poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 2 - Liczby ..i wstydliwość

---Harry---

"Cześć" uśmiechała się delikatnie kiedy mówiła. ... hmmmmmm inna reakcja niż oczekiwałem.
"Nie zamierzasz krzyczeć?" Zapytałem. Uśmiechnęła się i pokręciła głową. "Wiesz kim jestem?" Zapytałem.
"Oczywiście, że wiem kim jesteś" uśmiechnęła się. Okay, wiedziała kim jestem...ale nie "fangirlowała" jak inne? Ona nie mogła być fanką...Obserwowałem jej rysy twarzy kiedy wyciągnęła rękę. 
"Jestem Emily Olsen" powiedziała delikatnie nie spuszczając ze mnie wzroku nawet na sekundę. Uścisnąłem jej dłoń delikatnie. 
"Cześć, Emily Olsen. Mogę się zapytać czemu nie zaczęłaś wariować?" Zapytałem. Ciągle chciałem wiedzieć dlaczego nie chce mojego autografu, zdjęcia czy nawet mojej beanie...wiele dziewczyn zerwałoby mi ją z głowy, tylko po to by powiedzieć,że maja beanie Harry'ego Stylesa. 
"Masz broń?" Spytała dosadnie. Moje oczy się rozszerzyły.
"Co?!Nie, oczywiście, że nie." 
"W takim razie nie mam żadnej potrzeby, aby zacząć wariować." Uśmiechnęła się na swoją odpowiedź. Wydałem z siebie cichy śmiech. "Oprócz...szczerze, nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć...no wiesz, Harry Styles siedzi na przeciwko mnie...jest na to jakiś protokół?...zemdleć? Krzyczeć? Płakać? Nie jestem pewna." Uśmiechnąłem się.

Autobus zatrzymał się na rogu. " To mój przystanek" powiedziała o próbowała podnieść wielki koszyk. Tajemnicą było jak zamierzała utrzymać ten kosz. Wstała, zakołysała się aż do przejścia. "Dalej Harry" mówiłem w myślach "musisz jej pomóc.Wstań, wstań .. WSTAŃ GŁUPKU." Po czym "wystrzeliłem" prosto w jej kierunku. Prawi upuściła koszyk, kiedy złapałem go w swoje ręce. Uśmiechnęła się dając mi ciche dziękuje. 

"Miłego dnia proszę pana." Pomachała do kierowcy. Ten skinął głową i pojechał dalej. Emily otuliła się bardziej płaszczem, muszę przyznać,że było zimno. 

Po zapięciu płaszcza, wzięła ode mnie koszyk. Podałem go jej , upuszczając go. Jednak, ona nie złapała go pewnie (mój mózg ma skojarzenia xd, czytajcie dalej) . Koszyk upadł na ziemie. Ubrania był wszędzie porozrzucane, jeansy, bluzki, wszystko. Próbowaliśmy wszystko pozbierać . Prawie skończyliśmy kiedy niespodziewanie wziąłem do reki...czerwone stringi.

"Są twoje?"

---Emily---

"Są twoje?" uśmiechnął się głupkowato, trzymając moją bieliznę na swoim wskazującym palcu. O.MÓJ.BOŻE!!! Jestem pewna,że mogłabym roztopić śnieg moimi policzkami (sorki, nie wiedziałam jak przetłumaczyć ten fragment). Moje policzki cale były szkarłatne. 

"Dziękuje" wyrwałam mu ubranie i wcisnęłam do kieszeni. Zebraliśmy resztę rzeczy w kilka sekund. Po tym jak wszystko wróciło do koszyka wyciągnęłam rękę w do Harry'ego "Miło było poznać, panie Styles". Podał mi rękę i zachichotał. 

"Harry, mów mi Harry". Był bardzo przystojny. Miał ostrą linie szczęki, jego zielone oczy były...piękne. Jego usta...pamiętaj o Brandonie idiotko. Mój mózg wrócił do żywych...A tak, Brandon. 

Podniosłam koszyk i ruszyłam w kierunku mojego mieszkania. Przeszłam kilka kroków, kiedy usłyszałam hałas za mną...śledził mnie. Odwróciłam głowę. Wow. Nie wiedziałam,że szedł tak blisko. Kiedy odwróciłam się całkowicie, nasze twarze dzieliły centymetry. Wow. Uśmiechnął się zalotnie. 

"Emily, myślałem...spotkamy się jeszcze kiedyś?" Moje ciało chciało powiedzieć tak, cholera, kawałek mojego serca chciał powiedzieć tak...ale mój mózg i inna część serca przypominała mi o Brandonie...moim chłopaku, z którym byłam od 7 lat. 

"Ummmm...J-ja" Nie mogłam się wysłowić. Jego oczy, byłam zahipnotyzowana.

"Co jest? Twój umięśniony chłopak czeka na ciebie w domu?" Zachichotał rozglądają się. Udając,że jest obserwowany.

"Właściwie...nie jest za bardzo umięśniony...i nie czeka na mnie...jest ze swoimi znajomymi." Spojrzałam na dół, na swoje ubrania w koszu. Nie chciałam patrzeć mu w oczy.

"...oh...umm...zawsze możemy zostać przyjaciółmi.Co ty na to?" Uśmiechnęłam sie do niego i pokiwałam głową.Nie miałam tutaj za dużo przyjaciół. Byłam za bardzo zajęta szkołą,pracą, wolontariatem. Był tylko Brandon...ale on się nie liczył...on był moim chłopakiem. "Gdzie masz telefon?" zapytał.

"W kieszeni płaszcza" odwróciłam się do niego, dając mu dostęp do kieszeni. Sięgnął do kieszeni, jednak nie wyciągnął mojego telefonu...Wyciągnął moje stringi. Świetnie! Zarumieniłam się , a on zachichotał.

3 komentarze:

  1. Haha!Ten rozdział... i to pranie.Nie no ja po prostu nie mogę!(załamka) to było takie... w stylu Harr'ego.Świetnie tłumaczysz, a poza tym wydajesz mi się na prawdę sympatyczną osobą.Jedynie co mogłabym w tym zmienić to to, że rozdziały sa trochę za krótkie, ale to oczywiście nie TWOJA wina.Ale bardzo się cieszę, że nie musiałam zbyt długo na niego czekać.OBY TAK DALEJ!
    Buziaki :**Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuje za te miłe słowa :)A tak w ogóle to jak masz na imie :)

      Usuń
  2. ommmg.. jestem dziwna, ale uważam, że ta cała akcja z stringami jest słodka! awww :')

    OdpowiedzUsuń

1 Komentarz = 1 uśmiech na twarzy tłumaczki :)