wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6 - bazgroły i przyjazd

---Emily---


Oboje upadliśmy na ziemie z charakterystycznym"ugh". Harry leżał na górze. Patrzył się w moje oczy, leżeliśmy tak chwilę. Tylko patrzeliśmy. Po chwili, przerwałam ciszę.

"Umm Harry" wyszeptałam

"Tak kochanie?" poczułam jego świeży oddech na mojej twarzy.

"Twój łokieć jest na mojej piersi i nie mogę oddychać" próbowałam powiedzieć. Kiedy powiedziałam pierś spojrzał na moja klatkę piersiową. Ten facet był....ah.

"Przepraszam" podniósł się. Podał mi rękę i pomógł wstać.

"W porządku... kto potrzebuje oddychać?" zażartowałam brzmiąc trochę sarkastycznie.

 "Jeśli potrzebujesz jakiejś pomocy....umiem sztuczne oddychanie." Błysnął swoim sławnym uśmiechem Harry'ego Stylesa. Cholera był taki śliczny.... i jestem pewna, że to wiedział. jakby to powiedziała zła czarownica z zachodu ...topnieje! topnieje!

"jesteś zabawny..." odwróciłam i poszłam do mojej torby. Wyjęłam mój zeszyt. Równie dobrze mogę się trochę pouczyć do przyjazdu Brandona.

"Chcesz herbaty?" zapytał Harry wchodząc do kuchni. Odpowiedziałam twierdząco i wróciłam do nauki.

Mózg wie czego pragniemy i próbuje nas rozproszyć od robienia innych rzeczy. Można to nazwać fantazjowaniem. Moje notatki były niechlujnie zapisane na kartkach zeszytu. Czytałam, próbując się skupić na napisanych słowach. Musiałam nie zauważyć jak Harry skradał się za mną. Pewnie dlatego nazywają to 'skradanie'.

"Moje włosy nie są tak duże, czyż nie?" zaskoczył mnie. O czym on mówił?

"Huh?" Spojrzałam na niego z zapytaniem. Pokazał na zeszyt, który trzymałam. Spojrzałam w kierunku, który pokazał.....mówił o moich bazgrołach...które przedstawiały jego." um..ja..uh.."

"Na prawdę powinnaś skupić się na nauce zamiast fantazjować o mnie kochanie." zachichotał podając mi herbatę/

"To śmieszne... własnie o tym był wykład, o fantazjowaniu."

"I ty ciągle to robisz....tez mam tendencje o myśleniu o tobie." wyszczerzył zęby, zarumieniłam się. Przez chwile było cicho. Spoglądałam na mój zeszyt, nie uczyłam się tylko na niego patrzyłam."Wiesz Emily...nikt nie będzie cię winił..." Harry cicho wyszeptał.

"Nikt nie będzie mnie winił , o co?" spytałam biorąc łyk herbaty.

"Jeśli od niego odejdziesz.." prawie wyplułam herbatę. Na szczęście tego nie zrobiłam.

"Co?!" szeptałam i krzyczałam w tym samym czasie"

***PUK***PUK***PUK***

Oboje spojrzeliśmy na drzwi. Ruszyliśmy w strunę drzwi....coś mi mówiło, że ta rozmowa jest jeszcze NIE skończona.

Otwierając drzwi, zobaczyliśmy Brandona trzymającego parasolkę. Jego oczy się rozszerzyły na widok Harry'ego. Pewnie zapomniała napisać, że to jest mieszkanie HARRY'EGO.

"Harry Styles" lokowany wyciągnął rękę w stronę Brandona . Byłam wdzięczna, że ta niezręczna chwila zniknęła szybko, gdyż Brandon uścisnął mu rękę.

"Znam cię...jesteś z tego zespołu...No Distance, co nie?"

"One Direction" Harry go poprawił."Miło cie poznać"

"Czy to nie ten zespół, którego piosenki ciągle śpiewasz pod prysznicem?" Brandon się do mnie uśmiechnął...nie byłam pewna czy próbuje być dupkiem czy to pytanie na serio. Nieważne, tak śpiewałam ich piosenki. Harry zachichotał na słowa Brandona , powoli pokiwałam głową,

"Emily potrzebowała 'podwózki', więc pojechałem po nią i przywiozłem tutaj...i nie musiała siedzieć sama w twoim mieszkaniu. Strasznie padało" stwierdził Harry, próbując wytłumaczyć dlaczego tu byłam.

"Jestem pewien, że wszystko byłoby w porządku. Oczywiście doceniam twoja pomoc." powiedział Brandon. " Jesteś gotowa, MÓJ SKARBIE?" wysunął rękę tak, abym mogła ją złapać. Złapałam ją. JEST moich chłopakiem.

"Tak. Dziękuje Harry. Doceniam to." Pomachałam do niego kiedy zbliżaliśmy się do samochodu Brandona. Odmachał patrząc w dół, na ziemie.

Podróż do domu przebiegała w ciszy. Muzyka z radia leciała minimalnie cicho, ledwo docierała do moich uszu. Spojrzałam na Brandona. Miał ciasno zaciśnięte ręce na kierownicy. Był zły?

"Wszystko OK?" spytałam delikatnie.

"Co wy tam razem robiliście?" spytał dosadnie.... sugerował coś?

"Piliśmy herbatę i rozmawialiśmy, nic więcej"

"Więc dlaczego masz jego ubrania na sobie?!" Brandon cicho krzyknął. Wiedział, że kiedy krzyczy jestem strasznie zaskoczona ( coś mi tu nie pasuje ,ale ok ) . Spojrzałam w dół i zauważyłam, że nie wzięłam swoich ubrań z suszarki.....świetnie...więcej ciuchów, nad którymi Harry będzie się ślinił. Próbowałam nie śmiać sie w myśląc.

"Byłam cała mokra, musiałam się przebrać"

"Jestem pewien, że byłaś 'mokra' nie tylko od deszczu, Em"

"Posłuchaj kochanie, jesteś tylko ty ... obietnica małego palca (nie wiedziałam jak przetłumaczyć pinky promise, ale to jest coś takiego pinky promise). Spojrzałam na niego moimi szczenięcymi oczami, po których zawsze dostawałam to czego chcę.

"Dobrze wierzę Ci, ale musisz mi coś obiecać" powiedział, uśmiechając się do mnie.

"Co skarbie?" Myślałam, że poprosi abym zrobiła dla niego obiad czy coś.

"Chciałbym abyś nie spotykała się z tym całym Harrym, w ogóle."

No chyba żartujesz...

3 komentarze:

  1. on chyba sobie kurwa serio żartuje. Jaki gnojek z niego hgfcgtyuio NIE. LUBIĘ. GO. CNIE?!
    ale i tak wiem, że Hemilly nie podda się tak łatwo :D
    Harry nie odda Em, a Harry jest zbyt pociągający, żeby Em się nie skusiła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + świetne tłumaczenie, sama chciałabym mieć taki talent do ang :D

      Usuń
    2. Dziękuję za mile słowa :*

      Usuń

1 Komentarz = 1 uśmiech na twarzy tłumaczki :)