo w słowo, ale podobną. Miałam ostatnio sen o osobie, na której jest oparta Rosie. Musiałam dać upust moim uczuciom poprzez napisanie. )

Otworzyłam drzwi, trochę zaskrzypiały. Przyciągnęłam uwag,e dwóch dorosłych siedzących przy łóżku. Rodzice Rosie. Uśmiechnęli się delikatnie. Już wychodzili, uścisnęli mnie lekko.

-Jak ona eis czuję?- wyszeptałam. Strasznie się zbliżyłam do mamy Rosie poprzez 2 miesiące. Walczyła z rakiem. Lekarstwa pomagały tylko trochę. Była mała, więc woleli mieć szybki dostęp do zasobów szpitala. Dlatego przypisali jej własny pokój. Po emocjach na twarzach rodziców, mogłam wyczuć, że coś jest nie tak. Uśmiechali się, ale mogłam zobaczyć, że ukrywali zmartwienie.

-Lekarz powiedział, że jej ciało przyjmuje lekarstwa, co jest dobrą rzeczą..

-Ale?-spytałam dosadnie Chciałam wiedzieć.
-Ona jest przerażona tym co może się stać po tym jak lekarstwa przestana działać. Porozmawiam z nią.- przeprosili i wyszli. Zazwyczaj mieli swoja przerwę na lunch kiedy ja siedziałam z Rosie. Podeszłam do niej. Odwróciła się do mnie. Była taka krucha. Chciałam ja mocno przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Ale nie mogłam. Jej kości były zbyt słabe. I..sama nie wiedziałam czy wszystko będzie w porządku.
-Dzień dobry Emily- wyszeptała. Jej głos był słaby. Jej ciało było słabe od leków. Podeszłam do łózka i uśmiechnęłam się. Zapytałam się jak się czuję. -Trochę lepiej niż wczoraj.-Powiedziała delikatnie. Pokiwałam głową.

-To dobrze skarbie. To świetny znak- usiadłam na krześle obok niej. Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho.

-Emily?- jej głos zawołał moje imię. otworzyłam oczy i wstałam.

-Tak kochanie?

-Możesz poprawić mi poduszkę? Plecy mnie bolą.- Uśmiechnęłam się delikatnie i pokiwałam głową.

-Oczywiście Rosie Posie.- zaczęłam poprawiać wielka poduszkę, na której leżała. Spojrzałam w jej oczy, ale ona był skupiona na czymś innym...Moja koszulka. Patrzyła na aniołki.

-Emily, wierzysz w Boga?

---Harry---

Wbiegłem przez drzwi szpitala. Niall mi wszystko powiedział. O parku, o Brandonie , który sprawia, że czuje się strasznie, i że jest samotna. I o tym jak rozwaliła telefon i poddała się kompletnie kiedy ja zablokowałem. Byłem taki jak Brandon. Sprawiłem, że czuje się nikim.

-jak mogę panu pomóc?- spytała się starsza kobieta, która siedziała za biurkiem. Spojrzałem na nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na biurku.

-Muszę porozmawiać z Emily Olsen, jest tutaj wolontariuszką.-ciężko oddychałem po bieganiu.

-Czy coś się stało?- spytał się, patrząc na moje ciało. Czułem się trochę niezręcznie. Nie wiedziałem czy sprawdza czy   coś mi się stało czy  patrzy, że jestem jakiś psycho.

-Muszę z nią rozmawiać- dyszałem.

-Teraz jest z pacjentem. Ale może pan poczekać przed salą aż skończy. Pokój 213A, na dziecięcym skrzydle. -podziękowałem i pobiegłem w tamta stronę.
-228...229...230..Aha!231!- Drzwi były otwarte, ale nie powinienem wchodzić. Słyszałem cieniutki głosik proszący o poprawienie poduszki.

-Oczywiście Rosie Posie- Emily. Jej głos był strasznie zmęczony. To była moja wina. Potrzebowała kogoś aby był przy niej, kogoś kto przytuliłby ja i powiedział, że wszystko jest ok.

-Emily, wierzysz w Boga?- Moje oczy rozszerzyły się na to pytanie. Ta mała dziewczynka brzmiała na trochę mniej niż 10 lat. czemu pytała o Boga? Usiadłem na krześle obok drzwi. Oparłem głowę o ścianę i słuchałem.

-Tak, wierzę-głos Emily jest taki kojący.

-Wierzysz w Niebo?- Moje serce biło. Ta mała dziewczynka zadawała pytania, na które dorosły człowiek by się denerwował.

-Tak, mój dziadek jest tam. Patrzy na nas wszystkich.- Z tonu jej głosu mogłem wywnioskować, że się uśmiecha. Ale wiedziałem, że zmusza się do uśmiechu, wiedziałem, że jest zdenerwowana.

-A czy ja dostane się do Nieba?- łzy zaczęły się zbierać w kącikach oczu. Pewnie mała dużo przeszła. Spojrzałem na ścianę, wisiała tam podkładka. Wziąłem ja i zacząłem czytać. Było tam napisane, że rosi choruje na raka. Białaczka. Odłożyłem podkładkę i znowu oparłem głowę. Chciało mi się płakać.

-Kochanie, czy to dlatego, że odwiedził cie ksiądz? -słyszałem Emily, powstrzymywała łzy.

-Nie jestem gotowa odejść- Rosie zaczynała płakać. Moje serce było ciężkie. Płakałem,a ta dziewczynka to wszystko musiała utrzymywać na swoim ramionach.

 -Hej hej, posłuchaj mnie. Nigdzie się nie wybierasz,ok? - Emily płakała, mogłem to słyszeć.
-Ja nie chcę, żeby ktoś mnie nienawidził.- jej głos był cichy, ale ciągle mogłem zrozumieć co mówi. Nienadziwienie je? Czemu ktoś mógłby ja nienawidzić?

-Czemu ktoś miałby cię nienawidzić? -Emily zadała pytanie, które mnie męczyło. Moje dłonie mocno ściskały kolana. Chciałem wbiec do pokoju i przytulić to dziecko. Ona walczyła fizycznie i psychicznie. Ona na to nie zasłużyła, jest za młoda.

-Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że nie próbowałam.- ta dziewczynka cierpiała, a najbardziej martwiła się o to, że rodzicie, rodzina i przyjaciele mogą pomyśleć, że się poddała.

-Moja Rosie Posie, jesteś najsilniejszą osobą jaka znam. Młoda czy nie, masz więcej chęci i siły niż jakakolwiek osoba na tym świecie. Słyszysz mnie?- Chociaż ich nie widziałem, wyobraziłem sobie Emily jak trzyma w ramionach tą dziewczynkę.

-Ja tylko....jestem zmęczona, pani Emily. -Schowałem twarz w moje dłonie. Cierpiałem, bo ta mała niewinna dziewczynka cierpiała.

-Wiem- zdusiła kilka łez.

-Jak wygląda Niebo?-kontynuowała pytania.

-A jak chcesz żeby wyglądało Rosie Posie?

-Chce żeby było tam dużo kwiatów. Lubie kwiaty. Ładnie pachną. Nie chcę być sama, chce kilku przyjaciół. Może tam będą inne małe dziewczynki takie jak ja. Chce pieska, jak mój Lucky. Zawsze lubił się ze mną bawić. Zanim zachorowałam, zawsze biegała na około mnie.

-To brzmi jak idealny obrazek Nieba- Emily pociągnęła nosem.

-Myślisz, że w niebie mają lody?- głos małej dziewczynki dotarł do moich uszu.

-Są tam góry lodów w każdych rodzajach. Podchodzisz kiedy tylko chcesz i bierzesz kulkę lodów.

-Oprócz spostacjowe. Nie lubię sposjactowych.- zgaduje, że chciała powiedzieć pistacjowe. Nie mogłem nic zrobic jak tylko sie lekko uśmiechnąć. mogłem usłyszeć chichot Emily.
-Oprócz spostacjowych.

-Mogę cie odwiedzić jak będę w Niebie? -zapytała się Emily. Emily była cicho. Wiedziałem, że próbowała pomyśleć co może dopowiedzieć. Po minucie usłyszałem Emily.

-Za każdym razem kiedy zobaczę pięknego motylka, będę wiedziała że to ty mówisz do mnie dzień dobry .
-Zaśpiewasz dla mnie?- głos Rosie się uspokoił.
-Jaka piosenek chcesz?- pociągnęła nosem, ale mogłem słyszeć jej uśmiech.
-Jego piosenkę-Rosie zachichotała cichutko.
-Nie wiem czy to dobry pomysł Rosie Pomysł. Nie wiem czy mogę śpiewać tą piosenkę.-O jakiej piosence ona mówi? Przysunąłem się bliżej drzwi.
-Proszę, proszę zaśpiewaj jego piosenkę.
-No dobra, ale tylko tą jedną.

-Yay-słucham. Kim był ON w JEGO PIOSENCE . Moje oczy o mało co nie wyskoczyły z orbit kiedy usłyszałem pierwsze słowa bardzo dobrze znanej mi piosenki.

Isn't she lovely
Isn't she wonderful
isn't she precious
Less than one minute old
I never thought
Through love we'd be
Making one as lovely as she
but isn't she lovely made for love
Głos Emily odbił się od ścian i dotarł do moich uszu. Ja byłem tym nim..ale co to znaczyło? Kiedy Emily skończyła śpiewać, mogłem usłyszeć jak Rosie zaczyna śpiewać. Emily miała wielkie serce, na prawdę kochała dzieci. A co otrzymywała w zamian? Nienawiść i bycie ignorowaną. Ja i Brandon byliśmy tacy sami.

-Harry Styles śpiewał ta piosenkę?- Rosie zapytała. Musi być fanką. Uśmiechnąłem się.
-Tak, śpiewał to, skarbie

-Znasz go?-podniecenie było słyszalne w jej głosie. Emily westchnęła.

-Znałam, teraz już nie.

-Chciałabyś z nim porozmawiać, być znowu przyjaciółmi?- Proszę powiedz tak, proszę..znowu usłyszałem westchnięcie Emily.
-Już nie ma żadnego powrotu do przyjaciół. Prawdopodobnie przejdę obok niego kiedy go zobaczę. My nie możemy być już przyjaciółmi. -moje serce spadło na ziemię. kiedy wyjdzie z pokoju, zobaczy mnie. Przejdzie obok mnie jakby nigdy nic? Walnie mnie? Przytuli? Nie bądź głupi Harry, ona cie nienawidzi. Nie mogę tego ryzykować. Nie mogę być tu kiedy wyjdzie. Muszę wyjść. Odwróciłem się i pobiegłem w stronę wyjścia. Nie mogę tego zrobić.


7 komentarzy:

  1. jejku byl tak blisko i do niej nie podszedl :C nieee:C mega mega mega kochaaaam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu płacze :'( a już myślałam że pogada z emily a się poddał :-( czekam nn <3 @stayxstrongx33

    OdpowiedzUsuń
  3. A MOGŁO BYĆ PIĘKNIE JA CHCE ICH RAZEM ::((((((((((

    OdpowiedzUsuń
  4. omg, popłakałam się :( piękny rozdział..

    OdpowiedzUsuń
  5. boze ,uwielbiam twojego bloga , a właściwie tłumaczenie :) Powinnaś iść w przyszłości na filolgie angielską :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham, kocham oraz jeszcze raz kocham.Trochę mi szkoda Emily. :(
    Selena

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg *.* I znów prawieeee -.- life is brutal... Whyyy? ;C Muszą wkońcu porozmawiać ze sobą <3
    @Real_Adrianna

    OdpowiedzUsuń

1 Komentarz = 1 uśmiech na twarzy tłumaczki :)